"Pana zachowania, będące wynikiem Pana choroby alkoholowej, są nie do zaakceptowania w świetle przyjętych norm kulturowych. Kompromitują nie tylko Pana osobiście, nie tylko ważny urząd, który Pan piastuje w Unii Europejskiej, ale kompromitują i obrażają też obywateli państw członkowskich" - czytamy w liście posłanki PiS do szefa Komisji Europejskiej. Nam posłanka PiS tłumaczy, że nie liczy na odpowiedź. - Ale wobec wszechobecnego przyzwolenia w Europie na alkoholowy problem pana Junckera, po prostu musiałam ten list napisać. Pierwotnie na końcu listu zwróciłam się do niego, że skoro nie potrafi sobie poradzić z piciem, to niech poda się do dymisji. Usunęłam jednak to zdanie, żeby nie było zbyt ostro - kwituje nam Pawłowicz.
Incydent z papieżem nie był pierwszym tego typu zachowaniem Junckera. W przeszłości zdarzało mu się na przykład powitać węgierskiego premiera słowami "dyktator idzie", innym razem chwiejnym krokiem wysiadał z limuzyny. Opozycji jednak nie w smak list posłanki PiS. - Nie wiem, czy pani poseł Pawłowicz ma jakiekolwiek kompetencje w tym zakresie, o którym pisze. Jedna pani Pawłowicz uważa, że szef KE, w której Polska ma znaczące interesy, jest alkoholikiem. Dla mnie ten list jest skandaliczny - mówi nam Cezary Tomczyk (33 l.) z PO.