Senat w środę wieczorem w głosowaniu odrzucił wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu. Zdecydowały głosy opozycji. Przeciw było 52 senatorów, za 47. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Sam marszałek nie przyznaje się do brania łapówek, które zarzuca mu prokuratura
- "Wiele rzeczy można o mnie powiedzieć, ale myślę, że nie można powiedzieć, że jestem idiotą i będąc dyrektorem i ordynatorem dopominałem się jakichkolwiek wpłat pieniędzy. Stanowczo podkreślam: nigdy nie przyjąłem żadnej łapówki od pacjentów" - oświadczył Grodzki.
Grodzki uważa, że dzień po wyborze na marszałka Senatu zaczęła się na niego nagonka. Podkreślił, że wniosek do prokuratury złożył radny PiS Karol Guzikiewicz, którego nigdy nie widział na oczy i który nigdy nie był jego pacjentem. Z kolei - jak mówił - prawicowa prasa - sama wydała wyrok w tej sprawie.
"Rzucono cały aparat państwa, ponad 100 agentów CBA, przeszukania w 23 miejscach, przesłuchania ponad 180 świadków (...), pytania tendencyjne w CBA" - wyliczał marszałek Senatu. Jak dodał, dostawał także groźby karalne. "Wszystko to wiąże się z moją służbą Polsce na stanowisku marszałka Senatu, dlatego odbieram to jako stricte polityczną akcję" - oświadczył Grodzki i przedstawił listy wsparcia, jakie dostał od pacjentów.
Grodzki zapewnił, że w życiu zawodowym - nie tylko jako lekarz, ale także jako parlamentarzysta - kierował się fachowością i chęcią niesienia pomocy innym, odkładając emocje na bok. Poprosił senatorów o obiektywną i racjonalną decyzję przy głosowaniu nad uchyleniem mu immunitetu i powtórzył, że nigdy nie brał pieniędzy od pacjentów ani nie uzależniał przeprowadzenia operacji, czy leczenia od wpłaty pieniędzy.