„Super Express”: – CBA wykryło nieprawidłowości na kontach Adama Hofmana właśnie teraz, kiedy wybuchła afera korupcyjna w rządzie. Przypadek?
Paweł Wojtunik: – Kontrolę rozpoczęliśmy w listopadzie 2012 roku. Trwała ona do sierpnia 2013. Później prowadziliśmy czynności pokontrolne. Między innymi odpowiadałem na zastrzeżenia składane przez posła. Zawiadomienie do prokuratury wysłaliśmy w poniedziałek, czyli jeszcze przed realizacją w sprawie teleinformatycznej. Decyzję o zawiadomieniu podjął bezstronnie dyrektor Departamentu Kontroli CBA.
– Jaka jest ranga dowodów w sprawie Hofmana. Mocne, słabe?
– To oceni prokuratura.
– Czy nie obawia się pan, że CBA może być teraz postrzegane jako działające na polityczne zamówienie?
– CBA nie ma żadnej barwy politycznej. Wikłanie Biura w politykę jest stanowczym nadużyciem. Kontrole są prowadzone systematycznie i wynikają z rutynowych analiz oświadczeń majątkowych. Niestety, czynności wobec znanych osób zawsze wzbudzają takie spekulacje.
– Zmieńmy temat. Kiedy zaczęła się największa afera łapówkarska w historii Polski?
– Czynności operacyjne CBA rozpoczęły się na wiosnę 2010 r. Nasze ustalenia i dowody przekazaliśmy prokuraturze, jej śledztwo rozpoczęło się w 2011 r.
– Ilu osobom postawiono zarzuty?
– Kilkudziesięciu.
– Jakich kwot dotyczą te łapówki, nadużycia i ustawione przetargi?
– Łapówki – co najmniej kilku milionów. Natomiast skalę zdefraudowanych pieniędzy czy zagrożonych projektów na chwilę obecną trudno jest wyliczyć. W tej sprawie aresztowano już wiele osób. Np. przedwczoraj decyzją sądu do aresztu zostały wysłane trzy osoby. Aresztowania dotyczą m.in. wiceprezesa GUS i wiceminister MSW. Ubolewam nad tym, bo to przecież niszczy autorytet państwa.
– Jeśli afera będzie dotyczyć także poważniejszych osób, to nie zabraknie panu odwagi, aby postawić im zarzuty?
– Sprawy, które do tej pory prowadziło CBA – wobec komisji majątkowej, wobec nadużyć w wojsku i w resorcie spraw wewnętrznych czy wobec mojej matczynej instytucji, czyli policji – pokazują, że nie brakuje nam odwagi. Pana pytanie motywuje mnie tak jak odkręcone koło w moim samochodzie. Zresztą to wydarzenie jeszcze bardziej mnie utwierdza w przekonaniu, że w swoich działaniach znajduję się na dobrej drodze.
– No właśnie, jak się to skończyło?
– Jeszcze poddaję się czynnościom procesowym. Przy czym jestem świadomy trudności w ustaleniu sprawcy. Czasem słyszę, że to ja sam odkręciłem sobie to koło.
– Ale pan ma ochronę...
– Nie mogę mówić o szczegółach, ale rzeczywiście znajduję się pod opieką Biura Ochrony Rządu.
– Jak najczęściej wygląda mechanizm wysysania pieniędzy z państwowych urzędów?
– Nie wciągnę się w rozmowę, która może mieć charakter instruktażowy. Są osoby, które znają ten mechanizm dobrze i korzystają z niego – i właśnie te osoby ścigamy. Wszystko rozpoczyna się na etapie specyfikacji zamówienia. Odpowiedni pomysł nazbyt często rodził się w głowach osób, które na tym zarabiały, a nie w głowach urzędników. Rozmawiamy teraz o sprawach, które zostały udowodnione i nie uległy przedawnieniu. Nie chcę mówić o legendach krążących na temat zamówień informatycznych z lat 90., którymi z różnych powodów nie możemy się już zajmować. To nie jest tak, że korupcja w informatyzacji pojawiła się dopiero kilka lat temu i wiąże się tylko z pewnymi specyficznymi opcjami politycznymi i środowiskami. To jest patologia, która trawiła nasz kraj od lat.
– Politycy opozycji chcą, żeby Radosław Sikorski ustąpił ze stanowiska, ponieważ naczelniczka z jego resortu jest zamieszana w proceder wyłudzania pieniędzy...
– Nie jestem politykiem, nie będę oceniać tych żądań. Z mojego punktu widzenia interesujące są tylko zarzuty karne.
– Natomiast z punktu widzenia szefa tabloidu interesujące jest, czy naprawdę pomiędzy wspomnianą naczelniczką a byłym wysokim urzędnikiem tego resortu wybuchła miłość? Czy związki emocjonalne między nimi miały duży wpływ na przetargi? Proszę odpowiedzieć, bo przecież procesowo to nie jest ważne.
– Procesowo takie okoliczności bywają ważne. Ale powiem tak: urzędnicy też potrafią się kochać i też mają emocje. Przy różnych procedurach, które wynikają z istoty ich pracy – choćby np. przy procedurach przetargowych – mogą się zawiązać takie związki.
– Zacytuję pana: „Zachęcam do kontaktu, na bezpłatną infolinię, do naszych delegatur. Ktoś, kto zgłosi korupcję, zanim my do niego przyjdziemy o szóstej rano, korzysta z dobrodziejstwa niekaralności. Dotyczy to osób innych niż urzędnicy, a urzędnicy – ze złagodzenia kary”. Czy pan się nie boi, że zaczną wam szturmować CBA?
– Jesteśmy na to gotowi. Z każdym rokiem zaufanie do CBA wzrasta i mamy coraz więcej sygnałów od obywateli. Sprawa wielkiej afery korupcyjnej – o której teraz rozmawiamy – pokazuje, że tymczasowo aresztowana została również jedna z szeregowych pracownic firmy informatycznej. Jest to apel do osób, które uwikłały się w sytuację, która ich przerasta. Prawo polskie – artykuł 229 paragraf 6 Kodeksu karnego – pozwala na takie ich potraktowanie, o jakim wspomniałem. Przepis ten powstał, aby rozbić solidarność dających i biorących łapówki. Zachęcam do korzystania z dobrodziejstw tego przepisu. Zachęcam do dzwonienia pod numer: 800-808-808. Zapewniamy dyskrecję, bezpieczeństwo i pomoc.
– Ale jak to: dyskrecję? Przecież nazwisko takiej osoby znajdzie się w aktach sprawy.
– Jeżeli ktoś do nas dzwoni anonimowo, to my nie próbujemy wyśledzić, kim on jest. Dla nas każdy sygnał o zaistniałej nieprawidłowości jest istotny. Wielokrotnie rozmawiałem z osobami, które były uwikłane w proceder łapownictwa i wiem, jak ciężko jest się z niego wyrwać. Ale lepiej jest wyrazić skruchę i przestać brnąć w większe problemy, niż wylądować w areszcie i stracić wszystko.