Pierwsze damy Francji

i

Autor: materiały prasowe

Pierwsze damy Francji. Valérie Trierweiler - co się robi, kiedy przestaje się być pierwszą damą?

2015-05-20 18:16

Prezentujemy fragmenty książki Roberta Schneidera „Pierwsze damy Francji”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Muza.

ROZSTANIE Z FRANÇOIS HOLLANDEM*

W sobotę dwudziestego piątego stycznia 2014 roku, o godzinie 18.48, w chwili gdy Valérie ledwie skończyła się pakować w Pałacu Elizejskim, zapada wyrok. Jest nim jedno jedyne zdanie przekazane przez François Hollande’a agencji AFP: „Oświadczam, że zakończyłem wspólne życie z Valérie Trierweiler”. Nie jest już pierwszą damą. Ale nie zgadza się na odwołanie od dawna planowanej wizyty w Indiach. Udaje się jej, choć nie bez trudu, wywalczyć, że po raz ostatni towarzyszyć jej będą w podróży jej szef gabinetu i oficerowie ochrony. Jakby wciąż była w Pałacu Elizejskim.

Następnego dnia, podczas lotu do Bombaju, była pierwsza dama, nawiązując do komunikatu w sprawie jej rozstania z prezydentem, mówi dziennikarce „Le Parisien”: „Kilka słów, mniej niż jedno na miesiąc z kilkunastu miesięcy wspólnie spędzonych od dnia jego wyboru”. Potem jej wyznaje: „Trzeba dwojga, by się kochać, wystarczy jedno, by się rozstać”. Jak dosadniej powiedzieć, że to on, tylko on chciał zerwania? Nie używa słowa „porażka”. Nie przypisuje sobie winy. Czy ma świadomość, że jej chęć pozostania wolną, niezależną kobietą, której dobitnym wyrazem stał się słynny tweet, była nie do pogodzenia z jej funkcją? Że musiała prędzej czy później doprowadzić do odejścia? Nie wspomina o tym. Woli mówić o przekleństwie władzy: „W pewnym momencie nie ma już życia. Nie doświadczaliśmy władzy w ten sam sposób. To doprowadziło do jakiegoś pęknięcia. Wolałabym normalne życie, może bylibyśmy dziś razem. Wiem, kim jestem, mogę spojrzeć na siebie w lustrze. Jestem wolna”.

WOLNA, tak brzmi na pierwszej stronie „Le Parisien Magazine” podpis pod zdjęciem Valérie. Słowo „wolny” pasuje też do François. Odkąd separacja została prawnie usankcjonowana, osoby z jego najbliższego otoczenia tak właśnie go opisują: „wolny” lub „wyzwolony”. W Ankarze, gdzie przebywa z wizytą, podczas gdy Valérie gości w Bombaju, jest w tak radosnym nastroju, że musiało to dotknąć jego byłą partnerkę.

CO SIĘ ROBI, KIEDY PRZESTAJE SIĘ BYĆ PIERWSZĄ DAMĄ

Co teraz zrobi Valérie? Wróci do dziennikarstwa? Uważa, że nigdy się z nim nie rozstała, ponieważ pisała recenzje książek. Ale wie, że przeszła na drugą stronę lustra, że powrót stamtąd jest ryzykowny i niewielu się udaje. François Hollande upewnił się u Denisa Olivennes’a, szefa mediów w koncernie Lagardere, że przyjmą ją z powrotem do pracy na przyzwoitych warunkach. Ale koledzy dziennikarze nie wybaczyli nacisków, do których się uciekała jako pierwsza dama, i nie przyjmą jej z szeroko otwartymi ramionami. Valérie chce również kontynuować działalność charytatywną. „Życie nie stanie w miejscu tylko dlatego, że nie jestem już pierwszą damą”, mówi podczas lotu na trasie Paryż–Bombaj specjalnemu wysłannikowi swojej gazety. „Będę dalej współpracować z Secours populaire, z Action contre la faim, z fundacją Danielle Mitterrand. I ze stowarzyszeniem ELA, bo oni pierwsi zgłosili się do mnie, kiedy byłam pierwszą damą, a potem w najtrudniejszym dla mnie momencie, po wpisie na Twitterze”. Ale teraz, pozbawiona „czarodziejskiej różdżki”, może mieć mniej chętnych do współpracy.

Mówi wprawdzie, że „odkryła świat, w którym zdrada się opłaca”, ale jednocześnie twierdzi, że nie żałuje osiemnastu miesięcy spędzonych w Pałacu Elizejskim, które ją „wzbogaciły”, pozwoliły jej „dostrzec nieznane sobie dotąd cechy własnej osobowości, osoby mniej egoistycznej, bardziej otwartej na ludzi będących w potrzebie”.

W pierwszym odruchu przyznaje, że „odczuwa raczej zawód niż złość”. A mecenas Giffard, wyraźnie w nastroju do zwierzeń, powiedziała dwudziestego trzeciego stycznia: „Valérie wciąż jest kobietą lewicową. Sądzę, że nie chce, by jej obecne kłopoty położyły się cieniem na pięcioletnich rządach François Hollande’a”. Inaczej mówiąc, nie zrobi nic, co mogłoby zaszkodzić jej obozowi, a więc szefowi państwa. Valérie była istotnie w takim stanie ducha w najtrudniejszym dla siebie momencie, czyli w chwili zerwania. Ale wciąż utrzymuje kontakty z François. Osoby z bliskiego otoczenia Valérie twierdzą, że ten zasypuje ją SMS-ami, a nawet utrzymują, że nie wszystko między nimi skończone. Bliscy znajomi François mówią coś wręcz przeciwnego: że to ona go zadręcza. W każdym razie kontaktują się ze sobą. Czyżby zmieniła zdanie?

Valérie źle znosi swoją nieobecność w mediach. Drugiego kwietnia 2014 roku, w dniu triumfalnego powrotu Ségolene Royal do rządu, aranżuje obiad z Alainem Delonem – marna pociecha! – by znaleźć się na pierwszej stronie „VSD” obok swojej rywalki. Tydzień później, w dniu, w którym François Hollande leci do Meksyku, wyraża na Twitterze swoje poparcie dla Maude Versini, która oskarża byłego męża, bliskiego znajomego meksykańskiego prezydenta, o naruszanie jej prawa do odwiedzin trójki dzieci. Valérie nie jest już pierwszą damą, ale dalej chce piętnować ludzkie krzywdy, zwłaszcza wtedy, kiedy ofiarami są kobiety. Ale kto jej teraz słucha? Jej słowa nie znajdują już większego oddźwięku, chyba że mogą wpędzić w kłopoty Hollande’a.

Nie wyklucza jednak, że napisze książkę. W końcu Cécilia, też zobowiązana w myśl postanowień aktu separacji do zachowania powściągliwości, wydała swoją, nie zdradzając żadnych tajemnic, i trafiła z nią na listę bestsellerów. Dla nielubianej przez Francuzów, niedowartościowanej Valérie byłby to sposób na ponowne zwrócenie na siebie uwagi i, co ważniejsze, na usprawiedliwienie się. Ostatnia próba rehabilitacji najbardziej niepopularnej pierwszej damy.

Robert Schneider, „Pierwsze damy Francji”, Wydawnictwo Muza S.A., Warszawa 2015

*Śródtytuły pochodzą od redakcji