"Super Express": - Prezydent Obama konsultuje ze światowymi przywódcami ewentualną interwencję w Syrii. W kancelarii prezydenta Komorowskiego podobno telefon milczy. Skąd to lekceważenie kraju, który za Amerykanami poszedł do Afganistanu i wbrew stanowisku ONZ do Iraku?
Paweł Zalewski: - Amerykański prezydent konsultuje ewentualną interwencję w Syrii z krajami, które są członkami Rady Bezpieczeństwa, co jest zrozumiałe. Jeśli pojawi się zgoda Rady Bezpieczeństwa, to cała akcja będzie miała charakter interwencji ONZ. Polska nie jest członkiem Rady Bezpieczeństwa, ale Amerykanie konsultują się z prezydentem i premierem przez Ambasadę USA w Warszawie.
Myśli pan, że deklaracja prezydenta Komorowskiego z 15 sierpnia, że czas polskich ekspedycji wojskowych się skończył, mógł mieć na to wpływ?
Nie sądzę. Jeżeli do tej interwencji dojdzie, wystarczą do niej siły amerykańskie zapewne przy wsparciu sojuszników, głównie Francuzów i Brytyjczyków. Amerykanie znają nasze stanowisko i rozumieją, że najważniejsze dla nas jest zapewnienie bezpieczeństwa wschodnim granicom NATO.
W środę premier zadeklarował, że Polska nie planuje zaangażowania w Syrii. To dobre stanowisko, kiedy wszystkie liczące się kraje Zachodu nie ukrywają, że w razie potwierdzenia się informacji o tym, że to syryjski reżim użył broni chemicznej, będzie karna ekspedycja?
Powtarzam jeszcze raz, główne zadanie polskich sił zbrojnych jest związane z wypełnieniem funkcji kraju granicznego NATO. Polskie siły są na tym skoncentrowane. Rozpraszanie ich nie miałoby sensu. Mówię o ekspedycji karnej, do której Amerykanie nie potrzebują wsparcia sojuszników tak, jak w Afganistanie i Iraku, gdzie chodziło o zajęcie terytorium kraju. My koncentrujemy się na bezpieczeństwie NATO w Europie Wschodniej i nikt od nas nie oczekuje szerszego zaangażowania na Bliskim Wschodzie.
Trochę mnie dziwi, że dopiero po tygodniu od wydarzeń z przedmieść Damaszku premier zdecydował się w końcu odnieść do sprawy. Czemu? Jak na kraj, który deklaruje się być w awangardzie wszystkich wydarzeń na świecie, to zaskakująca postawa.
Polski premier zabrał głos wówczas, gdy sekretarz Kerry i wiceprezydent Biden zasugerowali możliwość karnej ekspedycji. Dopiero to stworzyło moment, w którym premier Tusk powinien przedstawić polskie stanowisko w tej sprawie, co też się stało.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Paweł Zalewski. Europoseł PO