"Super Express": - Przy okazji śmierci Andrzeja Leppera przypomniano "samobójczą" śmierć Ireneusza Sekuły, działacza SLD. Obaj prowadzili tajemnicze interesy. Obu nie podejrzewano o chęć targnięcia się na życie...
Piotr Śmiłowicz: - Ta paralela jest raczej geograficzna, gdyż Sekuła zginął 100 metrów od miejsca, w którym znaleziono Leppera. Dziś już wiemy, że Sekułę zastrzeliła najprawdopodobniej mafia pruszkowska, z którą miał kontakty. W przypadku Leppera takich ewidentnych kontaktów nie ujawniono.
- Miał jednak długi. Zapożyczał się u dziwnych postaci...
- Na pewno tak. Sama prokuratura przyznaje, że długi mogły być jednym z powodów samobójstwa. Zadłużał się, choćby szukając pieniędzy na leczenie syna. To nie był jednak ten poziom w świecie przestępczym. Choć nie można wykluczyć, że jakimiś wierzycielami byli mafiosi, o których wiadomo, że jak się nie odda, lepiej samemu rozstać się z życiem. Teza, że ktoś mu pomógł, jest jednak na razie nieuzasadniona.
- Wokół całej kariery Leppera narosło wiele informacji o jego kontaktach z ludźmi dawnych służb PRL bądź WSI. Na ile było coś na rzeczy?
- To nie były plotki. Lepper wchodził do polityki odrzucając nowy porządek III RP, i wśród jego współpracowników było wielu dawnych funkcjonariuszy służb PRL. Sam podkreślał, że "nie będzie im zaglądał w życiorysy".
- Pojawiały się jednak pogłoski, że mają na niego wpływ służby nieco bardziej współczesne.
- Rzeczywiście były takie podejrzenia, ale nigdy nie znalazły potwierdzenia w faktach. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że takie rzeczy trudno udowodnić. W najbliższym otoczeniu Leppera raczej nie brakowało osób, mających w życiorysie jakieś kontakty z dawnymi służbami. Choć nie wiadomo, czy ta współpraca nie była jakoś kontynuowana.
- Najbliższych, czyli...?
- Choćby Janusza Maksymiuka, który pojawił się na liście Macierewicza. W ramach oficjalnej lustracji tego jednak mu nie udowodniono. Stanisław Łyżwiński przyznawał się do pracy w organach MO. To był poziom związków formalnych Leppera. Te nieformalne potwierdzić trudniej.
- Zapomniany już Stan Tymiński skarżył się, że kiedy jego popularność spadła, to "zabrano mu biura i telefony" i przekazano je Lepperowi. Wśród współpracowników Tymińskiego byli ludzie z dawnych służb i betonu PZPR. Tacy jak środowiska tygodnika "Rzeczywistość". Ta grupa pojawiła się w Samoobronie.
- Lepper był dla tych ludzi człowiekiem przydatnym. Publicystą "Rzeczywistości" był np. Bolesław Borysiuk, jeden z najbliższych współpracowników Leppera. Ten elektorat, który popierał Tymińskiego, przeszedł później jednak na Leppera z naturalnych powodów. To był człowiek stąd, bardziej pasujący do realiów. Miał naturalny talent i umiał przekonać swój elektorat, że potrafi ich reprezentować. Okazał się też znacznie bardziej utalentowany od innych działaczy rolniczych, co przerodziło się w sukces. Owszem, cieszył się pewną taryfą ulgową, ale charakterystyczną dla słabości tamtych czasów. W tamtych latach rodziła się nie tylko Samoobrona, ale choćby mafia.
Piotr Śmiłowicz
Publicysta tygodnika "Newsweek"