Parlament Grecji

i

Autor: archiwum se.pl Parlament Grecji

Piotr Kuczyński: GRECY CIĄGNĄ Europę w PRZEPAŚĆ

2012-05-25 4:05

Upadek Portugalii może jeszcze europejski rynek by przeżył, ale upadku Hiszpanii czy też Włoch nikt już nie udźwignie - mówi Piotr Kuczyński

"Super Express": - Złoty słabnie, bo słabnie euro. Euro słabnie, bo słabnie Grecja. Jak duży wpływ na polską sytuację ekonomiczną ma to, co się dzieje w Grecji?

Piotr Kuczyński: - Bardzo duży. Euro słabnie dlatego, że na rynkach nastroje są wprost fatalne. A jest to wynik katastrofalnie chaotycznej sytuacji w ogarniętej kryzysem Grecji. Indeksy spadają, surowce tanieją i wszyscy się boją ewentualnego wyjścia Greków ze strefy euro. Bo to mogłoby się wiązać z efektem domina, czyli upadkiem kolejnych gospodarek. Pamiętajmy też o wzrastających cenach paliw, zmianach cen produktów importowanych, wahaniach walut - szczególnie niekorzystnych dla ludzi z kredytami w obcych walutach. Obraz rysuje się naprawdę nieciekawy.

- Ale czy można wszystko zrzucić na karb Grecji? Wszystkiemu winni są Grecy?

- Paradoksalnie tak właśnie to dziś wygląda. To, że po ostatnich wyborach parlamentarnych Grecy nie byli w stanie stworzyć stabilnego rządu i znów pójdą głosować 17 czerwca, odbija się czkawką całej Europie. Zwłaszcza że zwyciężyć może Syriza, ugrupowanie radykalnie lewicowo-komunistyczne, które w zasadzie chce wyrzucić do kosza wszystkie zawarte do tej pory porozumienia. A co ciekawe, jednocześnie partia ta - tak jak 78 proc. Greków - chce pozostać w strefie euro.

- Czyli chcieliby i mieć, i zjeść ciastko.

- Dokładnie tak i tak samo jest to nie do zrealizowania. Całkowicie zrozumiała jest niechęć Greków do realizowania tych drakońskich planów oszczędnościowych, które uderzą we wszystkich i to w sposób maksymalnie odczuwalny. Ale gdy jednocześnie chcą oni pozostawać w strefie euro, nie mają innego wyjścia, jak właśnie te plany realizować. Inaczej ciągną całą Europę w przepaść wraz ze sobą.

- Czy ta sytuacja jest zaskoczeniem?

- W żadnym razie zaskoczeniem nie powinna być. Bo jeżeli europejskim technokratom wydawało się, że ustalą coś nad głowami zwykłych obywateli, a oni na to potulnie się zgodzą, to było to - delikatnie mówiąc - naiwne podejście. Nie żyjemy w satrapiach, a w demokracjach. I lud się zbuntował. Takie jest prawo demokracji.

- A czy dla samych Greków nie lepiej byłoby wrócić do drachmy?

- Zapewne tak, bo choć w pierwszej fazie wiązałoby się to z tym, że przez rok-dwa sytuacja byłaby tragiczna, to potem gospodarka ruszyłaby do przodu i zyskała na konkurencyjności. Ale obawa całej Europy zasadza się na tym, że powrót Grecji do drachmy może spowodować lawinę bankructw innych dotkniętych kryzysem państw w następującej kolejności: Portugalia, Hiszpania, Włochy. Upadek Portugalii może jeszcze europejski rynek by przeżył, ale upadku Hiszpanii czy też Włoch nikt już nie udźwignie. Tego właśnie boją się rynki.

- Nikt już nie udźwignie... Co to konkretnie znaczy?

- Chociażby upadek strefy euro, co mogłoby skończyć się niesamowitymi rzeczami. Nawet takimi, o których kiedyś mówił minister finansów Jacek Rostowski, czyli stanem bliskim wojnie i rozpadem Unii Europejskiej.

- Brzmi groźnie. Greccy wyborcy, którzy ruszają pierwszą kostkę domina, a w efekcie ich politycznych wyborów następuje koniec Unii Europejskiej... Nie ma tutaj trochę przesady?

- Niestety nie i dlatego w tej chwili Grecja jest tak ważna. Najważniejsza. Jesteśmy świadkami tzw. chicken game. Gra polega na tym, że dwa samochody jadą naprzeciw siebie i przegrywa ten, który stchórzy pierwszy. Z jednej strony mamy greckie społeczeństwo, z drugiej unijnych polityków. I powinniśmy się modlić, by nie skończyło się to zderzeniem czołowym.

- Jakie jest więc wyjście z tego impasu?

- Po prostu europejscy politycy muszą pójść na jakiś kompromis i zejść z tego ostrego kursu oszczędnościowego w Grecji, np. rozkładając spłatę zobowiązań na więcej lat, na raty. Tak żeby umożliwić jakimś rozsądnym greckim politykom powiedzenie wyborcom: popatrzcie, jest lepiej. Trochę wam ulżyliśmy. Trzeba najpierw pomóc Grecji przezwyciężyć kryzys polityczny, bo bez tego nigdy nie wyjdziemy z kryzysu ekonomicznego.

Piotr Kuczyński

Analityk rynku, Xelion