"Super Express": – Premier Donald Tusk przyjął dymisję Waldemara Pawlaka. Miał inne wyjście?
Piotr Semka: – Oczywiście mógł to przeciągać. Dobrze, że tego nie zrobił i przyjął dymisję. Współpraca Donalda Tuska z Januszem Piechocińskim zaczęła się nieprzyjemnie od demonstracji lekceważenia. Premier przyjął Pawlaka, a z Piechocińskim rozmawiał telefonicznie. Tłumaczenie o braku czasu z powodu zbliżających się negocjacji unijnych jest niepoważne. Dlaczego premier zdecydował się rozpocząć współpracę od prztyczka w nos? Nie wiem. Na pewno mądre to nie jest. Mam wrażenie, że prędko się nie dowiemy, jaka będzie rola Janusza Piechocińskiego w rządzie. Kolejne pytanie, to jak zachowa się Waldemar Pawlak, czy nie będzie teraz cichym animatorem opozycji wewnątrz PSL. Ta opozycja na pewno będzie istniała.
- Zwycięstwo Janusza Piechocińskiego nie było zdecydowane. 17 głosów przewagi przy ponad tysiącu głosujących.
- Ten, kto wygrywa, i tak bierze całą pulę. Nieważne, jaką osiągnął przewagę.
- Dlaczego Piechociński nie chce wchodzić do rządu?
- Ta niechęć Piechocińskiego do wchodzenia do rządu jest źle jest przyjmowana. Ryszard Kalisz powiedział, że nowy prezes sprawia wrażenie, jakby przepraszał za wygraną. Powinien przyjąć atrybuty władzy, a nie udawać świętą Agnieszkę, która się brzydzi polityką. Może się bać, że na głowę spadnie mu kwestia, na którą nie ma wpływu. Mówię o kształcie budżetu unijnego, co może być dla polskich rolników bardzo bolesne. Według diabolicznej tezy właśnie z tego powodu Pawlak dał sygnał swoim ludziom, żeby pozwolili zwyciężyć Piechocińskiemu. Janusz Piechociński nie ma tak mocnej pozycji jak Waldemar Pawlak, z całą jego kolekcją sojuszników i znajomością mechanizmów władzy. Piechociński był raczej politykiem sejmowym. Mechanizmy władzy ma mniej przećwiczone. Wnieść może jednak pewną świeżość, bo rutyniarz Pawlak stał się cynicznym politykiem.
- Pawlak powiedział, że Piechociński powinien wejść w skład rządu i wziąć się do roboty.
- Złośliwa aluzja. Tak jakby chciał powiedzieć: "Skoro jesteś taki cwany, to weź na siebie cały ciężar sytuacji". Jest w tym trochę arogancji Pawlaka.
- Urażona ambicja wicepremiera?
- Na pewno. Zaraz po wyborach zapowiedział: "Skoro tak wybraliście, niech teraz Piechociński realizuje swój program", sugerując, że tego programu nie ma. Szczerze mówiąc, Piechociński nie rozpieszcza nas konkretami. Na razie słyszymy same slogany.
- Wicepremier Janusz Piechociński?
- Gdy się zostaje liderem partii, na ogół prezentuje się swój pogląd na wszystkie sprawy. Jak dotąd od Janusza Piechocińskiego za wiele się nie dowiedzieliśmy. Niewiele wiemy np. o jego stosunku do kwestii obyczajowych, do Kościoła. Czy Piechociński potrafi wykorzystać funkcję prezesa? Mam wrażenie, że startując, nie do końca wierzył, że może zwyciężyć. Wygląda, jakby nie miał przemyślanego programu, pierwszych kroków. Inni uważają jednak, że zjechał pół Polski, dał się poznać wielu działaczom i dzięki temu wygrał.
- Mówi, że chce zmienić partię.
- Słyszę od 20 lat, że PSL ma wyjść poza wieś, zdobyć szerszy elektorat. To się nie udawało. Mają swoją niszę: przyklejają się do dużego gracza. Rozumiem, że Piechociński jest najbardziej wielkomiejskim peeselowcem, bo mieszka pod Warszawą, ale to chyba za mało.
- Skąd zmiana warty w PSL? Niektórzy mówią, że Pawlak zebrał plon niechęci do rządu.
- Podobno politycy PSL bardzo źle przyjęli ujawnienie taśm Serafina. Powiązali to z Pawlakiem i mieli uznać, że to o jeden dowcip za dużo.
- To była przyczyna?
- Może rzeczywiście ludzie mieli dość Pawlaka. Od 20 lat wisi jak cień nad partią.
- Mówi się o nowej umowie koalicyjnej.
- Wątpię. Sam Piechociński nie ma aż takiej siły, aby ją przeforsować. Tu wszystko będzie zależało od dobrej woli Tuska.
- Donald Tusk ma lepsze karty?
- Ma za sobą partię, w której nie dochodzi do zmiany lidera.
Piotr Semka
Publicysta "Uważam Rze"