"Super Express": - Magdalena Brzeska, córka działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej, w wywiadzie dla "Super Expressu" stwierdziła, że we wznowionym w 2016 r. śledztwie dotyczącym okoliczności śmierci jej mamy dzieje się niewiele. Z czego to wynika?
Paweł Lisiecki: - Moim zdaniem to śledztwo jest bardzo trudne.
- Dlaczego?
- W tego typu sprawach decydujące o szybkim rozstrzygnięciu śledztwa są pierwsze godziny czy pierwsze dni. Tutaj śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej było umorzone, podjęte na nowo dopiero w 2016 r. po piśmie skierowanym do ministra sprawiedliwości przeze mnie oraz posłów Macieja Wąsika i Jarosława Krajewskiego. Tu było na wstępnym etapie wiele zaniedbań, wiele materiałów dowodowych zostało utraconych. Być może bezpowrotnie. Mam oczywiście nadzieję, że prokuratura działa tak, by dojść do prawdy, by ta sprawa nie była takim neverending story. Jednak bez wątpienia zadanie śledczych jest bardzo trudne.
- Magdalena Brzeska mówi też jednak, że ani ona, ani jej pełnomocniczka nie mają dostępu do akt sprawy. Dlaczego?
- Nie wiem, czemu pani Brzeska nie ma dostępu do akt sprawy. To pytanie do prowadzącej sprawę prokuratury, nie jestem władny udzielić na nie odpowiedzi.
- Pani Magdalena Brzeska mówiła też, że komisja weryfikacyjna jest potrzebna, jednak rozwiązuje tylko część problemu. Bo zazwyczaj ubodzy lokatorzy często musieli płacić ciężkie pieniądze nieprawnemu, jak się okazuje, właścicielowi. Co mają zrobić, by je odzyskać?
- Są tu dwie drogi. Pierwszą jest zwrócenie się o pomoc do komisji, ale musi być, po pierwsze - uchylona decyzja zwrotowa, po drugie - musi być nieodwracalne zbycie własności - na przykład ktoś w międzyczasie kupił nieruchomość w dobrej wierze. Wtedy to miasto powinno wypłacić odszkodowanie.
- A druga możliwość?
- Można wystąpić przeciwko miastu na drogę sądową. Udokumentować, że płaciło się np. zbyt wysoki czynsz, a decyzja zwrotowa nie powinna zostać wydana. Tu moim zdaniem miasto powinno odszkodowanie takie wypłacić.
- Pojawił się też zarzut, że komisja weryfikacyjna zajmuje się sprawami takimi jak Nabielaka 9, gdzie lokatorzy już dawno nie mieszkają, a w kolejce wciąż czekają sprawy takie, gdzie lokatorzy wciąż walczą o prawa do lokali.
- O kolejności spraw decyduje przewodniczący komisji weryfikacyjnej minister Patryk Jaki. Nie sądzę, by miała tu znaczenie medialność sprawy.
- To od czego ta kolejność zależy?
- Głównym problemem jest kwestia przygotowania odpowiednich dokumentów. To, co państwo widzicie w telewizji, jak komisja przesłuchuje, to tylko wisienka na torcie. Przygotowanie każdej sprawy to żmudny proces, a w sprawach wciąż się toczących, dotyczących budynków zamieszkanych przez ludzi, jeszcze bardziej skomplikowany. W sprawach głośnych, którymi zajmowała się wcześniej prokuratura, część dokumentów była już przygotowana. Stąd zapewne taka, a nie inna kolejność rozpatrywania spraw ustalona przez przewodniczącego.
ZOBACZ TAKŻE: Afera reprywatyzacyjna. Wyrzucili go na bruk, umarł jako bezdomny