"Super Express": - Szef jednego ze związków przedsiębiorców skrytykował pomysły Solidarności na poprawienie sytuacji na rynku pracy...
Piotr Duda: - Ten pan obudził się ze snu zimowego. O tym, że trzeba w Polsce przestrzegać prawa pracy i walczyć z nadużywaniem umów śmieciowych, Solidarność mówi od dawna. I nagle wyskakuje facet, który wypowiada się w imieniu przedsiębiorców w sposób, o jakim wiem, że wcale sobie tego nie życzą.
- Mówi, że pomysły związkowców zwiększą bezrobocie.
- Bezrobocie zwiększa brak polityki przemysłowej w Polsce. Weźmy to, co stało się z Fiatem. Politycy, w tym obecny premier, przez lata przekonywali nas do polityki "zero protekcjonizmu". "Wszystko załatwi rynek" - mówili. I co? Okazało się, że inni politycy w Europie uśmiechali się przytakując, ale gdy przyszło co do czego, to zamiast frazesów mieli politykę przemysłową zgodną z interesem narodowym.
- Fiat i takie miejsca jak Tychy to duże zakłady...
- Ale wiążą się z nimi mniejsze, które działają dzięki większym. Przecież to mit, że gospodarka takiego kraju jak Polska może się opierać tylko na usługach!
- Jak wesprzeć tych mniejszych, by bezrobocie nie rosło?
- Na pewno nie tak, jak w Tychach. Tam zwalnianym pracownikom proponuje się pożyczki na zakładanie własnych firm. Przecież nie każdy może być przedsiębiorcą, to jakaś fikcja! Jaką działalność oni wszyscy założą, gdy padną największe firmy? I małym firmom należy pomagać w kryzysie, ale nie tak jak rząd, który zamraża Fundusz Pracy.
- Więc jak?
- Pan Kaźmierczak nie powinien pisać listów do Dudy, ale do ministra Rostowskiego, żeby oddał pieniądze z Funduszu. Te powinny subsydiować zatrudnienie, wspomagając przedsiębiorców w kryzysie, tak jak to robią na Zachodzie. Powinno się też skończyć z systemem, który karze uczciwych pracodawców. Ustawa o zamówieniach publicznych preferuje tych, którzy oszukują. O wszystkim decyduje tam kryterium ceny. Co to znaczy? To, że przegrają ci, którzy przepisów nie łamią, nie zaniżają płac.
- Pracodawcy podkreślają, że państwo nakłada na nich tyle zobowiązań, że często mają wybór - zatrudnić albo zamknąć interes.
- My to rozumiemy i uważamy, że rząd powinien reagować. Trzeba rozmawiać i szukać rozwiązań, bo kiedy pracodawcy upadną, to pracownicy też stracą. Gdybym miał patent na rozwiązanie tych problemów, to chciałbym być premierem, a nie chcę. Premier Tusk powinien się tym zająć i o tym rozmawiać.
- A nie rozmawia?
- Rząd nie rozmawia, tylko informuje o tym, co zrobi i kropka. Kiedy podnosimy głosy ekspertów z Międzynarodowej Organizacji Pracy przy ONZ albo Komisji Europejskiej, że wzrost płacy minimalnej sprzyja rozwojowi gospodarczemu, to w ogóle nie bierze tego pod uwagę. Podwyżka rzędu 50-100 zł w pensji najmniej zarabiających trafi przecież na rynek i zwiększy popyt wewnętrzny. Niestety, rząd woli sprzyjać najbogatszym, którzy popytu nie zwiększą. Obraz tych rządów jest taki, że 2012 rok był pierwszym od lat, kiedy spadła realna płaca w stosunku do inflacji. Spadł popyt wewnętrzny. Jednocześnie podwyżki dla managementu wzrosły o 20-23 proc. i wzrósł popyt na towary luksusowe. Czy skorzystali na tym mali przedsiębiorcy? Wątpię. W tym samym czasie mamy system emerytalny, w którym składki płaci niewiele ponad 50 proc. pracujących. I trzeba podwyższyć wiek emerytalny do 67. roku życia, bo inaczej system zbankrutuje. Czy rząd zmienił jednak cokolwiek w systemie? I co, będzie w nieskończoność podwyższać wiek emerytalny?
Piotr Duda
Przewodniczący NSZZ "Solidarność"