Piotr Skwieciński: Mamy być źli i antyrosyjscy

Publicysta o skandalu w Moskwie

"Super Express": - Korespondenci, którzy urażeni słowami dyrektora Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia Jurija Bondarienki wyszli ze spotkania zorganizowanego przez RIA Novosti w Moskwie, z różnych względów nie mogli z nami rozmawiać. Jak pan by się zachował? Wyszedłby razem z nimi?

Piotr Skwieciński: - Tak. Chcę powiedzieć, że polscy korespondenci w Moskwie to nie są żadni oszalali polscy nacjonaliści, ale profesjonaliści. Nie są żadnymi rusofobami, ale w większym lub mniejszym stopniu są związani z ideą polsko-rosyjskiego pojednania. Jeśli zrobili coś takiego, to znaczy, że organizatorzy naprawdę przekroczyli jakieś granice.

-Słowo "rusofobia" pojawiło się już w zaproszeniu na to spotkanie: "Rusofobia była i pozostaje podstawowym instrumentem w kontaktach Warszawy z Moskwą".

- To typowe dla rosyjskiego spojrzenia na Polskę. Ono np. nie bardzo wyróżnia poszczególne polskie rządy czy polskich prezydentów. W tej narracji wszyscy Polacy są źli i antyrosyjscy, co najwyżej niektórzy są jeszcze gorsi niż przeciętna.

- Gdyby nasi korespondenci zostali na spotkaniu, musieliby udawać, że pada deszcz?

- Tak uważam. Jest chyba jakaś granica. Tam nie było polskich przedstawicieli, a przecież tematem spotkania były relacje naszych krajów.

- Dokładnie "Rosja i Polska: historia, która utrudnia wzajemne zrozumienie". Bondarienko zarzucał Polakom, że nie pamiętają, iż byli współautorami reżimu. Padło nazwisko Dzierżyńskiego.

- Polacy pamiętają o pochodzeniu Dzierżyńskiego. To kwestia organizacji tego "okrągłego stołu", dlaczego nagle robi się z tego zarzut? Zabrakło polskiego historyka, który mógłby rzucić te wszystkie tezy na historyczną mapę. Historia jest tu tylko pretekstem, trzeba na sprawę patrzeć w szerszym kontekście. Rosja w tej chwili prowadzi ostry kurs antyzachodni. I tu nie chodzi tylko o Polskę, kwestie okołosmoleńskie czy ślimaczące się sprawy Katynia. Tu są też inne rzeczy, np. rewizje w biurach zachodnich instytucji w Moskwie.

-Bondarienko zarzucał też Polakom niezrozumienie Katynia, tłumaczył, że tam ludzie zginęli nie za to, że byli Polakami, ale burżujami. Takie słowa przystoją dyrektorowi instytucji, która ma w nazwie dialog i porozumienie?

- Oczywiście wiemy, że zginęli dlatego, że byli Polakami. Powtarzam: tu nie chodzi tylko o pogorszenie stosunków Polska - Rosja.

- Rosja nie chce już dialogu i porozumienia z Polską?

- Na to wygląda.

- Dyrektor Polsko-Rosyjskiego Centrum Dialogu i Porozumienia Sławomir Dębski, odpowiednik Jurija Bondarienki, powinien się odnieść do tej sprawy? Jaki jest teraz sens jego pracy?

- Wszystkie osoby zaangażowane w ten dialog po stronie polskiej na pewno czują się z tym źle i jest im zwyczajnie głupio. Ale to są niezależne, oddzielne instytucje, powołane zostały na podstawie tego samego dokumentu, współpracują ze sobą. Nie ma żadnej podstawy prawnej, która by Sławomira Dębskiego do tego obligowała, ani on nie jest za słowa Bondarienki odpowiedzialny. Praca centrum ma sens, bo Polacy dowiadują się coraz więcej o Rosji.

Piotr Skwieciński

Były korespondent w Moskwie, publicysta "Sieci"