Paweł Piskorski: Tusk stosuje podwójne standardy

2011-02-10 13:45

Na temat list wyborczych PO spekuluje były członek Platformy partii - Paweł Piskorski: Schetyna bardzo sprawnie i jak najszybciej zamyka listy kandydatów. Szybciej niż ktokolwiek wcześniej w III RP - na dziesięć miesięcy przed wyborami! Wie, że im później listy są układane, tym większa władza Tuska nad nimi.

"Super Express": - Czy Donald Tusk załatwi miejsce na liście wyborczej Mirosławowi Drzewieckiemu?

Paweł Piskorski: - Premier zastosował tu taktykę przeczekania. Gdy wydaje się, że sprawa afery hazardowej przycichła, były minister sportu ma być wpuszczony na listę, na której jako jeden z niewielu rozpoznawalnych ma duże szanse na mandat. To zresztą nie tylko kwestia afery hazardowej, ale teraz już też afery orlikowej, o której coraz głośniej. Mimo masy uchybień i nieprawidłowości Drzewiecki jest przez premiera całkowicie rozgrzeszany. To klasyczny przykład stosowania podwójnych standardów przez Donalda Tuska zważywszy n a to, że kiedyś mówił, iż nikt, na kim ciąży choć cień podejrzenia, nie może reprezentować Platformy.

Przeczytaj koniecznie: Zbigniew Chlebowski startuje do Sejmu?

- Pierwsze miejsca na liście mogą też otrzymać ministrowie Grabarczyk, Klich, Kopacz. Ich cechą wspólną jest to, że zbierają najwięcej krytyki z całego rządu.

- Łączy ich też druga bardzo ważna rzecz. Wszyscy są oceniani jako stronnicy Donalda Tuska. Dlatego ich podwójnie osłania - trzyma w rządzie i lansuje do Sejmu wbrew ludziom Schetyny. Bo na te listy trzeba patrzeć głównie w kontekście kuluarowej wojny premiera z marszałkiem. Od lat silniejsze osoby wypadają z Platformy pod różnymi pretekstami. Tusk buduje teraz wokół siebie nową grupę osób, które u zarania partii grały w niej role drugo- i trzeciorzędne. Teraz właśnie oni zyskują, bo nie ma tych silniejszych. Płażyński, Olechowski, Gilowska, Rokita - każdy z nich był dla Tuska potencjalnym rywalem. Natomiast nikt z tych wymienionych przez pana zagrozić premierowi nie może. To tylko jego lojalni stronnicy.

- O co toczy się ta wojna?

- O to, kto będzie w przyszłym klubie parlamentarnym Platformy nadawać ton. Obecnie w klubie dominującą rolę odgrywa Schetyna. Zostało to już kilkakrotnie zademonstrowane przez marszałka lub jego stronników. Np. wtedy, gdy w sposób spektakularny i manifestacyjny Sławek Nowak, który jest jedną z najbliższych osób w gronie premiera, został przez klub sponiewierany i z bardzo słabym wynikiem nie wszedł do prezydium. Został więc tymczasowo oddelegowany do Kancelarii Prezydenta. Dlatego teraz Schetyna bardzo sprawnie i jak najszybciej zamyka listy kandydatów. Szybciej niż ktokolwiek wcześniej w III RP - na dziesięć miesięcy przed wyborami! Wie, że im później listy są układane, tym większa władza Tuska nad nimi. Był obserwatorem i wykonawcą jego wyroków z przeszłości na tych, którzy w ostatnim momencie wypadali z list.

Patrz też: Mirosław Drzewiecki wystartuje z PO?

- Schetyna da się wyeliminować?

- Między nimi nie ma już żadnego zaufania. Schetyna wielokrotnie był wykonawcą woli Tuska w eliminowaniu innych osób w Platformie - np. mnie i mojego środowiska. I zna te wszystkie mechanizmy premiera. Wie, że jeśli choć trochę odpuści, Tusk go zmarginalizuje.

- Któremu z nich pan kibicuje?

- Żadnemu. Wie pan, to tak jakby zapytać więźnia łagrów sowieckich, po czyjej jest stronie w sporze między Stalinem a Berią. I premier, i marszałek są tak przekonani o swym zwycięstwie, że nie mają już żadnych ambicji zrobienia czegoś ważnego dla kraju.

Paweł Piskorski

Współzałożyciel PO, były przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego

Nasi Partnerzy polecają