Umiera więcej pacjentów, kiedy pielęgniarek jest za mało
Krystyna Ptok mówi nam o zatrważających statystykach, które dotyczą średniego wieku pielęgniarek i położnych w Polsce.
Nie przegap: Strajk pielęgniarek. Ile tak naprawdę zarabia pielęgniarka w Polsce?
– Nasza sytuacja z roku na rok jest coraz bardziej dramatyczna w zakresie zabezpieczenia kadrowego. Średnia wieku pielęgniarek to prawie 53 lata, położnych – 50 lat, a w 2030 r. przeciętnie polska pielęgniarka będzie miała 60 lat – alarmuje szefowa związku zawodowego i podkreśla, że nie tylko chodzi o komfort pracy pielęgniarek, ale przede wszystkim o zapewnienie Polakom bezpieczeństwa. Okazuje się, że liczba pielęgniarek i położnych w systemie ochrony zdrowia bezpośrednio przekłada się na śmiertelność wśród pacjentów.
Nie przegap: Gdyby 70 tys. pielęgniarek przeszło na emeryturę, to trzeba byłoby zamknąć 1/3 szpitali!
– Z badań Międzynarodowej Organizacji Pracy wynika, że im mniej pielęgniarek i położnych w systemie ochrony zdrowia, tym wyższy wskaźnik umieralności pacjentów. Ubolewam nad tym, że mam XXI wiek, konstytucyjnych ministrów zajmujących się ochroną zdrowia i ja mam im tłumaczyć, dlaczego tak ważne jest zabezpieczenie opieki pielęgniarskiej pacjentom w szpitalach – nie kryje rozżalenia Krystyna Ptok.
Dziś w zawodzie jest aktywnych ok. 250 tys. pielęgniarek i położnych, ale 10,5 tys. w tym roku zyskuje prawa emerytalne. Absolwentów wyższych szkół jest zaledwie 5,6 tys., a to zawodu trafiło i tak ok. 3,6 tys.
– Widać więc, że zabezpieczamy tylko 1/3 luki po pielęgniarkach i położnych przechodzących na emeryturę. A młodych osób do 30 lat w zawodzie mamy zaledwie 10 tys. Nie wiem w jak ciężkich warunkach, w perspektywie tych 9 lat, będą pracować ci młodzi ludzie. Sytuacja polskich pielęgniarek jest dramatyczna – zaznacza przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Protesty i spór z rządem o wynagrodzenia
Krystyna Ptok podkreśla, że do wejścia do zawodu z pewnością nie zachęca wysokość płac. Choć szefowa związku zaznacza, że nie nazwałaby ich głodowymi, to jednak są – w jej ocenie – zdecydowanie niewystarczające.
– Jeśli pielęgniarka, która jest specjalistą w dziedzinie, nie osiąga średniej krajowej brutto, to dla państwa, jest to uwłaczające. Są osoby, które przekraczają tę średnią, ale są osoby, które zarabiają poniżej średniej krajowej. Teraz GUS-owi lepiej wypadnie, bo są dodatki covidowe, więc pokażą, jak wynagrodzenie wzrosło – wskazuje.
Sytuacji nie poprawi, a wręcz pogorszy, zdaniem pielęgniarek, minimalny wzrost wynagrodzeń od 1 lipca i zmiany we współczynniku decydującym o wysokości pensji.
Nie przegap: Strajk pielęgniarek w Kielcach. Ciężka praca jak niewolnictwo? "Każą nam pracować za dwie miski ryżu"
– 150 tys. pielęgniarek sytuuje się na poziomie osób, które nie posiadają wykształcenia medycznego. Ministerstwo do oceny przyjęło jeden wskaźnik – wykształcenie i jest to niezgodne ze schematem genewskim Międzynarodowej Organizacji Pracy, który mówi, że przy ustalania wysokości wynagrodzenia pracownika, bierze się pod uwagę nie tylko wykształcenie, ale też doświadczenie zawodowe, warunki pracy, decyzyjność, odpowiedzialność za innych pracowników i przede wszystkim środowisko pracy pod kątem czynników biologicznych, chemicznych – mówi nam Krystyna Ptok.
– Będziemy mieli taką sytuację, że pielęgniarka po licencjacie, z 3-letnim stażem pracy dostanie takie samo wynagrodzenie, jak pielęgniarka po licencjacie, która ma 30-letnie doświadczenie. Chyba to jest różnica, bo ta jest mistrzem w zawodzie, a ta jeszcze czeladnikiem – dodaje.
W poniedziałek 7 czerwca odbyło się 11 manifestacji, w których udział wzięło ponad 4 tys. pielęgniarek, pielęgniarzy, położnych i osób popierających protest. Z kolei 1 lipca przedstawiciele Związków Zawodowych reprezentujących branżę ochrony zdrowia oraz samorządów zawodowych zawodów medycznych, zwrócili się do premiera Mateusza Morawieckiego, prezesa Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Andrzeja Dudy z wnioskiem o odwołanie ministra zdrowia Adama Niedzielskiego.