"Super Express": - Jak pan ocenia pierwsze spotkanie najważniejszych dziś polityków na świecie?
Piotr Semka: - Są tacy, którzy chcą z Merkel zrobić na siłę przywódcę tzw."wolnego świata" niechętnego Trumpowi jako uosobieniu całego zła. W przypadku Merkel cała ta wizyta przebiegała jednak pod kątem niezrażenia do siebie żadnej z grup: ani administracji Trumpa, ani jego przeciwników.
- Trump był mniej oględny.
- Tak, on stawia sprawę otwarcie: Niemcy niewiele wydają na obronność, a korzystają z amerykańskiego parasola obronnego w ramach NATO. I Trump powtarza to od dawna, wyraźnie chcąc zmienić ten stan rzeczy.
- Niemcy nigdy nie wypełniali tych zobowiązań...
- Niemiecka lewica nie ma na to ochoty, prawica patrzy nieco inaczej, ale Angela Merkel jest w roku wyborczym. I prowadzi grę na dwóch fortepianach. Z jednej strony potraktowała wizytę u Trumpa serio. Wie, że w przypadku działań protekcjonistycznych USA niemiecki przemysł może stracić bardzo dużo. Z drugiej -musi myśleć o swoich wyborcach, a ci są Trumpowi bardzo niechętni. Musi zatem być bardzo oględna i co by się nie działo, nie może się rzucać Trumpowi na szyję.
- Wyborcy i media mogą wywierać presję...
- Mogą, ale o ile np. po Jarosławie Kaczyńskim niemieckie media mogą sobie skakać, jak chcą, to po Trumpie już nie. On może wywołać działania, które uderzą niemiecki przemysł po kieszeni. Stąd przemysł może te medialne histerie studzić. Trafiła niemiecka kosa na amerykański kamień.