Piotr Gulczyński: Książka o Wałęsie to kłamliwe fakty

2014-01-24 3:00

Lech Wałęsa chce wycofania książki Sławomira Cenckiewicza. Wydawca nie widzi ku temu powodów. Sprawę komentuje Piotr Gulczyński, prezes Instytutu Lecha Wałęsy.

"Super Express": - Lechowi Wałęsie nie podoba się książka Sławomira Cenckiewicza "Wałęsa. Człowiek z teczki". Czego domaga się od wydawcy publikacji?

Piotr Gulczyński: - Nie chciałbym w tej chwili wchodzić w szczegóły, ale wycofanie publikacji i przeprosiny za nią to kwestie, które podnosimy. Wierzę w to, że w Polsce obowiązuje prawo chroniące dobra osobiste znanej postaci, która ma niebagatelne znaczenie dla historii Polski i jej wizerunku za granicą. Poza tym nawet jeśli się z kimś nie zgadza, powinno się tę osobę szanować.

Zobacz: Lech Wałęsa żąda wycofania książki Cenckiewicza ze sprzedaży. Grozi wydawnictwu Zysk!

- Jakie konkretne elementy książki kwestionujecie?

- Do sądu został skierowany formalny dokument, w którym są podnoszone poszczególne elementy. Chodzi m.in. o całą domniemaną sferę życia prywatnego Lecha Wałęsy, które w żaden sposób nie wiąże się z jego działalnością publiczną.

- W biografiach polityków nie pomija się wątków osobistych, które są w jakimś sensie informacją publiczną.

- Nie zgodzę się z tym i nie zgadzają się prawnicy. Człowiek ma prawo do prywatności i intymności. Nie jest tak, że prowadząc działalność publiczną, poddaje się on pewnej formie lustracji życia osobistego. A jeśli mówimy o pisaniu biografii, to powinna być ona kompletna, a nie zawierać materiał dobrany tak tendencyjnie, jak w książce Sławomira Cenckiewicza.

- Książka reklamowana była jako ta, która zajmuje się konsekwencjami domniemanej współpracy Lecha Wałęsy z SB. Jeśli tak, to czy dobór materiału wydaje się uzasadniony?

- Kwestie tej domniemanej współpracy zostały już dawno wyjaśnione przez sądy i IPN. Dlatego nie z tymi kwestiami będziemy dyskutowali. W książce pojawia się natomiast wiele kłamliwych faktów, które zdaniem Lecha Wałęsy nie miały miejsca i nie mają potwierdzenia w żadnych relacjach i dokumentach.

- Zawsze w takich sytuacjach pojawia się pytanie, czy wasze działania nie są przypadkiem formą cenzury i zabijania debaty publicznej.

- Dla nas mówienie nieprawdy nie jest debatą, ale wprowadzaniem w błąd opinii publicznej. Jeśli ktoś konsekwentnie to czyni, jedyną formą obrony jest, przynajmniej na razie, sformułowany przez nas wniosek o nieczynienie tego. Tym bardziej że próby merytorycznego dialogu były niewątpliwie podejmowane. Poważni historycy już dyskredytowali metody autora przy wcześniejszych publikacjach na temat prezydenta Wałęsy. Ale wiele osób, w tym autor, nie było zainteresowanych rozmową i konsekwentnie trwa przy swoich krzywdzących opiniach.