Sylwia Spurek kontra Donald Tusk! A zaczęło się… od Przemysława Czarnka. Zaskakująca kombinacja, trzeba przyznać. Ale od początku. Ogromne emocje wywołało wystąpienie posłanki Lewicy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, podczas mijającego posiedzenia Sejmu. - Jedyny język, jaki pan zna, to język nienawiści i szczucia. (...) Nie jest pana prawem, nie jest pana kompetencją odmawianie uczniom, młodzieży, nauczycielom i żadnej mniejszości prawa do korzystania z konstytucyjnego prawa do gromadzenia się i wyrażania własnych poglądów – grzmiała w stronę Czarnka posłanka. Minister edukacji i nauki wielokrotnie narażał się swoimi wypowiedziami, tym razem na celowniku znalazły się jego słowa wypowiedziane po sobotniej Paradzie Równości w stolicy.
- Widzieliście państwo zdjęcia z tej parady tak zwanej równości, bo to z równością nie ma nic wspólnego. Widzieliście tam osobników ubranych dziwacznie, jakiegoś mężczyznę ubranego jak kobieta. Czy to są ludzie normalni państwa zdaniem? - dywagował w TVP Czarnek. Okazuje się, że Spurek ma ciekawą teorię dotyczącą takiego, a nie innego dyskursu politycznego członków obecnego rządu. Jej zdaniem… to wina Tuska. - To, że MEN Przemysław Czarnek może mówić o ludziach takie rzeczy, że Polska może stać się europejską stolicą homofobii, to zasługa Donalda Tuska i innych, którzy(e) przez lata zamykali oczy na łamanie praw człowieka osób LGBTI. Pamiętajmy, Minister Czarnek to ich „zasługa” - stwierdziła na Twitterze.