Piotr Gursztyn: Kaczyński NAJGROŹNIEJSZY

2012-05-30 4:00

Jarosław Kaczyński czy Piotr Duda - kto jest dziś przywódcą opozycji wobec rządu?

"Super Express": - Kto dziś stanowi prawdziwą opozycję wobec Donalda Tuska - Jarosław Kaczyński czy Piotr Duda?

Piotr Gursztyn: - Zdecydowanie prezes PiS. Wiem, że Piotr Duda zaistniał ostatnio w sposób spektakularny. Umówmy się jednak, że to działacz związkowy i nadal nie wiadomo, czy ma ambicje polityczne. Poza tym lider Solidarności eksploatuje tylko jeden temat. Jakkolwiek istotny by on był, to nie wychodzi poza niego.

- Duda nie stał się trybunem ludowym, który jako jedyny mówi dobitnie o tym, co boli Polaków?

- Wydaje mi się, że chyba jeszcze nie dorósł do roli trybuna. Z jednej strony miał doskonałe wystąpienie w Sejmie w czasie debaty emerytalnej, ale z drugiej przypomnijmy sobie, ilu ludzi udało mu się zmobilizować do słynnej już blokady parlamentu. Nie były to tłumy. Wniosek jest taki, że nie potrafi skrzyknąć masowej demonstracji w dniu najważniejszego dla siebie głosowania.

- Obaj wiemy, jak trudno jest zachęcić Polaków do aktywności.

- Tak, ale polskie życie publiczne widziało już niejednego takiego meteora jak Piotr Duda. Ten ma wielki potencjał, ale czy go wykorzysta, dopiero się przekonamy.

- Kaczyński nie potrafi jednak mówić tak przekonująco o kwestiach ekonomicznych.

- Faktem jest, że PiS jest opozycją niezbyt energiczną w stosunku do masy ciała. To przecież ogromna partia, mająca mnóstwo świetnie przygotowanych ludzi, których mogłaby wystawiać do bardzo różnych tematów. Nie tylko Smoleńska. Wyraźnie widać, że ta formacja przegapia wiele tematów nośnych dla opozycji, jak choćby likwidacja małych komisariatów policji.

- PiS, w przeciwieństwie do Solidarności, nie prezentuje też konkretnych projektów ustaw, które proponowałyby kompleksowe rozwiązania problemów rynku pracy. Plus dla Dudy?

- Bardzo dobrze, że związek zawodowy przedstawia projekty ustaw, ale zobaczmy je w odpowiedniej proporcji. Przecież Solidarność nie zasypuje Sejmu swoimi ustawami. Poza tym pamiętajmy, że jednym dobrym zapisem niewiele da się zmienić bez systemowej pracy, której związek nie zapewni.

- Ale to zmasowana akcja Solidarności podkopała zaufanie do rządu, co przełożyło się na wzrost sondaży dla PiS, które nie potrafi celnie uderzyć w rząd.

- Jeśli coś podkopie rząd, to nie Solidarność i jej działania, ale sytuacja obiektywna, czyli krótko mówiąc - stan portfeli Polaków. Kryzys ekonomiczny na pewno da się im we znaki, a to przełoży się na dramatyczny spadek poparcia dla Platformy.

- Czyli PiS też niewiele może zrobić?

- Musi przede wszystkim pokonać swoją indolencję. To nie jest żaden problem, tylko kwestia pewnego przeorganizowania decyzji władz partii. Będzie to jednak oznaczało schowanie ludzi, którzy się na niczym nie znają, a są dobrzy w przekrzykiwaniu się z niektórymi politykami innych formacji. Oczywiście ci harcownicy będą się czuli pokrzywdzeni, dlatego dbają o to, aby merytoryczni posłowie nie doszli do głosu.

- W wypadku takiego zwrotu PiS byłoby większym zagrożeniem dla rządu niż demonstracje oburzonych związkowców?

- Bezwzględnie tak. Dał temu wyraz sam Donald Tusk, który na radzie krajowej PO wskazał PiS jako główne zagrożenie dla dominacji własnej partii. Nie powinno nas to jednak dziwić, bo przecież PiS i PO nie potrafią bez siebie istnieć. Ich powodzenie jest uzależnione od siebie nawzajem. Solidarność klinem się tu nie wbije.

Piotr Gursztyn

Publicysta "Rzeczpospolitej"