Paweł Lisicki: Tusk nigdy nie chciał wracać do Polski

2019-06-21 5:07

Jak ustalił "Super Express" Donald Tusk nie wraca do polskiej polityki. Ma zostać szefem Europejskiej Partii Ludowej. Sprawę komentuje Paweł Lisicki, redaktor naczelnym tygodnika "Do Rzeczy".

Paweł Lisicki

i

Autor: Archiwum serwisu Paweł Lisicki Redaktor naczelny „Do Rzeczy”

„Super Express”: – Wiele wskazuje na to, że Donald Tusk zamiast zbawiać Polskę, wybierze dalszą karierę w międzynarodowej polityce. Według ustaleń „Super Expressu” ma zostać szefem Europejskiej Partii Ludowej. Powrotu na białym koniu nie będzie?
Paweł Lisicki: – To tylko potwierdza to, o czym już wielokrotnie mówiłem i pisałem: Donald Tusk w ogóle nie chciał wracać do Polski. Jedyna szansa na jego powrót byłaby taka, gdyby z wysokim prawdopodobieństwem mógł wygrać wybory prezydenckie. A ponieważ nic na to nie wskazuje, bo w sondażach jest daleko za Andrzejem Dudą i wyniki wyborów europejskich pokazały słabość polityczną opozycji, nie będzie powrotem kompletnie zainteresowany.
– Ale potrafił mówić, że na emeryturę się nie wybiera i Polska go nadal interesuje…
– W moim przekonaniu cały ten powrót był tylko pewnym teatrem ze strony Tuska, ale od dłuższego czasu wracać do Polski wcale nie chciał. Więcej było w tym chciejstwa innych niż jego planów. Postawmy się bowiem w jego sytuacji. Był premierem przez siedem lat, jest przewodniczącym Rady Europejskiej. Może mówić o paśmie sukcesów, silnej osobistej pozycji człowieka, z którego głosem liczą się w całej Europie. Więcej osiągnąć już nie można.
– Można spróbować zamknąć karierę klamrą kompozycyjną: Tusk, jakiego znamy, zaczął się po prezydenckiej porażce w 2005 r., a w 2020 nim zostaje.
– Ale w jego sytuacji ma teraz wracać do Polski, walczyć ze Schetyną o przywództwo, użerać się z polityczną prozą życia i jeszcze walczyć w kampanii, która z dużym prawdopodobieństwem zakończy się porażką.
– Bronisław Komorowski też miał wygrać reelekcję w przedbiegach.
– Załóżmy przez moment, że jednak te wybory wygrywa. I co wtedy? Zostałby, jak to sam Tusk określał, strażnikiem żyrandola? Apanaże i przywileje związane z funkcją głowy państwa są raczej marne w porównaniu z tym, co może uzyskać, pozostając w międzynarodowej polityce. Dlatego jestem przekonany, że nigdy powrotu nie traktował poważnie. Przymierzanie go do roli przywódcy rebelii antypisowskiej było po prostu wyrazem słabości opozycji, która na gwałt potrzebowała jakiegoś kandydata do roli charyzmatycznego przywódcy.
– I Tusk nim najwyraźniej nie zostanie.
– To ogromny problem dla opozycji, która innego kandydata, równie sprawnego politycznie jak Tusk, po prostu nie ma. A ci, którzy by mogli spróbować wystąpić w tej roli, wcale się do tego nie spieszą. Wykreowanie kogoś takiego będzie dla opozycji nie lada zadaniem.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki