"Super Express": - Jak twierdzi "Rzeczpospolita", morderca ks. Jerzego Popiełuszki Grzegorz Piotrowski pracuje w tygodniku "Fakty i Mity". Czy jest się na co oburzać, skoro gazeta utrzymuje się z prywatnych środków i ma prawo zatrudniać kogo chce?
Dr Piotr Gontarczyk: - Dziennikarstwo to zawód zaufania publicznego. Tu nie można kierować się maksymą, że jak mam pieniądze, to mogę robić, co zechcę. Jest katalog fundamentalnych zasad, które generalnie powinny być przestrzegane przez wszystkie media w Polsce. I kwestią wiarygodności dziennikarza jest, czy tych zasad przestrzega. To, że Piotrowski jest zatrudniony w "Faktach i Mitach", świadczy o dnie moralnym i intelektualnym tej gazety.
- Jej redaktorem naczelnym jest Roman Kotliński, poseł Ruchu Palikota. Czy to pogrąży tę partię?
- Część jej elektoratu otwarcie wyraża wrogość wobec Kościoła i nie zdziwię się, jeśli ta sprawa będzie dla niej wręcz nobilitująca. Ludzie o tak radykalnym nastawieniu antyklerykalnym zawsze byli na marginesie polskiego życia publicznego. Teraz po raz pierwszy wyszli z tej niszy i przedostali się do centrum życia politycznego. To poważne zagrożenie dla polskiej demokracji.
- Po wyjściu z więzienia Piotrowski miał się podobno zmienić na lepsze. Ale nawet już w 1988 roku w filmie Agnieszki Holland "Zabić księdza", bazującym na sprawie porwania i zamordowania ks. Popiełuszki, oficer SB jest przedstawiony jako człowiek rozdarty wewnętrznie.
- Ten film był robiony z myślą o zagranicznym odbiorcy, który nie jest zbyt zorientowany w polskich sprawach. Reżyserka miała oczywiście prawo do własnej wizji artystycznej, ale rzeczywistość PRL dalece od niej odbiegała. Ludzie pokroju Piotrowskiego nie pozwalali sobie na moralne skrupuły. Mówimy tu o Grupie "D" (od "dezintegracja") Departamentu IV MSW, która zajmowała się takimi działaniami wobec duchowieństwa, jak pobicia, prowokacje w postaci podrzucania narkotyków, prezerwatyw czy broni...
- Fizyczna eliminacja również?
- Nigdy nie znaleziono tego typu rozkazów na piśmie, bo wiele z nich było przekazywanych ustnie. Cała działalność pionu IV była jednak sprzeczna nawet z prawem PRL, gdzie obowiązywała wolność sumienia i wyznania. Po 1989 roku wszyscy ci ludzie powinni się znaleźć za kratkami. A przynajmniej poza życiem publicznym, na straży którego stoją politycy i właśnie dziennikarze. Niestety, tak się nie stało.
Dr Piotr Gontarczyk
Politolog, historyk