"Super Express": - Eksperci ekonomiczni Platformy Obywatelskiej opierają swój światopogląd na przekonaniu, że to co prywatne działa lepiej od tego co wspólne. Dlaczego Bronisław Komorowski się tego wstydzi?
Jakub Szulc: - W poglądach i zachowaniu marszałka Sejmu nie ma niczego, co by wskazywało na odejście od takiego światopoglądu. Ale marszałek wie i pamięta o tym, że służba zdrowia nigdy i nigdzie nie jest w pełni urynkowiona. Spójrzmy na USA, kraj, w którym na ochronę zdrowia wydaje się najwięcej środków - tam jest tendencja odwrotna, czyli odejście od urynkawiania ochrony zdrowia. Bo zdrowie pacjenta nie może być przedmiotem gry rynkowej. Elementy konkurencji są potrzebne w poszczególnych aspektach - np. odnośnie świadczeniodawców, żeby zapewnić jak najwyż-szy standard usług. Zresztą, całkowicie wolnemu rynkowi w służbie zdrowia sprzeciwia się polska konstytucja.
- Tak samo uważa Jarosław Kaczyński: należy utrzymać publiczną służbę zdrowia, a równolegle testować skomercjalizowaną.
- Jest jedna różnica. Ale zasadnicza. Kaczyński uważa, że szpital publiczny to taki, który działa w formie określonej ustawą - czyli samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej (SPZOZ). Zaś Komorowski uważa, że szpital publiczny to taki, który korzysta ze środków publicznych. I Platforma cały czas działała w tym kierunku. Proszę zwrócić uwagę, że szpitale w Polsce - nieważne czy prowadzone jako SPZOZ-y, czy spółki prawa handlowego - korzystają z kontraktu z NFZ. Czyli ich pacjenci są leczeni bezpłatnie. Służba zdrowia powinna być zorganizowana w sposób jak najbardziej efektywny. Co to znaczy? Że powinniśmy odejść od modelu, w którym żyjemy od 1991 r., czyli SPZOZ, w kierunku modelu najbardziej sprawdzonego na świecie, czyli spółki prawa handlowego.
- Co dalej z krytykowanym przez wszystkich NFZ?
- Tu musimy działać po kolei, bez szkodliwego pośpiechu. Najpierw zajmijmy się koszykiem świadczeń gwarantowanych. Potem wiarygodną wyceną świadczeń medycznych. I dopiero to pozwoli nam na decentralizację NFZ. Wojewódzkie oddziały powinny być niezależne. Centrala powinna tylko spinać i narzucać ogólne reguły.
- Komercjalizacja służby zdrowia postrzegana jest jako przerzucanie ciężaru na samorządy. Co się stanie, jeżeli nie będą one w stanie poradzić sobie z taką sytuacją? Jednak prywatyzacja?
- Przede wszystkim nie zgodzę się z takim postrzeganiem komercjalizacji. W ten sposób przedstawia ją prezes Kaczyński. Samorząd także dziś odpowiada za swoje placówki, niezależnie czy są spółkami, czy nie. Nie ma tu niczego nowego. Zobowiązanie do zabezpieczania polityki zdrowotnej znajduje się w ustawach samorządowych od początku ich istnienia. Jaka jest różnica między szpitalem pracującym na starych zasadach a takim w formie spółki, jeżeli oba wpadają w tarapaty? W obu przypadkach długi szpitala przejmuje samorząd. W przypadku spółki można jednak przeprowadzić restrukturyzację, ugodę z wierzycielami. W przypadku SPZOZ ta możliwość nie istnieje.
- Czy urząd prezydenta ma w ogóle jakieś możliwości w dziedzinie służby zdrowia?
- Oprócz inicjatywy ustawodawczej czy prawa weta głowa państwa powinna spinać poszczególne punkty widzenia na to, jak zorganizować system ochrony zdrowia. Każdy, kto będzie pełnił rolę głowy państwa, powinien być takim rozjemcą. Chciałbym, żeby wyciszał spory polityczne, które w przypadku służby zdrowia niczemu dobremu nie służą. I taką szansę widzę w wyborze Bronisława Komorowskiego. Jego zwycięstwo oznaczać będzie służbę zdrowia dostępną dla każdego pacjenta, nieodpłatną i o wysokiej jakości.
Jakub Szulc
Wiceminister zdrowia w rządzie premiera Donalda Tuska, poseł Platformy Obywatelskiej, ekonomista