Zajawka OPINIE Pluzanski

i

Autor: Autor: SE Zajawka OPINIE Pluzanski

Pijani strażnicy i 20-letni komendant. Co było dalej? "Na sobotę słów kilka"

2021-10-02 6:07

W najnowszym felietonie Tadeusz Płużański odkrywa przed czytelnikami karty historii. - Kilku mężczyzn zapędzono na palący się dach, skąd musieli zrzucać piach na płomienie. Inni więźniowie (w tym kobiety) byli wpychani bagnetami i kolbami do baraku. Kiedy ludzie próbowali wydostać się na zewnątrz, strażnicy otworzyli ogień. Świadkowie widzieli, że strzelał sam komendant – na przemian z dwóch pistoletów i karabinu maszynowego. Ranni byli dobijani strzałem w tył głowy - pisze felietonista "SE"

Gęborski bez kary

4 października 1945 r. w obozie w Łambinowicach na Opolszczyźnie jego 20-letni komendant Czesław Gęborski wydał podwładnym rozkaz podpalenia jednego z obozowych baraków, w którym mieścił się magazyn sienników. Pijani strażnicy nakazali więźniom gaszenie pożaru. Ci nie mieli żadnych narzędzi, brakowało wody.

Kilku mężczyzn zapędzono na palący się dach, skąd musieli zrzucać piach na płomienie. Inni więźniowie (w tym kobiety) byli wpychani bagnetami i kolbami do baraku. Kiedy ludzie próbowali wydostać się na zewnątrz, strażnicy otworzyli ogień. Świadkowie widzieli, że strzelał sam komendant – na przemian z dwóch pistoletów i karabinu maszynowego. Ranni byli dobijani strzałem w tył głowy.

Niezależnie od opisanej zbrodni w Łambinowicach – przejętym po niemieckich okupantach obozie jenieckim Lamsdorf (tu Niemcy trzymali m.in. Witolda Pileckiego) – zginęła większość z kilku tysięcy męczonych tu po wojnie więźniów. Oficjalnie nazywany przesiedleńczym, w istocie był koncentracyjnym, stosowano nawet regulamin hitlerowskich obozów (opracował go Gęborski). Ludzie trafiali tu bez wyroku (najchętniej przyjmowano właścicieli dużych majątków, których byli automatycznie pozbawiani), wystarczał donos złożony w UB. Umierali z głodu, z powodu fatalnych warunków higienicznych, epidemii tyfusu, ciężkiej pracy (chorych i wycieńczonych całodniową pracą w polu traktowano jak zwierzęta pociągowe, zaprzęgając do wozów i przyczep). Komendant wydawał rozkazy znęcania się nad więźniami i rozstrzeliwania ich, własnoręcznie zabił kilkanaście osób.

Tydzień po pożarze, w wyniku śledztwa, Gęborski został zwolniony. Wniesiony przeciw niemu do sądu akt oskarżenia wymieniał 48 osób, które zginęły od kul i płomieni. Prawdziwa liczba zamordowanych 4 października 1945 r. do dziś nie jest znana. Zdaniem prokuratury spowodowanie masakry było samowolą komendanta, wynikającą z nienawiści do przetrzymywanych w obozie Niemców i Ślązaków, ale również chęci ukrycia rabunków na więźniach i mieszkańcach okolicznych wsi (dokonywali ich strażnicy obozowi, często pod dowództwem Gęborskiego, przebrani w mundury żołnierzy sowieckich lub niemieckich). Za przekroczenie obowiązków trafił nawet na krótko za kratki. Prokuratura ostatecznie umorzyła sprawę, a w 1947 r. Gęborski wrócił do pracy w milicji. Wkrótce wstąpił do katowickiego UB. Karierę zakończył w pionie bezpieczeństwa Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach. Śledztwa przeciwko Gęborskiemu prowadzili dalej Polacy i Niemcy (za zarzucane mu czyny, pospolite zabójstwo i zbrodnie wojenne, groziło mu nawet dożywocie), ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Do 2006 r., kiedy zmarł, pobierał wysoką resortową emeryturę.

Express Biedrzyckiej - Paweł Kowal: Dziś już rozumiem co to znaczy dyplomatołki