Piotr Kraśko: Dlaczego Ameryka nas nie rozumie

2011-10-12 22:30

Czasem można mieć wrażenie, że Amerykanie i Europejczycy mieszkają nie na dwóch różnych kontynentach, a w różnych galaktykach. Gdy w Warszawie kończył się szczyt Partnerstwa Wschodniego, najważniejsze informacje na portalu internetowym CNN to był huragan Ofelia wędrujący po Atlantyku, proces lekarza Michaela Jacksona i ubóstwo wśród obywateli USA pochodzących z Ameryki Łacińskiej. W pierwszej dziesiątce zmieściła się jeszcze depesza o Holly Madison, byłej narzeczonej Hugh Heffnera, która ubezpieczyła właśnie swój biust na milion dolarów.

Dla polskich stacji telewizyjnych na stałe w USA pracuje co najmniej 10 osób. Niemcy, Francuzi, Włosi, Hiszpanie i Brytyjczycy mają w centrum Waszyngtonu ogromne biura. W każdym z nich po kilkadziesiąt osób. Jak wielu reporterów musi więc pracować na stałe w Brukseli, tam gdzie są siedziby wszystkich najważniejszych unijnych instytucji? Może nieoczekiwanie odpowiedź na to pytanie może być prosta i bardzo precyzyjna - żaden. Ani jedna amerykańska stacja telewizyjna nie ma na stałe swojego korespondenta w stolicy Belgii.

Europejczycy muszą mieć świadomość, że Amerykanie coraz mniej się nimi interesują. Dopiero w roku 1980 handel, jaki dokonywał się poprzez Ocean Spokojny, stał się równy temu, jaki od wieków umożliwiał Atlantyk. Jednak potem trzeba było tylko 20 lat, by Pacyfik dla gospodarki USA stał się o wiele ważniejszy. Od dawna nie zdarzyło się, by w kolejnych numerach "Forreign Affairs", najbardziej prestiżowego amerykańskiego magazynu poświęconego sprawom międzynarodowym, nie było tekstu o Chinach. Czasem bywa, że odniesienia do nich znajdują się we wszystkich tekstach.

Niegdyś Zbigniew Brzeziński przekonywał amerykańskie elity o ogromnym znaczeniu Ukrainy. "Rosja bez niej imperium nie jest, Rosja z Ukrainą imperium się staje". Teraz nie ma sensu porównywanie, jak często w internetowych wyszukiwarkach wpisywane jest słowo Chiny, a jak często Ukraina, nie mówiąc o Białorusi. Amerykańska dyplomacja ma na świecie tyle problemów, że nie będzie zajmować się tymi miejscami na mapie, gdzie może jest gorąco, ale pożaru jeszcze nie ma. Ich zdaniem przyszłość może należeć do Chin, a przynajmniej trzeba się przygotować na świat, w którym Pekin będzie miał coraz więcej do powiedzenia. Kiedy my mówimy "Partnerstwo Wschodnie", myślimy o Białorusi, Ukrainie, Armenii, Azerbejdżanie, Gruzji i Mołdawii. Kiedy zrobimy eksperyment i zapytamy o "partnerstwo wschodnie" na Manhattanie, to usłyszymy, że to pewnie jakiś program skupu amerykańskich obligacji przez Chińczyków. Nie tylko Ameryka i Europa są na innych galaktykach, "nasze Wschody" też tam są.

Piotr Kraśko

Prowadzący "Wiadomości" w TVP 1

Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"

Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu.