"Super Express": - O kwocie wolnej od podatku PiS mówił już w ubiegłorocznej kampanii. Zostało raptem kilka dni na przyjęcie ustawy, a nawet nie są znane jej szczegóły. Właśnie zdjęto ustawę z Senatu. Podobno jakieś zwiększenie kwoty będzie.
Piotr Kuczyński: - Pytanie, czy wobec spadku, a nie wzrostu dynamiki wzrostu gospodarczego i niepewnych prognoz ekonomicznych na przyszły rok stać państwo na podniesienie kwoty wolnej od podatku. Z prostego rachunku wynika, że kwota 100 zł zysku w podatku to konkretne uszczuplenie budżetu. Więc choć uważam, że kwotę wolną szczególnie dla najmniej zarabiających podnieść się powinno, to pozostaje pytanie, czy budżet to wytrzyma.
Zobacz: Dolniak: Zasługą PiS jest aktywizacja kobiet
- Wspomniał pan o najmniej zarabiających. Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że najbogatszych nie będzie obejmować kwota wolna od podatku. Zapowiedział też zniesienie ulg podatkowych dla zamożnych małżeństw.
- Tym, co razi mnie w tych wypowiedziach, to ich nieostrość. I tu rola dziennikarzy, żeby dokładnie dopytać - o co chodzi? A kto według premiera jest najbogatszy? Co oznacza stwierdzenie zamożne małżeństwo? Według większości Polaków za bogatych uznać należy ludzi zarabiających powyżej 7 tys. zł miesięcznie. Tymczasem ludzie ci dla osób zarabiających kilkadziesiąt czy setki tysięcy złotych są niemal żebrakami. A co do kwoty wolnej - te kilkaset złotych dla kogoś zarabiającego 50 tys. miesięcznie nie ma żadnego znaczenia, i podniesienie kwoty wolnej nie ma tu sensu. Dla osoby zarabiającej 2 tys. zł ma jak najbardziej. Dlatego tu jej podniesienie jest zasadne, powtarzam jednak - pytanie, czy państwo na to stać.
- Najprawdopodobniej nie będzie jednolitej stawki podatkowej.
- Jednolitej stawki podatkowej chce minister Henryk Kowalczyk, podobnie wicepremier Mateusz Morawiecki. Jedynym, który zgłasza jakieś wątpliwości, jest minister Jarosław Gowin, który obawia się, że zmiana uderzy w rozliczających się 19 proc. PIT przedsiębiorców. Do terminu jej wejścia w życie, czyli do stycznia 2018 roku, zostało jeszcze dużo czasu, podobnie jak do terminu przyjęcia ustawy, czyli do 30 listopada 2017 roku. Rok to bardzo długo. Wydaje się, że docelowo jednolity podatek zostanie wprowadzony.
- Jak rozmawiam z przedsiębiorcami, przyznają oni, że problem stanowi nie tyle wysokość podatków, ale dodatkowe daniny, jak ZUS, czy urzędnicze postępowania, biurokracja.
- O biurokracji nie będę się wypowiadać, sądzę jednak, że przedsiębiorcom chodzi nie o biurokrację przy zakładaniu firmy - bo to robi się raz, najwyżej kilka razy w życiu, więc nie stanowi to jakiejś strasznej uciążliwości, ale o codzienny kontakt z urzędnikami skarbowymi, którzy będą prowadzić uciążliwe kontrole, bo w kasie państwowej potrzebne są pieniądze.
- Pomóc przedsiębiorcom ma zapowiadana przez Mateusza Morawieckiego Konstytucja dla biznesu. Czy będzie ona realnym wsparciem, czy kolejnym martwym przepisem?
- Znalazło się tam wiele truizmów. Na przykład - prawo nie działa wstecz. No oczywiście, że nie działa. Czy to, że dozwolone jest to, co nie jest zabronione. Ale to oczywistości. Pytanie - jak będzie to wyglądać w praktyce?
- Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział też powrót do ustawy Wilczka z końca lat 80. Wierzy pan w ten scenariusz?
- Tak liberalnej ustawy, napisanej na kilku kartkach, na pewno nie będzie. Jesteśmy w Unii Europejskiej, sytuacja ekonomiczna się zmieniła. I nie jest już tak prosta jak w czasach wicepremiera Wilczka.