"Super Express": - Jak się związkowcowi podobało exposé premier Szydło?
Piotr Duda: - Było to pierwsze od wielu lat exposé premiera, który o sprawach społeczno-gospodarczych mówił dużo i konkretnie. Cieszy mnie to, że zapowiedzi PiS z kampanii wyborczej znalazły swoje odzwierciedlenie w programie rządu. Mam tu na myśli obniżenie wieku emerytalnego, zwiększenie kwoty wolnej od podatku, zapowiedź walki z umowami śmieciowymi, wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej. To bardzo ważne rzeczy.
- Powtórzenie tych zapowiedzi nic nie kosztuje, ale wprowadzanie ich w życie już tak. A na to trzeba mieć pieniądze. Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak finansować nawet te słuszne postulaty. Żeby dać komuś więcej, trzeba więcej komuś zabrać. A rząd nie bardzo mówi o zabieraniu. Pojawia się więc pytanie, czy realnie da się te postulaty wcielić w życie.
- Jeśli chodzi o kwotę wolną od podatku, to jako Solidarność uważamy, że jej zwiększanie powinno dotyczyć tylko tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Powinno to więc mieć charakter degresywny. Maksymalne ulgi dostają najbiedniejsi, a im bliżej średnich zarobków, tym ta kwota powinna być niższa. I na tych średnich zarobkach kwota wolna od podatku powinna się kończyć. Nie stać nas dziś na to, żeby dawać tę ulgę najbogatszym. Tym bardziej że najmniej zamożni zaoszczędzone pieniądze natychmiast wydadzą i wrócą one do gospodarki i do budżetu, nie trafią na lokaty, jak w przypadku najbogatszych.
- Ekonomiści wieszczą ogromne koszty reformy emerytalnej.
- Uważam, że te wyliczenia są przesadzone. Jeśli powiąże się wiek emerytalny ze stażem pracy, tak jak to proponujemy, to po 40 latach pracy wypracuje sobie minimalny kapitał, czyli 880 zł emerytury. Inna sprawa, że to politycy PiS wygrali wybory i to ich sprawa, żeby pieniądze na zapowiedzi się znalazły. Solidarność będzie pilnować realizacji tych postulatów, bo uważamy, że politycy muszą brać odpowiedzialność za swoje słowa.
- I wierzy pan, że PiS nie wycofa się z zapowiedzi rakiem?
- PiS nie może powiedzieć, że czegoś nie zrealizuje, bo ma policjanta w postaci koalicjanta, który na to nie pozwoli, czy prezydenta, który tego nie chce. Mamy umowę programową z panem prezydentem. PiS ma większość, całą władzę i całą odpowiedzialność.
- Premier w exposé oprócz godzinowej pensji minimalnej, nie mówiła nic o wzroście pensji minimalnej jako takiej. Czego się tu będziecie domagać?
- Mamy od dawna projekt powiązania płacy minimalnej ze wzrostem gospodarczym. Zakłada on, żeby wzrastała ona szybciej, jeśli PKB jest powyżej 3 proc. Docelowo ma stanowić 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Tak jak głoszą to postulaty Komisji Europejskiej. Wystarczy oprócz stawki miesięcznej dopisać stawkę godzinową i pani minister Rafalska ma gotowy projekt ustawy.
- W przemówieniu premier Szydło zabrakło też kwestii górnictwa. Nie martwi pana przemilczenie tego tematu?
- Z tych informacji, które mam, osoba ministra Tchórzewskiego gwarantuje to, że rząd będzie robił wszystko, żeby trudną sytuację w górnictwie rozwiązać.
- Nie boi się pan, że będą rozwiązania kosztem górników?
- Nie trzeba straszyć, trzeba usiąść i rozmawiać. To samo dotyczy nauczycieli. Straszy się, że zapowiadana likwidacja gimnazjów sprawi, że część nauczycieli zostanie bez pracy. Mamy zapewnienia rządu, że tak się nie stanie. Tak czy inaczej, trzeba usiąść i rozmawiać. Będę namawiał, aby przy każdym ministerstwie powstały stoliki branżowe, gdzie związkowcy będą spotykać się z przedstawicielami rządu i w dialogu wypracowywać rozwiązania.
- A jak nie?
- Jesteśmy związkowcami i jak trzeba będzie, to z rządem PiS będziemy spotykać się na ulicach.
- Ile w takim razie dajecie rządowi na wywiązanie się z obietnic?
