Ostatnie wpisy Pawłowicz wywołały burzę w Internecie. Zaczęło się od "żarciku" pod adresem pierwszej damy Francji. Najpierw pod opublikowanym w sieci zdjęciem francuskiej pierwszej pary, czyli państwa Macronów napisała: - A podobno eksponatów w muzeum nie wolno dotykać. A potem nie wycofała się ze swoich słów, tylko zaczęła umieszczać kolejne uszczypliwe komentarze. Na uwagę jednego z internautów, że przecież posłanka jest starsza od Brigitte Macron, parlamentarzystka dumnie odpisała, iż wniosek z tego płynie taki: - Że ona jest muzeum,a ja ciągle liceum...
Jakby tego było mało posłanka Prawa i Sprawiedliwości wrzuciła na Twittera kilka zdjęć, dwa swoje, a dwa przedstawiające panią Macron. W tym jedno - okładkę gazety. Wielu komentatorów zwróciło uwagę, że okładka, na której ma być przedstawiona żona Macrona w bikini to fejk. Ale to najwyraźniej nie dotarło do posłanki, co więcej, Pawłowicz poszła w zaparte i nie usunęła wpisu. Wytłumaczyła za to, że fejk nie jest fejkiem, bo... "buzia" się zgadza: - Jeden to mem,buzia to 100% prawda.
- Proszę potraktować jedno zdjęcie jako mem.Drugie jest w 100% prawdziwe.Moje są oba prawdziwe Jakże zakłamane i nieznośnie mentorskie są osoby piszące dla gazet i pism.Proszę zająć się własną rzetelnością i swymi dziećmi, np sprawdzić czy odrobiły lekcje.I ew. je pouczyć - odpisała jednemu z dziennikarzy Marcinowi Makowskiemu, który zwrócił posłance uwagę i napisał:- wstyd, co Pani tutaj wyprawia. I podanie dalej fejka ze zdjęciem z plaży Pani Macron jest tylko wierzchołkiem góry lodowej..