"Super Express": - Mieszkanka Mińska Mazowieckiego popełniła samobójstwo, ponieważ miała zostać eksmitowana na bruk. Ten dramat pana dziwi?
Piotr Ikonowicz: - Zupełnie nie. Jeżeli 2/3 naszego społeczeństwa nie ma żadnych oszczędności, to wystarczy najdrobniejszy problem, żeby wpaść w poważne tarapaty finansowe. Ludzie chodzą trochę jak po polu minowym. Choroba, utrata pracy czy nawet obniżenie zarobków sprawiają, że człowiek staje przed wyborem - płacić za mieszkanie czy kupić jedzenie.
- Wobec takiego wyboru nie ma szans, żeby dokonać właściwego?
- Dużo ludzi płaci czynsz kosztem istotnych potrzeb życiowych. Starsi ludzie np nie wykupują. lekarstw, czyli w zasadzie decydują się na samobójstwo na raty. To bardzo dramatyczne sytuacje życiowe, które pogłębia tylko brak jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa.
- Jakieś zasiłki do tych ludzi jednak płyną.
- Owszem, ale proszę zwrócić uwagę, że choć wypłacany jest dla najbiedniejszych dodatek mieszkaniowy, to odliczany jest od zasiłku z pomocy społecznej. Ludzie w takiej sytuacji żyją w swego rodzaju psychozie i czekają tylko na moment, kiedy przyjdzie do nich najpierw windykator, potem komornik, a na końcu czeka taką osobę eksmisja. Wielu tej presji po prostu nie wytrzymuje.
- Pewnego dnia coś w nich pęka?
- To nie jest jeden moment słabości. To coś, co skrada się i latami człowieka dręczy. - Jak się bardzo długo toczy nierówny bój z przeciwnościami i w końcu się go przegrywa, wtedy kończą się zapasy rezerwy psychicznej do walki. Tym bardziej że nie ma się do kogo zwrócić o pomoc.
- Ale w końcu przegrywa, a wierzyciel jest szczęśliwy, że jakoś może odzyskać pieniądze, które stracił przez zalegającego z opłatami lokatora.
- I to jest akt bezsensownego okrucieństwa. Przecież nikomu od tego nie przybędzie, bo wiadomo, że osoba wyrzucona na ulicę przestanie spłacać jakiekolwiek długi. W ten sposób nie rozwiązuje się żadnego problemu, ale tworzy nowy. Tymi, którzy trafią na ulicę, trzeba będzie się zająć. Tym bardziej że wobec pogarszającej się sytuacji ekonomicznej coraz więcej ludzi może stanąć twarzą w twarz z eksmisją. A nikt chyba sobie nie wyobraża, że w szóstej gospodarce Unii Europejskiej powstaną kartonowe slumsy.
- Wielu ludzi, którzy znaleźli się w podbramkowej sytuacji, chyba powoli zaczyna to sobie wyobrażać i winią rządzących, że nie potrafią im pomóc.
- I ten problem w końcu do rządzących wróci. Ci ludzie zaczną zgłaszać się po pomoc społeczną, bo wraz z utratą mieszkania, a w konsekwencji pracy zaczną spełniać już wszelkie kryteria dla takiej pomocy. Każda gmina jest zobowiązana prowadzić program wychodzenia z bezdomności, a taki proces kończy się wręczeniem kluczy do mieszkania. Po co więc ludzie mają przechodzić tę gehennę, skoro i tak trzeba będzie im kiedyś pomóc?
- Łatwiej jednak tworzyć prawo, które ułatwia wyrzucanie na bruk, niż stworzyć program pomocy dla lokatorów dłużników?
- Jasne. To prawo zresztą daje potężny oręż do ręki firmom windykacyjnym, które są bardzo skuteczne w wyrzucaniu ludzi na bruk. Działają one wręcz na zasadzie mafii, sięgając często po pozaprawne środki, żeby lokatora z długiem się pozbyć. Widziałem już wszystkie możliwe na to sposoby, z zamurowaniem okien włącznie. Prawo w żaden sposób nie chroni więc słabych, a to prawdziwy dramat. Jeżeli rządzący nie będą chcieli pomóc w rozwiązaniu tego problemu, choćby przez postulowane przeze mnie moratorium na eksmisje w czasie kryzysu, będą mieli na rękach krew ludzi, którzy popełnią samobójstwo, jak kobieta z Mińska Mazowieckiego.
Piotr Ikonowicz
Działacz społeczny