- To nie jest kwestia czasu. Widzimy, jak pewne rzeczy szybciutko dzieją się w Sejmie.
- Oczekuje pan, że postulaty prospołeczne będą tak szybko wcielane w życie jak choćby ustawa o Trybunale Konstytucyjnym? Tak się PiS spieszy, że noce biedni zarywają.
- Nie wydaje mi się, że jest aż tak duża potrzeba, żeby aż tak szybko sprawy społeczne procedować. Chodzi przede wszystkim o to, żeby ustawy w tej materii były zgodne z prawem, by potem przez Trybunał Konstytucyjny nie były odrzucane i trafiały z powrotem do Sejmu.
- Teraz to już chyba nie ma takiego zagrożenia. Trybunał będzie pisowski, więc nikt piachu w tryby sypać nie będzie.
- Jak ten dotychczasowy trybunał był niezależny, świadczą nasze z nim przygody. Kiedy składaliśmy skargę dotyczącą rokowań dla pracowników cywilnych administracji państwowej, jeden z sędziów pytał, jak sobie wyobrażamy rozpatrzenie tej skargi, skoro niby się tak mocno politycznie zaangażowaliśmy. Jak pan popyta ekspertów - nie Piotra Dudę - co sądzą o obecnym trybunale, to wszyscy powiedzą panu, że się kompromituje. Z przewodniczącym Rzeplińskim na czele. Ci sędziowie nie mają pojęcia o sprawach społecznych.
- A co pan sądzi o całym zamieszaniu z TK?
- Gdyby przed wyborami PO nie zrobiła myku z powołaniem części sędziów, to dziś nie byłoby tego odwetu.
- Czy ten jeden raz nie ma racji Ryszard Petru, że może i PO nagięła prawo, ale nie oznacza to, że w związku z tym PiS powinien naginać je jeszcze bardziej?
- Niech pan zapyta Petru, czy jeśli byłby w sytuacji PiS, to nie zrobiłby tego samego. Polityka to jedno wielkie draństwo i nie ma tam miejsca na sentymenty. Wyobraża pan sobie TK, w którym sędziów ma tylko PO? Przecież jej politycy kierowaliby tam wszystkie ustawy, a trybunał by to odrzucał. Panie redaktorze, nie bądźmy naiwni.
- To jeszcze ułaskawienie Mariusza Kamińskiego. Podobało się to panu?
- Pan prezydent ma do tego pełne prawo, podjął taką decyzję i ja tej decyzji nie chcę komentować. Nie będę już wracał do tego, kogo ułaskawiali poprzednicy Andrzeja Dudy.
- Wróćmy więc do kwestii społecznych. Prof. Bugaj zwrócił uwagę, że nic w exposé nie było na temat walki z nierównościami dochodowymi. Solidarność też chce z tym walczyć. Źle, że tego zabrakło?
- Exposé trwało godzinę. Nie da się w tym czasie powiedzieć o wszystkich ważnych rzeczach.
- To chyba jednak sprawa fundamentalna.
- Mówienie o 500 zł na dziecko, zwiększaniu kwoty wolnej od podatku czy o walce z umowami śmieciowymi to może nie bezpośrednie, ale jednak wskazanie, że ten rząd z nierównościami chce walczyć. W Radzie Dialogu Społecznego na pewno będziemy rządowi na te kwestie zwracać uwagę i jeśli zajdzie taka potrzeba, sami będziemy składać projekty odpowiednich ustaw.
- Patrząc na personalia w rządzie, nie boi się pan, że będzie jednak problem z wrażliwością społeczną tej ekipy? Pan Szałamacha znany jest z liberalnych sympatii. Mateusz Morawiecki przychodzi z instytucji finansowej i nie wiadomo, czy rozumie problemy społeczne.
- Ludzie, którzy weszli do rządu, muszą realizować nakreślony przez premier plan, a nie swoje osobiste ambicje. Wiem, że minister Szałamacha może mieć takie ciągotki, ale dziś Ministerstwo Finansów ma inne zadania niż za czasów poprzednich rządów PiS czy rządów PO.
- A co z premierem Morawieckim?
- Znam go bardzo dobrze. Uważam, że jest świetnym fachowcem i człowiekiem dialogu. Rozmowy z nim będą trudne, ale kompromis można z nim wypracować.
Sprawdź: Premier Beata Szydło NA ŻYWO odpowiada Internautom. RELACJA na SE.pl WIDEO