Piotr Ikonowicz: Nie pozwolę eksmitować schorowanej rencistki!

i

Autor: Tomasz Radzik

Piotr Ikonowicz dla SE: To nie państwo. To jaśniepaństwo

2013-11-16 5:00

Piotr Ikonowicz po 14 dniach głodówki w więzieniu specjalnie dla "Super Expressu":

"Super Express": - Niech pan mi powie, jak było w więzieniu, bo ja jeszcze nie siedziałem...

Piotr Ikonowicz: - Najpierw kują do tyłu.

- W więzieniu?

- Nie, w domu. I używają samozaciskowych kajdanek. Wystarczy, że w czasie jazdy trochę potrzęsie i już zostają ślady na przegubach.

- Rozmawiałem z policjantami, którzy pana zatrzymywali, podobno był pan bardzo kulturalny.

- Bo ja czekałem na nich. Jak przyszli, to zapytałem, co tak długo. Przyszli

o 6. Byłem wdzięczny za tę porę, bo córka się nie zdążyła obudzić.

- Wsadzili pana i co?

- Najpierw jest recepcja. Trzeba się tam rozebrać do rosołu.

- Tak zupełnie do rosołu?

- Absolutnie. Potem się człowiek ubiera i dają mu szorty.

- Czyli nie miał pan swoich?

- Miałem ze sobą swoje.

- Dostał pan coś od nich?

- Koce i takie bardzo gustowne zielone ubranko. Rodzina wysłała paczkę. I ja tę paczkę odebrałem, wychodząc.

- Jak długo pan tam był?

- 14 dni. 14 dni głodówki.

- W ogóle nic pan nie jadł?

- Nie. Piłem wodę. Na początku przegotowaną, a potem zacząłem mieć skurcze i uznałem, że brakuje mikroelementów, więc piłem wodę mineralną. Ale w paczce może być tylko pięć kilo. Zmieściły się dwie wody, bo wziąłem dla chłopaków trochę żarcia.

- Dla jakich chłopaków?

- Dla tych, co ze mną siedzieli.

- Z kim pan siedział?

- Byłem w niegrypsującej celi. Czyli tak naprawdę nie siedzieli tam żadni przestępcy. Byłem przy telefonie i obok był więzień, który mnie poprosił o autograf. I ja mu chcę podać rękę, a on mówi: "Nie mogę. Jestem grypsujący".

- Pan nie chciał grypsować?

- Nie. Byłem z ludźmi, którzy trafili tam z powodu biedy. Jeden to był człowiek, który przez rok opiekował się babcią umierającą na raka, bo nie było ich stać na profesjonalną pomoc. Odprowadził ją do grobu, a w międzyczasie nie płacił alimentów. Ma 27 lat i za te alimenty go wsadzili na dwa lata. Fantastyczny chłopak. Zdolny informatyk. Na początku trafił do celi 16-osobowej, w której non stop leciało disco polo. Mówił, że o mało nie umarł.

- Ja disco polo uwielbiam.

- On nienawidzi. Drugi to był człowiek, który z kolegą miał firmę hydrauliczną. Rozpadł im się samochód i wziął na siebie kredyt. Wspólnik wziął pieniądze i się zwinął, a jego zamknęli za wyłudzenie. Trzeci mój towarzysz niedoli był człowiekiem, który dwukrotnie złamał sądowy zakaz prowadzenia samochodu. On się trudnił handlem i woził towar. Gdyby go nie złamał, nie zarobiłby na życie.

- A pan siedział, bo...?

- Bo broniłem takich jak oni. Doszło w Polsce do kryminalizacji biedy i jak się okazuje, próbuje się zastraszyć obrońców tych, którzy sobie nie radzą.

- Czy pan nie trafił przypadkiem do więzienia, bo chciał się pan "podlansować"?

- Nie to, że "podlansować", ale po to, żeby głodować w sprawie moratorium na eksmisje na bruk. Zależy nam bowiem na tym, żeby nie były wykonywane. Bardzo wiele osób odebrało sobie życie, kiedy się dowiedziało, że czeka ich eksmisja na bruk. Sam znałem kilka takich osób. Wielu ludzi pyta mnie, czy nie mam żalu do prezydenta o to, że mnie nie ułaskawił.

- A ma pan?

- Mam większy żal do prezydenta, że choć mógł, nie ułaskawił tych wszystkich ludzi, którzy odebrali sobie życie w wyniku eksmisji.

- Jak miał ich ułaskawić?

- Prosiliśmy pana prezydenta, żeby zawetował ustawę, która umożliwiła eksmisję na bruk wszystkich słabych grup społecznych, w tym rodzin z dziećmi. Pan prezydent się na to nie zdecydował. Gdyby zawetował tę ustawę, ułaskawiłby wiele osób, które stały się jej ofiarami.

- Nie brał pan udziału w Marszu Niepodległości. Dlaczego?

- To pytanie retoryczne. Nie zgadzam się z tym, że istnieje coś takiego, jak jedność narodowa. Społeczeństwo składa się z dwóch narodów - mniejszego, który wykorzystuje, i dużo liczniejszego, narodu który jest wykorzystywany.

- Na Facebooku krytykuje pan polskie państwo. Jak pan śmie? (śmiech)

- Bo to nie państwo, ale jaśniepaństwo.

- Przecież to są ludzie, którzy w dużej mierze wywodzą się z Solidarności.

- Za mną się ujęli z dawnej Solidarności, tacy, z którymi ramię w ramię walczyliśmy o wolność i demokrację, i miałem taką refleksję, że większość z nich jest już dawno poza polityką.

- A ludzie, którzy są przy władzy?

- Ci ludzie po prostu nie lubią innych ludzi. Każdy, kto, jak pan prezydent, mówi dziś, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, to jakby kpi z tego społeczeństwa. Jest ono bowiem społeczeństwem zubożałym i cierpiącym. To jest społeczeństwo przerażone. Jeżeli 82 proc. nie posiada żadnych oszczędności, jeżeli nie istnieje system pomocy społecznej, to o czym my mówimy.

- Wie pan, że prezydent nie rządzi? Rządzi premier.

- No tak, ale prezydent mógł np. zawetować tamtą ustawę. Poza tym prezydent jest propagandystą tego modelu, który większość społeczeństwa wyklucza. Większość społeczeństwa nie bierze udziału ani w życiu kulturalnym, ani publicznym.

- Ale władza im w tym pomaga. Bo kiedy obywatele zbiorą milion głosów, to władza mówi, że referendum nie będzie - głosy są do przemielenia.

- Jest to absurdalne. Partie liczą mało członków - gdyby ich wszystkich zebrać na Stadionie Narodowym, to jeszcze zostałyby wolne miejsca - a kraj liczy blisko 40 milionów obywateli. W związku z tym te partie w swoich strukturach nie są zakorzenione na dole. Stąd obywatele rzeczywiście zaczynają brać udział w życiu publicznym dopiero wtedy, gdy sięgają po instrumenty demokracji bezpośredniej.

- Jaką władzę za dwa lata wybrałby Piotr Ikonowicz?

- Dziś zgadzam się z tymi, którzy nie chodzą głosować.

- Czyli nie pójdzie pan głosować.

- Tego nie powiedziałem. Bo może za dwa lata będzie na kogo.

- A pan wówczas będzie w polityce? Będzie pan kandydować?

- Istotą wyroku na mnie była próba wyrzucenia mnie z życia publicznego. Dziś działam w dzielnicy Praga-Południe - pomagam lokatorom - i nie mogę zostać wybrany na radnego, gdyż utraciłem bierne prawo wyborcze. I nawet jak były przecieki z Kancelarii Prezydenta, że może zostanę ułaskawiony, to jednocześnie był sygnał, że stanie się to bez zatarcia skazania, czyli żebym nie mógł wystąpić politycznie. Przepis ten być może wprowadzono przeciwko Lepperowi i był on skuteczny.

- Upomniały się o pana dwie frakcje w Parlamencie Europejskim...

- To daje nadzieję, że nie będzie łatwo mnie i ludzi, którzy myślą tak jak ja , nie dopuścić do udziału w demokracji. Wszystkie rządy od początku transformacji realizują programy sprzeczne z oczekiwaniami społecznymi. Widać to, gdy się bada sondaże opinii społecznej w konkretnych sprawach, takich jak np. prywatyzacja czy wojna w Iraku.

- Pan formułuje tezę, że władza jest po to, aby być przeciwko obywatelom. A to obywatele ją wybrali.

- Wybierają pomiędzy dżumą a cholerą, ponieważ nie mogą się politycznie zorganizować. A nie mogą się politycznie zorganizować, ponieważ w warstwie symbolicznej - w warstwie medialnej - buduje się zastępcze konflikty. Najpierw był konflikt komuna kontra Solidarność, a teraz jest konflikt nowocześni kontra zacofani. Tymczasem jest podstawowy podział na biednych i bogatych. Ale to się kamufluje.

- Podobne rozumowanie w wywiadzie dla "Super Expressu" przeprowadził Paweł Kukiz, mówiąc, że jednomandatowych okręgów wyborczych nie będzie, gdyż przeciwko temu rozwiązaniu jest każda władza.

- Tak. Bo jest to władza oligarchiczna. Choć ja akurat nie jestem za jednomandatowymi okręgami wyborczymi.

- Dlaczego?

- Dlatego, że wybory wygrają ludzie, którzy będą mieć więcej pieniędzy na kampanię. Ludzie - tak jak Paweł Kukiz, którego bardzo lubię - trzymają się rozpaczliwej wiary w jakieś proste rozwiązania. Nie ma prostych rozwiązań. Ludzie muszą się zaangażować w politykę. A jest im to utrudniane, bo mają wydłużony czas pracy.

- Albo im się nie chce...

- Nie będą mieli wyjścia.

- Wyjdą na ulice? Będą płonąć "komitety"?

- Nie, nie! Tworzyć, a nie palić - tak jak mówił Kuroń. Tak trzeba działać.