„Dlatego więc piszę niniejszą petycjęBy sumą kar wszystkich – mnie tylko karano,Bo choćby mi przyszło postradać me życie –Tak wolę – niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę”.
Tak pisał w wierszu „Dla Pana Pułkownika Różańskiego” Pilecki (Mokotów, 14 maja 1947 r.). Prośba rotmistrza nie została spełniona. Żony głównych oskarżonych – Stanisława Płużańska i Helena Sieradzka zostały skazane w procesach odpryskowych. Maria Szelągowska, łączniczka „Witolda“, dostała karę śmierci w centralnym, pokazowym procesie „grupy szpiegowskiej Pileckiego” 15 marca 1948 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie.
Tragiczny list Marii Pileckiej, żony rotmistrza, do Bieruta o ułaskawienie męża pozostał bez odpowiedzi. Rotmistrz został stracony 25 maja 1948 r. na Mokotowie, miejsca jego pogrzebania do dziś nie udało się odnaleźć.Zofia Optułowicz, córka Pileckiego: – Po wyroku prokurator powiedział mamie: „Pani mąż to wrzód na ciele Polski Ludowej, który trzeba wyciąć”.
Witold Pilecki miał piękna kartę w służbie Ojczyźnie. Urodzony 13 maja 1901 r. w Ołońcu, w Karelii, dokąd jego rodzina została przesiedlona przez władze rosyjskie w ramach represji za udział w powstaniu styczniowym. Członek Polskiej Organizacji Wojskowej, obrońca Ostrej Bramy w Wilnie przed Sowietami w 1920 r., ułan II Rzeczypospolitej, świetny gospodarz spod Lidy. No i najważniejszy czyn, który sprawił, że na Zachodzie został uznany za jednego z najodważniejszych ludzi okupowanej przez Niemców Europy, czyli jego dobrowolne pójście do Auschwitz. Pilecki dał się aresztować Niemcom w warszawskiej łapance, wiedząc, że transport ze złapanymi pojedzie do obozu. Następnie w tym piekle na ziemi zorganizował konspirację – do tego zbrojną (broń więźniowie wykradali z magazynu SS). Chciał wyzwolić obóz siłami więźniów i przy pomocy ataku Armii Krajowej z zewnątrz.
Do AK należał też prokurator Czesław Łapiński. To on po wojnie domagał się kary śmierci dla Pileckiego – wówczas żołnierza II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie gen. Władysława Andersa. Łapiński tak tłumaczył swoją stalinowską karierę: „Miałem rodzinę, dzieci, musiałem przystosować się”. Rotmistrz Pilecki za „nie przystosowanie się” do powojennego terroru zapłacił głową. Osierocił dwójkę dzieci, a żonę uczynił wdową. Inni niepodległościowcy – ofiary Łapińskiego – jeśli tylko przeżyli komunistyczne kazamaty – po 1956 r. z trudem wracali do normalnego życia. Morderca sądowy ppłk Łapiński został cenionym adwokatem.
W przerwie procesu Pilecki zdołał szepnąć do swojej kuzynki: „Ja już żyć nie mogę, mnie wykończono. Bo Oświęcim przy tym to była igraszka”. To znamienne słowa, pozwalające porównać oba XX-wieczne totalitaryzmy. Rotmistrz nie miał wątpliwości, że ten czerwony jest gorszy od brunatnego.
Z prośbą o pomoc dla Witolda Pileckiego byli więźniowie Auschwitz pisali listy do premiera Józefa Cyrankiewicza – także więźnia tego niemieckiego obozu. U Bieruta interweniowali też państwo Newerly, uratowani przez rotmistrza w czasie wojny z getta. Wszystko bezskutecznie.
Winnych śmierci Pileckiego jest dużo więcej. To brutalni śledczy, sędziowie, a nawet adwokaci. Alicja Pintarowa np. nie kryła, że wykonuje instrukcje MBP. Część oprawców żyje do dziś, nie nękana przez wymiar sprawiedliwości III RP.