Paweł Sieger

i

Autor: archiwum prywatne Paweł Sieger

Paweł Sieger: Gdzie jest sprawiedliwość?

2014-12-18 14:27

Kamil N. i Zuzanna M. – od poniedziałku media „żyją” śmiercią, „żyją” historią pary nastolatków, którzy w wyjątkowo brutalny sposób zamordowali rodziców chłopaka.

Wreszcie - po roku, albo i dwóch - zapadnie wyrok. I jak w przypadku „Matki Madzi”, zwyrodniałego bandyty z Łodzi, który zasztyletował chłopaka stającego w obronie dziewczyny, albo w wielu innych podobnych sprawach sąd prawomocnie zdecyduje by sprawców makabrycznej zbrodni zamknąć na zawsze, albo przynajmniej na 25 lat.
Czy jednak te i takie wyroki są sprawiedliwe? Kara za morderstwo jest tylko jedna – śmierć. Tylko taka kara jest słuszna, sprawiedliwa i choć w części próbuje przywrócić zaburzony ład moralny. Niestety, na jej przywrócenie musimy poczekać.

Przy okazji podobnych spraw szczególnie ujawnia się mizeria polskiego wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Bo choć z jednej strony dość sprawnie prowadzone są procesy w sprawach kryminalnych o przestępstwa przeciw zdrowiu i życiu, to z drugiej strony mamy prokuratorów umarzających sprawę kilometrówek obecnego marszałka Sejmu i Prokuratora Generalnego, który sprawę dostrzega dopiero, gdy ta staje się głośna, polityczna i medialna. Mamy dyspozycyjnego sędziego na telefon, mamy łódzki sąd [o tej sprawie nie jest głośno], który informuje oskarżycieli posiłkowych w sprawie o przekręt na miliony złotych, że rozprawa się nie odbędzie i gdy ci nie stawiają się na rozprawie, która została odwołana, to okazuje się, że sąd sobie zażartował i rozprawa się jednak odbyła. Mamy przypadek sędziego, który po pijaku potrącił rowerzystę, ale którego to immunitetowca nie można pociągnąć do odpowiedzialności bo kumple go bronią, jak niegdyś broniono socjalizmu. Mamy sprawy gospodarcze, w których wyroki zapadają dopiero po kilkunastu latach, wcale częste przypadki skazywania, albo długotrwałego przetrzymywania w areszcie ludzi niewinnych a z drugiej strony cyrk z osądzaniem autorów stanu wojennego.

W jednej z audycji telewizyjnych Wojciech Cejrowski powiedział: wszyscy won, wszyscy sędziowie, prokuratorzy, którzy zaczynali kariery w „peerelu” won, nawet jeśli iluś niewinnych i nieumoczonych zostanie w ten sposób skrzywdzonych.
I, niestety, miał rację, bo nadzieja, że środowisko sędziowskie i prokuratorskie oczyści się samo była tyleż głupia co naiwna. Bo problem nie w tym, że starsze pokolenie sędziów i prokuratorów orzeka i ściga, ale w tym, że młode nasiąka serwilizmem pomieszanym ze swoistą odmianą kompleksu boga.

I choć mam nadzieję i chcę wierzyć, że taka jest mniejszość, to problem nadal nie został rozwiązany. I tu w piersi powinniśmy uderzyć się my – bo zamiast szukać przyczyn zajmujemy się poszczególnymi przypadkami. Widzimy drzewa, ale nie dostrzegamy lasu. Zapewne tak łatwiej - opisać, pokazać dziesiąte i setne morderstwo a potem szybko zająć się kolejnym potworem w ludzkiej skórze; skreślić zgrabny portrecik jakiejś łajzy w todze, która sprzeniewierza się sędziowskiej, czy prokuratorskiej przysiędze i zająć się kolejną łajzą; ale zajrzeć głębiej, odkryć mechanizm chorego systemu, pokazać komu i dlaczego zależy na utrzymywaniu takiego stanu rzeczy… Czyżby zbyt trudne wyzwanie? A może zwyczajnie „niemedialne”?

Dlatego Kamil N. i Zuzanna M. jeszcze przez miesiące będą zajmować szpalty i czasy antenowe, po nich trafią się kolejni a wszystko i tak pozostanie bez zmian – chory wymiar sprawiedliwości i koślawe organa ścigania państwa działającego teoretycznie.

A może wszystko dlatego, że lex, czyli prawo, bywa bezprawne i niesprawiedliwe a ius, czyli sprawiedliwość, często nie ma wstępu na sale rozpraw?