Piotr Niemczyk: Polska amunicja na Krymie? Czyli jak rosyjskie służby mogą rozgrywać Polskę

W jaki sposób rosyjskie służby mogą rozgrywać Polskę w konflikcie z Ukrainą?

"Super Express": - Okazuje się, że są w Polsce media, które w sprawie konfliktu na Ukrainie mówią językiem prokremlowskiej propagandy. To może być objaw wojny informacyjnej, jaką prowadzi Rosja?

Piotr Niemczyk: - Rosyjskie służby specjalne mają wiele zadań, które mają na celu przeciągnięcie na swoją stronę światowej opinii publicznej, ale robią to w trochę inny sposób.

- W jaki?

- Na pewno od wielu tygodni docierają do polityków, dyplomatów, decydentów i sondują, jaka może być reakacja Zachodu na takie lub inne zachowanie Rosji. Z całą pewnością zachodnie służby to widzą. Oni nie zadają pytań wprost w rodzaju: "Co zrobi Zachód, jesli rosyjskie wojska wejdą na Ukrainę?", ale: "Jak zareagowałby Zachód, gdyby doszło do wojny domowej na Ukrainie i wojska rosyjskie chciałyby rozdzielić strony?". To widać różnież, gdy obserwuje się ruch komunikacyjny. Placówki dyplomatyczne częściej kontaktują się z centralą, przepływ informacji jest większy. Oczywiście są sposoby, żeby to ukryć, ale też wszyscy mniej więcej wiedzą, jakie to sposoby.

Przeczytaj: Lech Kaczyński przewidział, co zrobi Putin: "Dziś Gruzja, jutro Ukraina"

- Co chcą osiągnąć rosyjskie służby specjalne?

- Z całą pewnością chcą wykazać, że ruchy faszystowskie próbują kontrolować władze na Ukrainie. Będą uwypuklać ich rolę, wynajdywać sytuacje i prowokować wydarzenia, które będą potwierdzały, że te ruchy są inspirowane przez Zachód. Nie zdziwiłbym się, gdyby się za chwilę okazało, że znaleziono polską lub turecką amunicję, jakieś buty albo mundury. Poza tym rosyjscy agenci, jeśli docierają do organizacji typu Prawy Sektor, to będą w nich jednymi z najbardziej radykalnych członków. Będą wywoływać zachowania, które uzasadnią tezy, że to rzeczywiście są banderowcy, radykalne, faszystowskie organizacje.

- Rosyjscy żołnierze na Krymie nadal nie mają narodowych naszywek, a Putin wmawia światowej opinii, że to są jednostki samoobrony Rosjan na Krymie.

- Wysyłając tam wojska, Rosja łamałaby prawo międzynarodowe wprost. Zaczynając od deklaracji założycielskiej ONZ poprzez całe mnóstwo innych konwencji po bardzo konkretny protokół budapeszteński. Rosja musi więc zaprzeczać, że to są jej wojska. Inaczej poniosłaby dużo większe konsekwencje.

- Ale przecież każde państwo ma swój wywiad i wszyscy wiedzą, że to wojsko rosyjskie. To nie ma znaczenia?

- Rosja idzie w zaparte, to jest technika złodzieja, który złapany za rękę mówi "to nie moja ręka". Przedstawienie jakichkolwiek dowodów na to przez Zachód Rosjanie zbyliby stwierdzeniami, że są one sfabrykowane.

Piotr Niemczyk

Były wiceszef UOP i działacz opozycji antykomunistycznej