Piotr Nisztor o Giertychu: Nie chciałem jego pieniędzy

2014-07-08 4:00

Piotr Nisztor o spotkaniu z Romanem Giertychem.

"Super Express": - Nagrał pan Giertycha. To może trochę dziwić, ale jeszcze bardziej dziwi fakt, że czekał pan trzy lata z ujawnieniem nagrania. Skoro jest tak bulwersujące, to czemu tyle czasu przeleżało ono w szufladzie?

Piotr Nisztor: - Te taśmy są elementem kulis powstania książki o Janie Kulczyku. Chciałem je zawrzeć w publikacji jako integralną jej część, kiedy w końcu znajdzie ona swojego wydawcę. Ze względu jednak na to, że przy okazji publikacji taśm z rozmów z najważniejszymi osobami w państwie zaczęły się na mnie ataki wykorzystujące spekulacje wokół tej książki, uznałem, że te spekulacje trzeba przeciąć, należy takie nagranie ujawnić.

- Niektórzy sugerują, że książkę już dawno pan sprzedał komu trzeba, dlatego nigdy nie ujrzała światła dziennego.

- Obecnie nie mam umowy z żadnym wydawcą. Po tym szumie, który wokół książki się rozpętał, dostałem kilka propozycji, by ją opublikować. Mam nadzieję, że przyszłym roku ujrzy światło dzienne.

Przeczytaj też: Majątek Romana Giertycha. Były polityk już nie klepie biedy! [ZDJĘCIA]

- Giertychowi stawiacie zarzut, że chciał stworzyć grupę szantażystów najbogatszych Polaków. On sam twierdzi, że na spotkanie z panem przyszedł w roli pośrednika w wykupieniu rzekomo kompromitującego dla ojca Jana Kulczyka materiału i tylko udawał ojca chrzestnego takiej szajki, żeby być przekonującym. Był dobrym aktorem?

- Zupełnie inaczej niż on odebrałem tę historię. Strasznie mu zależało, żeby zdobyć prawa autorskie. Jednoznacznie zresztą z tych taśm wynika, że to on był inspiratorem całej sprawy i to nie ja się domagałem pieniędzy.

- Giertych twierdzi, że to pan chodził po mieście, szukając chętnego do zakupu i to pan do niego przyszedł.

- W czasie, kiedy rozmawialiśmy z Giertychem i Pińskim, miałem podpisaną umowę z wydawnictwem, która dopiero potem została rozwiązana, co opisywałem w wywiadzie dla "Wprost".

- To jak było z Giertychem? Skoro nie pan, to on za panem chodził, żeby przejąć prawa do książki?

- To najpierw Jan Piński zaproponował mi odkupienie praw autorskich. Kiedy się nie zgodziłem, powiedział, żebyśmy się spotkali z Romanem Giertychem. Spotkanie odbyło się w jego kancelarii i miało charakter oficjalny.

- Tu wracamy do kwestii tego, po co pan nagrywał to spotkanie.

- Miałem wątpliwości co do intencji obu panów. Jak widać, nie pomyliłem się. Od razu wspomnę, że na tym spotkaniu nie przekazywałem Romanowi Giertychowi żadnych materiałów, nie wiem więc, skąd je ma.

- Piński też mówi, że ma książkę i chętnie ją udostępni.

- Przede wszystkim trudno mówić o gotowej książce. To tylko jej szkic. Nie wiem więc, co mają Roman Giertych i Jan Piński.

- Jest jeszcze jedna zastanawiająca rzecz - czemu we "Wprost" stenogramy z taśm zawierają najczęściej wypowiedzi Giertycha i Pińskiego? Czemu pańskich wypowiedzi jest tak mało? Coś pan próbuje ukryć?

- Proszę o to pytać redaktora naczelnego. Ja mogę tylko powiedzieć, że to nagranie po wyjęciu z niego kwestii czysto obyczajowych, będzie opublikowane dokładnie tak samo, jak poprzednie taśmy ujawnione przez "Wprost". Mogę pana zapewnić, że od Giertycha nie chciałem żadnych pieniędzy. Gdybym go nie nagrał, nie miałbym na to żadnych dowodów. Myślę też, że warto skupić się na tym, co mówi Roman Giertych. Ja bowiem nie mam się czego wstydzić. Martwiłbym się jednak o niego.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail