Paweł Śpiewak

i

Autor: East News

Paweł Śpiewak: Za pięć lat Duda przegra z Tuskiem

2015-08-08 4:00

Profesor Paweł Śpiewak o inauguracji Andrzeja Dudy i zakończonej prezydenturze Bronisława Komorowskiego w rozmowie z Super Expressem.

"Super Express": - Prezydent Andrzej Duda w inauguracyjnym orędziu mówił, że chce być prezydentem wszystkich Polaków, powtórzył też swoje obietnice z kampanii wyborczej. Da radę je zrealizować?

Paweł Śpiewak: - Bardzo życzliwie traktuję zobowiązania pana prezydenta i chciałbym, żeby je traktował z należytą powagą. Uprawnienia ma jednak niewielkie. Prezydent może wpływać na wojsko, służby specjalne, ale w sensie prawnym bez stabilnej i przyjaznej większości w parlamencie nie jest w stanie zdziałać zbyt wiele. Może co najwyżej wetować ustawy. Misja prezydenta polega na tym, że może wprowadzać do debaty publicznej nowe wątki, problemy, w ten sposób wzbogacać dyskurs polityczny. Pełni raczej rolę pośrednią niż bezpośrednią.

- Andrzej Duda mówi o zasypywaniu podziałów. Czy jednak ten Rów Mariański między zwolennikami PO i PiS nie jest już na tyle głęboki, że na jego zasypanie nie ma szans?

- Ja myślę, że to jest prawie bez szans. Ale można ten konflikt pogłębić albo częściowo zmniejszyć. Już samo to byłoby wielkim sukcesem. Można to osiągnąć tylko wtedy, jeżeli z ust polityków będą padały argumenty merytoryczne, a nie ideologiczne.

- Zbliżają się wybory parlamentarne. Andrzej Duda zapowiedział, że będzie jeździł po Polsce, kontynuując spotkania z Polakami z kampanii prezydenckiej. Chyba trudno będzie uniknąć skojarzeń z kampanią Prawa i Sprawiedliwości?

- Ale prezydent może ten objazd robić taktownie. Wcale nie musi to być jawne wsparcie dla PiS. Jestem o tym przekonany. O tym, w jakim stosunku Prawo i Sprawiedliwość wygra z PO, zadecyduje nie Andrzej Duda, ale Platforma Obywatelska. Jeżeli dalej będzie wyglądać to tak, że baronowie stawiają swój interes wyżej niż interes wspólnoty politycznej, a do tego okaże się, że nie ma w PO żadnego przesłania ideologicznego, a jedynym mianownikiem są wspólne interesy, porażka partii rządzącej będzie bardzo dotkliwa.

- Kadencję zakończył Bronisław Komorowski. Jak ocenia pan jego prezydenturę?

- Jeśli patrzeć przez pryzmat końca kadencji, to jest to straszna klęska. Która przysłoniła nawet jakieś sukcesy, które w ciągu pięciu lat miały miejsce. Porażka w kampanii, w której wygranie zdawało się pewne, to wielka sztuka.

- W dodatku z kandydatem nienależącym wcześniej do pierwszej ligi politycznej?

- Kandydatem, który był wyciągnięty sroce spod ogona. Ja byłem pewien, że Komorowski na pewno wygra, nie wiedziałem, kto to jest Duda. Dziś nadal do końca nie wiemy, kim jest Andrzej Duda, ale wiemy, że jest prezydentem.

- Wspomniał pan, że były jakieś blaski w prezydenturze Komorowskiego. Co uważa pan za sukces?

- Na pewno działania w dziedzinie obronności, wzmocnienia armii i bezpieczeństwa. Także podejmowanie wysiłków w kwestiach polityki prorodzinnej. Ale mam chyba za krótką pamięć albo nie przeanalizowałem tej prezydentury dokładnie, nie mam jednak poczucia, by Bronisław Komorowski stworzył jakąś wyrazistą linię, motyw, który sprawiłby, by o tej prezydenturze mówić pozytywnie. Prezydent odpowiada za pamięć zbiorową. Czy ma tu jakieś sukcesy? Wątpię. Czy dokonał czegoś w polityce zagranicznej? Nie przypominam sobie. To była prezydentura spokojna, co jest wartością, nie sądzę jednak, by jakieś działanie pozostało w pamięci Polaków.

- Aktywność z końca kampanii była spowodowana chęcią pozyskania wyborców Pawła Kukiza, który w wyborach uzyskał ponad 20 proc. poparcia. Skąd wziął się taki wynik?

- Na to poświęcić można byłoby całą opowieść. Wydaje się, że źródłem jego siły było zmęczenie elitami politycznymi. Tym, że rządzą nami na zmianę dwie oligarchie partyjne. Decydują one o życiu politycznym, narzucają swój język nienawiści i wzajemnej podejrzliwości. Nie ma pewności, kogo te partie reprezentują. Siła Kukiza była siłą retorycznie mocną, jednak nie ma on pomysłu na stworzenie czegoś trwałego, w dodatku mocno się zradykalizował. Wydaje się więc, że nawet pana wnuki będą narzekać na duopol PO i PiS.

- Na ile sukces Andrzeja Dudy wynikał z wycofania się Jarosława Kaczyńskiego?

- Sukces Dudy wynikał po części z jego energii, ale przede wszystkim ze zniechęcenia Platformą Obywatelską. Wyborcy PO głosują przeciwko PiS, a wyborcy PiS przeciwko PO. Natomiast sam fakt, że Jarosław Kaczyński umiał to rozegrać tak, że ma szansę na podwójne zwycięstwo jesienią, świadczy o wielkiej inteligencji i o tym, że po wyjeździe Tuska jest to najwybitniejsza postać polskiej polityki.

- Donald Tusk wróci jeszcze do polskiej polityki?

- Nie tylko wróci, ale w 2020 roku pokona Andrzeja Dudę i będzie prezydentem. Szczególnie że za pięć lat ludzie będą tak zmęczeni rządami PiS, że tłumnie zagłosują na PO.

Zobacz: Michał Karnowski: to początek nowego rozdania

Przeczytaj też: Rafał Ziemkiewicz komentuje: Duda nie dał się pętakom

Nasi Partnerzy polecają