Paweł Sieger: Wałach europejski

2015-01-02 17:03

Istnieje w przyrodzie ożywionej takie urządzenie jak wałach. Wałach to jest takie coś organicznego, co posiada cztery kopyta, słuszną masę, jest wykorzystywane do przemieszczania się, transportowania, orania oraz różnych terapii. Ale najważniejsze, że wałach nie narobi problemów alimentacyjnych, ponieważ nie posiada ten-tegesowego uzupełnienia. Znaczy się – wałach nie posiada cojones.

Hodowcy i właściciele czterokopytnych chwalą sobie odjęcie ogierowi cojones bo to uspokaja danego osobnika, łatwiej się takie coś tresuje, kształtuje, czyli – znaczy się – wykorzystuje na wciąż. Można więc stwierdzić, że wałaszenie wprowadza spokój i harmonię w stadzie. Oraz w domu i zagrodzie.
Jak wiemy – dzięki filmowi „Rejs” oraz telewizyjnemu technikum rolniczemu – koń to takie zwierzę, które wydaje dźwięki paszczą. Oczywiście, zwałaszony koń także wydaje dźwięki paszczą, bo odjęcie koniu cojones nie wpływa na wydawanie dźwięków [no, może są tylko troszkę wyższego tonu]. Dzięki wspomnianym pozycjom edukacyjnym wiemy również, że wałach to nie mustang, więc niewiele w nim narowistości, krnąbrności i hardości.
Czemu służy ten wstęp o zwałaszonym koniu, skoro wchodzimy w rok „kozy” [w kalendarzu chińskim]?

By mieć spokój hodowca wykonuje zabieg zwałaszenia na stojącym lub leżącym osobniku przy pomocy czegoś ostrego – np. noża, albo mocnego - np. obcęg. Są jednak takie miejsca na Błękitnej Planecie, gdzie do takiej operacji wykorzystuje się ministerstwo edukacji oraz tzw. mainstreamowe media i to się wtedy nazywa rozwój i postęp cywilizacyjny, zaś samo chlastanie obejmuje nie tylko dolne partie, ale także obszar znany pod nazwą ośrodkowy układ nerwowy ze szczególnym uwzględnieniem tych jego części, które odpowiadają za myślenie.

Dzięki postępowemu wałaszeniu otrzymuje się stado pokornych osobników, z którymi można zrobić wszystko. I choć właściciel stada powinien o sporo rzeczy zadbać – odpowiednia edukacja, zdrowie, jasne kolory wieku mocno przechodzonego – to wie, że żeby mieć święty spokój musi się kierować starożytną maksymą bono domino quot servi tot amici, malo domino quot servi tot inimici [dobry pan ilu ma niewolników, tylu też przyjaciół, zły zaś pan ilu ma niewolników, tylu wrogów]. I trzeba przyznać, że nikt nie jest w stanie przegonić Europy w dziele tworzenia licznych zastępów przyjaciół a panowie są wyjątkowo mili i sympatyczni.

I jeszcze ciut chińszczyzny: rok kozy to czas, w którym przeważa energia jin, czyli bierność, uległość, chłód, zima, generalnie i zasadniczo tzw. żeński aspekt natury.

Ojciec uczył mnie, że po to Bóg dał mi rączki bym się bronił a wściekłe bydlęta się odstrzeliwuje. No, ale to było staromodne i reakcyjne wychowanie zupełnie nieprzystające do standardów nowoczesnej Europy. A ponieważ współcześni Europejczycy są mocno zwałaszeni i wchodzą w niemęski rok kozy, to będzie można po nich jeździć jak po łysej kobyle i „robić im z d… jesień średniowiecza” [z jakiego filmu to cytat i dlaczego wybrałem akurat „Pulp fiction”?].

Możemy więc być spokojni, że nasi panowie, nasi europejscy światli przywódcy dalej będą nawoływać do „konstruktywnych działań i dialogu” by na wschodzie kontynentu zapanował pokój i by niezbyt drażnić naprutego jak szpadel niedźwiedzia [zamiast bydlę przykładnie odpalić]; wciąż „podejmowane będą starania na rzecz intensyfikacji integracji, multikulti i równouprawnienia wszystkich pięćdziesięciu płci”, zaś kolejne dziesiątki i setki miliardów euro będą topione w chorych pomysłach wylęgających się w zastraszającym tempie w eurobiurokratycznych łbach.

Dzięki współczesnej medycynie dokonujemy prawdziwych cudów, dlatego w nowym roku życzę sobie, by zdarzył się kolejny i Europejczykom odrosły cojones a wydawane dźwięki paszczą były niższe i zaczęły mieć sens.
A pijanego misia na odwyk, albo do piachu.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail