"Super Express": - Według sondażu GfK Polonia przeprowadzonego dla pańskiej gazety, Platforma mogłaby dziś rządzić samodzielnie z 54-procentowym poparciem. Zasłużyła na tak miły prezent świąteczny?
Piotr Gabryel: - Platforma cały czas jest w modzie i wypada się przyznawać do głosowania na nią. Może więc być trochę przeszacowana. Świadczą o tym wyniki wyborów samorządowych, w których zdobyła około 30 proc. głosów. To nam daje różnicę dwudziestu kilku punktów procentowych. Tak więc ludzie głosują inaczej, niż deklarują ankieterom.
- Czy to znaczy, że bardziej wiarygodny jest sondaż Gemius dla Wirtualnej Polski, który daje Platformie 35 proc. poparcia?
- Nie wiem, który z nich jest bliższy prawdy. To się okaże dopiero wtedy, gdy będziemy porównywać kilka sondaży tej samej firmy przeprowadzonych w dłuższym czasie. To byłby realny obraz zmian w poparciu dla danej partii.
- Mimo wszystko trudno uwierzyć w to, że Platforma od trzech lat nie daje się nikomu prześcignąć.
- Co może dziwić, bo w ciągu tych trzech lat zrealizowała bardzo małą część swojego programu i obietnic wyborczych, a nawet robi rzeczy, od których się odżegnywała - podnosi podatki. W ostatnim roku nawiedziły nas bardzo sroga zima i powódź, miała miejsce katastrofa smoleńska. Tymczasem instytucje państwa zareagowały na nie dość słabo. Mając wciąż tak wysokie poparcie, Platforma bez wątpienia zasługuje na miano politycznego fenomenu. Do perfekcji opanowała sposób komunikowania się z wyborcami, którzy cenią sobie to, co ona - przynajmniej w warstwie słownej - im zapewnia, czyli spokój i ciepłą wodę w kranie.
- Jak pan ocenia sondażowy wynik partii opozycyjnych?
- Innym fenomenem naszej sceny politycznej jest to, że w istocie nie mamy partii opozycyjnych. Wszystkie cztery - PO, PiS, SLD i PSL - niewiele różnią się od siebie, jeśli chodzi o program dla szybszego rozwoju Polski. Żadna z nich nie proponuje działań modernizacyjnych, które sprawiłyby, że Polska stanie się na powrót tygrysem ekonomicznym w Europie. Żadna nie jest za jednoczesnym obniżaniem podatków i wydatków. Wręcz przeciwnie, wszystkie mają charakter socjalny i prześcigają się w poszukiwaniu grup społecznych, które powinny być obsługiwane z pieniędzy publicznych. Słowem, partie te nie są wyrazicielami interesów podatników, lecz interesów różnego rodzaju lobby, które chciałyby żyć z naszych pieniędzy.
- Co mogłoby zakłócić to polityczne status quo? Pojawienie się PJN?
- Pojawienie się partii liberalnej mogłoby odebrać tę część elektoratu Platformy, która czuje się przez nią oszukana. Ale żeby wypromować taką partię, trzeba mieć na to ładnych parę lat i dużo pieniędzy. Zwłaszcza na tak stabilnym rynku politycznym jak nasz. PJN okazało się ugrupowaniem bardzo podobnym do tamtych czterech. Dobrze, że tak dużo mówią o konieczności zapewnienia rodzinie dobrego startu. Jednak zamiast uprzywilejowywać rodzinę, mogliby zaproponować zmniejszenie podatków, dzięki czemu państwo zabrałoby rodzinie mniej pieniędzy i sama mogłaby decydować o własnych wydatkach.
Piotr Gabryel
Publicysta i zastępca redaktora naczelnego dziennika "Rzeczpospolita"