"Super Express": - Jak się panu podoba hasło Platformy "Polska w budowie"?
Piotr Gabryel: - Jestem teraz w Krynicy na Forum Ekonomicznym. Dojechałem tu z takimi trudnościami, że faktycznie może się wydawać, iż Polska jest w budowie. Tylko że ta budowa wlecze się, idzie jak po grudzie. Mam wrażenie, że specjaliści premiera od wizerunku bardzo skutecznie przemienili wielką słabość tego rządu w jego mocną stronę. I wielu ludzi może naprawdę uwierzyć w to, że rząd troszczy się o Polskę.
- Zaplecze intelektualne rządu powtarza, że nasz kraj po dwudziestu latach nie potrzebuje już wielkich reform. Więc po co mu ta "Polska w budowie"?
- Polska wymaga przede wszystkim jednej reformy - finansów publicznych. To Platforma przyczyniła się w dużym stopniu do tego, że są one w opłakanym stanie. Potrzebna jest redukcja wydatków i obniżanie podatków. PO obiecała nam podatek liniowy w 2007 roku, a teraz się z tego ostatecznie wycofuje.
- Ciekawy wybieg stosuje Rafał Grupiński, mówiąc, że ponad 90 proc. podatników w Polsce płaci 18--proc. stawkę podatku dochodowego, a więc mamy w Polsce prawie podatek liniowy.
- Skoro tak, to niewiele brakuje, byśmy go mieli w całości. Większość państw naszego regionu ma już ten krok za sobą. U nas też da się to zrobić. Pytanie tylko, według jakiej stawki liniowej. Panie Premierze, podatek liniowy to żadna ekstrawagancja!
- Czego się pan spodziewa po nowym programie PO, który ma zostać ogłoszony w sobotę?
- Nie wiem, nie jestem wróżem. Nie chciałbym tylko, by decydowali o tym spece od PR. Platforma w swoim poprzednim programie obiecywała zdecentralizowanie NFZ. Ciekawe, czy teraz podtrzyma ten postulat, czy też się wycofa. Co więcej, rolnicy nie płacą podatku dochodowego i w związku z tym większy ciężar spada na resztę społeczeństwa.
- Jak się zmienił program partii rządzącej w ostatnich czterech latach?
- Nie zaryzykuję chyba, jak powiem, że o 180 stopni. Platforma już właściwie przestała być partią liberalną. Stała się partią "wszystkoistyczną". Próbuje zaproponować każdemu coś miłego.
- Jak typowa partia populistyczna?
- Powiedzmy, że to socjalliberałowie. Platforma najwyżej stawia własny interes wyborczy.
- I dalej będzie szła w tym kierunku?
- Potrafię sobie wyobrazić, że Platforma pójdzie zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. Np. w zależności od nastrojów społecznych.
- Fundacja Republikańska opracowała raport "500 dni spokoju", z którego wynika, że ze 195 obietnic premiera z 2007 roku dotrzymane zostały 42, w trakcie realizacji znajduje się 50, natomiast aż 98 pozostało nietkniętych. Nie wystarczyło czasu?
- Nie dziwi mnie to szczególnie. Dodałbym tylko, że gdyby rozróżnić obietnice duże i małe, to obawiam się, że z tych dużych i poważnych nie została zrealizowana chyba żadna. Choć niedotrzymywanie słowa to nie jest tylko domena Platformy.
- Pamięta pan jakiegoś premiera III RP, który tak wiele naobiecywał?
- Nie pamiętam.
- Według raportu jedynym względnie mocnym punktem PO jest obszar polityki zagranicznej. Tu też nie widzi pan sukcesu?
- Niestety, nie widzę. Chyba że jest nim zmiana klimatu politycznego wokół Polski na arenie międzynarodowej. Jest on obecnie znacznie lepszy niż za rządów PiS. Mimo tej zmiany nie udało nam się zrealizować żadnych istotnych celów. Nord Stream jest właśnie oddawany do użytku. W Berlinie buduje się Centrum Wypędzonych. W stosunkach z Rosją jest mnóstwo uśmiechów, ale istotnego przełomu wciąż brak. Podobnie w relacjach z Litwą.
- W sobotę Platforma ogłosi nowy program. Premier mówił, że władza nie może boleć społeczeństwa. Zatem na wielkie hasła nie ma co liczyć?
- Słowa premiera są nieuczciwe. To próba wmówienia ludziom, że dostaną lunch za darmo. Przecież ktoś musi zapłacić za długi i kredyty, które zaciąga nasze państwo. W Krynicy często padało pytanie, kto spłaci nasze długi. Odpowiedź jest tylko jedna: my sami. I gwarantuję, że będzie bolało.
Piotr Gabryel
Publicysta "Rzeczpospolitej"