Strajk ostrzegawczy pielęgniarek i położnych jest kierowany do Ministerstwa Zdrowia. Chcą zwrócić uwagę na istotne problemy, które dotykają służbę zdrowia, jak brak chętnych do pracy czy zbyt niskie zarobki. - Cały czas powtarzamy, kreatorem działań związku jest minister zdrowia i zobaczymy, co on zrobi. Może ktoś pójdzie po rozum do głowy i pochyli się nad tym, że projekt minimalnych wynagrodzeń personelu powinien być według innych zasad. Zarobków nie powinno się oceniać tylko po wykształceniu, ale też po odpowiedzialności, kwalifikacjach, po przygotowaniu zawodowym, a przede wszystkim po odpowiedzialności i wkładzie swoich sił. Przepraszam bardzo, ale medyk nie może być zrównany z administracją, bo to nas brakuje w tym systemie. To wiele czynników, które powinny być brane pod uwagę. Mówimy, że pielęgniarka wchodząca do systemu powinna zarabiać średnią krajową - powiedziała nam rzeczniczka prasowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, Krystyna Ptok.
Nie przegap: Koronawirus w Polsce. SZOKUJĄCE wyznanie pielęgniarki: UMIERAMY z wycieńczenia!
Strajk Ostrzegawczy - co myślą pielęgniarki?
Co same zainteresowane mówią o strajku ostrzegawczym? - Popieram protest. Pielęgniarki od dawna za mało zarabiają i myślę, że przez to nie ma kto pracować. To ciężki zawód, a nie każdy chce robić na 2-3 etaty, żeby jakoś utrzymać dziecko, rodzinę, dom. Tak nie powinno być. Młodzi ludzie wolą albo lżejszy zawód za te pieniądze albo wyjazd za granicę i mają rację - powiedziała nam Beata Dutkiewicz, wykonująca zawód od ponad 30 lat. Choć uważa, ze zawód nie należy do łatwych, a wręcz przeciwnie, nie żałuje, że go wybrała.