Super Express: We wszystkich resortach trwają audyty, czy w swoim dopatrzyła się już pani jakichś nieprawidłowości w spadku po poprzednikach?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Z satysfakcją muszę powiedzieć, że na szczęście resort, w którym mam przyjemność teraz pracować naprawdę dość dobrze pracuje i że poprzednia władza stosunkowo mało zaingerowała politycznie także w skład personalny. Sporo osób pracuje tu od wielu lat, mają bardzo dobre i określone kompetencje. I to jest satysfakcja, że jednak coś przetrwało bez politycznej ingerencji poprzedniego rządu i dzięki temu można zachować instytucjonalną kontynuację. To oczywiście nie znaczy, że wszystko jest idealnie, bo audyt trwa także w jednostkach podległych.
- I są już jakieś pierwsze wnioski?
- Na jego podstawie będziemy patrzeć w jaki sposób działać dalej, bo już widać, że były nieprawidłowości. Ja mam jednoznaczne stanowisko: jeśli ktoś działał dobrze i pro państwowo, to dalej będziemy pracować dla dobra kraju. Ale jeśli zostaną zdiagnozowane, a już widzę, że zostaną, jakiekolwiek nieprawidłowości i działania na szkodę państwa, jakieś nadużycia finansowe, to konsekwencje muszą być i będę podejmowała jednoznaczne decyzje. Ludzie, którzy działali na szkodę państwa nie mogą pozostać na stanowiskach i dalej czynić tej szkody.
- W zeszłym tygodniu podczas konferencji prasowej Ursuli von der Leyen i Donalda Tuska padła informacja, że pierwsze odblokowane środki z Unii trafią do nas jeszcze w tym roku. Nic się w tej sprawie nie zmieniło?
- Nic się nie zmieniło. Jeśli chodzi o płatność z KPO to poszedł już pierwszy wniosek i tutaj pieniądze będą prawdopodobnie pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku. Równocześnie jeszcze w tym roku otrzymamy najprawdopodobniej około 5 mld euro z programu RePowerEU na zieloną transformację energetyczną. Z perspektywy zwykłego obywatela to są pieniądze na tanią, zieloną, polską energię, która się przełoży na niższe rachunki.
- Ale słyszała pani, że sukces ws. odblokowania pieniędzy z Unii przypisuje sobie Prawo i Sprawiedliwość? Według nich to zasługa Mateusza Morawieckiego i jego rządu.
- Fundusze z puli KPO leżały na stole od dwóch lat. Nie trafiły do Polski z jakichś powodów i wszyscy wiemy z jakich. Teraz, to co nie było możliwe w ciągu dwóch lat, zdarzyło się w ciągu dwóch dni. Jest więc chyba oczywiste gdzie jest sprawczość i wola polityczna. Zdarzyło się to podczas wizyty pana premiera Tuska, gdzie też bardzo jasno powiedział jak to dla nas ważne. Wysiłek był też po stronie i ministerstwa sprawiedliwości i ministra ds. europejskich i ministerstwa funduszy. Wszyscy wspólnie pracowaliśmy żeby o te pieniądze wystąpić jak najszybciej. Natomiast jeśli chodzi o samo negocjowanie programu RePowerEU, to rzeczywiście było ono prowadzone przez poprzednich urzędników przez kilka miesięcy i tu jest minimalna zdolność do działania ponad podziałami politycznymi. Z satysfakcją przyznaję, że to miało miejsce. Dobrze, że zdarzyło się chociaż tyle. (…)
- Ale tu zaczynają się schody, bo dalsza wypłata pieniędzy już z KPO wymaga realizacji kamieni milowych, w tym tego najważniejszego, czyli przywrócenia praworządności. Temu sprzeciwia się prezydent Andrzej Duda, który w liście do marszałka Sejmu Szymona Hołowni napisał wprost, że nie będzie jego zgody na podważanie statusu powołanych przez niego sędziów. Sprawa zdaje się zamknięta do końca kadencji obecnej głowy państwa. Więc pytanie co z europejskimi pieniędzmi dla Polski w tym kontekście?
- Bardzo boleję nad tym, że taka jest postawa pana prezydenta. Praworządność to jest oczywiście element naszej obecności w Unii Europejskiej, na to się umówiliśmy ze wszystkimi państwami unijnymi, że będąc częścią Wspólnoty wszyscy będziemy państwami praworządnymi. Umówiliśmy się na to nie dlatego żeby dostawać jakieś pieniądze, tylko dlatego, że tak jest dobrze dla każdego z nas. Dobrze jeśli mamy ufność, że sędziowie nie podlegają presji politycznej tego czy innego rządu. To sprawa fundamentalna, która jest jednocześnie fundamentalną wolą polityczną tego rządu i całej koalicji, mojego ugrupowania, czyli Polski 2050. To jest trzon naszego DNA aby praworządność w Polsce odbudować. Nie dla Unii, dla nas. Dlatego boleję nad postawą prezydenta. Ale cały plan przywracania w Polsce praworządności, który zaprezentował pan minister Bodnar w Unii Europejskiej zawiera różne elementy legislacyjne, które będzie bardzo trudno przeprowadzić bez podpisu pana prezydenta. Są też jednak elementy dotyczące uchwał czy rozporządzeń podejmowanych przez samego ministra sprawiedliwości, pewnej praktyki działania wobec sędziów i wobec systemu sprawiedliwości, która będzie przez ten rząd podejmowana. (…) Jestem przekonana, że nawet jeśli okaże się, że współpraca z panem prezydentem w odbudowie praworządności dla polskich obywateli okaże się niemożliwa, to w samej Unii Europejskiej zdołamy zrealizować nasz plan w takim stopniu, że fundusze Polaków nie będą zagrożone.
- „Bronimy wolności i niezależności mediów” grzmią politycy PiS okupujący budynki TVP. Co im pani odpowie?
- Ja to widzę tak, jak to dosłownie wygląda: jedna partia broni swojej telewizji. Nie ma tam obywateli, nie ma tłumu Polaków broniących tego „pluralizmu”, nie ma przedstawicieli żadnego innego ugrupowania. Jest jedna partia, która zawładnęła telewizją, która powinna być publiczną. (…) Ale my przywrócimy TVP obywatelom.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka
Listen on Spreaker.