"Super Express": - 16 marca razem z Solidarnością będzie pan rozmawiał o wprowadzeniu okręgów jednomandatowych. Szuka pan sojuszników w tej walce?
Paweł Kukiz: - Oprócz Solidarności będzie jeszcze kilkadziesiąt stowarzyszeń, które dostrzegają patologie III RP. Piotr Duda ze swojej strony trafnie zauważył, że w tej chwili z demokracją mamy do czynienia raz na cztery lata przez 24 godziny. Kończy się ona po wrzuceniu głosu do urny. Potem jest tylko partiokracja i zamordyzm.
- W jaki sposób chcecie przeprowadzić te zmiany?
- Ustalimy to na spotkaniu. Są już pewne pomysły, ale na razie jest za wcześnie, aby o tym mówić. Spotkanie skończy się wspólnymi wnioskami, a następnie kierownictwo Solidarności zastanowi się, w których punktach stanowisko stowarzyszeń obywatelskich jest zbieżne z ich poglądami. Jestem przekonany, że dojdzie do porozumienia.
- Kolejne konferencje?
- Mam nadzieję, że spotkanie 16 marca będzie wstępem do obalenia tej "komuny oświeconej", ugadanej w Magdalence w 1989 roku i usankcjonowanej konstytucją Kwaśniewskiego. Obecny system daje zwycięskiej partii władzę absolutną. Taką samą, jaką miał kiedyś PZPR i I sekretarz. Teraz głosowanie to wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Mogę jedynie wybrać jednego ze współczesnych I sekretarzy - Tuska, Kaczyńskiego albo innego Palikota. Bo tzw. posłów oni już ustalili przed wyborami, wpisując miernych, ale wiernych na listę.
- Politycy PO swego czasu chcieli wprowadzić ten system.
- Kłamią. Stara ich bajeczka - "my byśmy zrobili, ale opozycja nam przeszkadza". Kpina. Gdyby chcieli, poprosiliby prezydenta, który wywodzi się z PO, o to, by złożył do Senatu wniosek o rozpisanie referendum w sprawie zmiany ordynacji. Prezydent ma takie prawo, a Senat, w którym większość to osoby związane z Platformą, może ten wniosek wprowadzić w życie.
- Uda się wam przeprowadzić jakiekolwiek zmiany wbrew politykom?
- A pan uważa, że politycy mają prawo do decydowania o tym, czego chce naród?
- Wydawało mi się, że mimo wszystko politycy reprezentują jego wolę...
- Pan żartuje. 60 procent ludzi nie chodzi na wybory. Politycy w Polsce reprezentują interesy swoich partyjnych klanów, a ich arogancja względem obywateli sięgnęła zenitu. Szczególnie wśród janczarów PO. Zadufani w sobie celebryci. Wytłumaczę to na przykładzie. Czasami po koncertach organizatorzy pytają mnie, jak mi się podobała publiczność. Odpowiadam, że to ja powinienem pytać, czy podobałem się publiczności. To ja jestem tutaj podmiotem pozostającym w stosunku zależności, a nie publiczność. W obecnym systemie zadaje się pytanie: "Panie premierze, jak się panu naród podoba?". I to działa niezależnie od tego, czy premier jest z PO, z PiS, czy z innej partii.
- W ramach odzyskiwania demokracji chciałby pan pójść jeszcze dalej.
- Tak. Mamy choćby 5 mln podpisów pod różnymi inicjatywami, które zostały przez Sejm zlekceważone. Chcielibyśmy, aby instytucja referendum była bardziej dostępna, a jego wynik wiążący dla władzy, bo dziś nie jest.
- Ale chyba są sprawy, o których powinni decydować ludzie, którzy się na tym znają.
- Dokładnie! Niech obywatel będzie współodpowiedzialny za państwo. Niech wybiera fachowców ze swojego okręgu wyborczego, a nie giermków szefa partii, których podstawowym zadaniem jest naciskanie guzików tak, jak chce ich wódz. Bo za to w nagrodę będą znów wpisani na listę. Politycy mają być administratorami woli marodu, a nie szefa partii. Ale to nie wszystko. Na pewno będziemy mówić też o immunitecie poselskim i o zniesieniu tej instytucji.
- Kiedy pana słucham, słyszę trybuna ludowego. Rezygnuje pan z aktywności artystycznej na rzecz polityki?
- W żadnym wypadku. Muzyka to moje życie. Ale jestem też ojcem trójki dzieci i nie chcę, by żyły w chorym kraju albo musiały emigrować. W czasie Powstania Warszawskiego Ziutek Szczepański pisał pieśni i jednocześnie walczył z wrogiem. Miałem propozycje od kilku partii wpisania na listę do Sejmu i do Senatu. Odmówiłem. Proszę zrozumieć - ja obecnie walczę o prawa obywatelskie, a nie o stanowisko. Ambicjonalnie jestem spełniony. Z głodu też nie umieram.
- Myśli pan, że współpraca z Solidarnością ułatwi panu przebicie się z pańskimi pomysłami?
- W jedności siła. Co do pomysłów - nie są moje. W takim systemie funkcjonuje np. Anglia, USA, Francja, Kanada czy Japonia. Gdy je zrealizujemy, pójdę w końcu na wybory, bo na ostatnich nie byłem. Będę mógł oddać głos na osobę z mojego regionu, którą cenię, szanuję i która naprawdę będzie mnie reprezentowała. Może być niewierząca, o poglądach lewicujących, ale jeśli będę wiedział, że to jest człowiek dobry, sprawiedliwy, rzetelny, obowiązkowy, kochający Ojczyznę i fachowiec, z czystym sumieniem oddam na niego głos.
Paweł Kukiz
Muzyk