Wielki płacz, lament i krzyk zapanował w mediach tzw. mainstramu. Widzimy zatroskanych mężów i zmartwione niewiasty, lamentujących nad losem demokracji, która, rzekomo, pod rządami PiS stała się zagrożona. A powodem owego zagrożenia jest nocny zamach, jakiego PiS (wspólnie z posłami ruchu Kukiz'15) miał dokonać na Trybunał Konstytucyjny. Uściślijmy więc kilka spraw.
Po pierwsze, obywatelski protest w obronie demokracji i wolności jest rzeczą szlachetną, problem w tym, że ci dzisiejsi obrońcy jakoś nie bronili demokracji w czasie ośmiu lat rządów PO, a antyobywatelskich działań było w tym czasie bez liku. Wspomnijmy choćby o obywatelskich projektach ustaw i referendów, które za rządów PO trafiały do kosza. Zmielone podpisy pod projektem zmiany ordynacji na większościową, zlekceważenie związkowców domagających się referendum w sprawie wieku emerytalnego czy rodziców chcących plebiscytu w sprawie posyłania sześcioletnich dzieci do szkół - to tylko kilka przykładów obywatelskich inicjatyw utrąconych za rządów PO. Wymienione działania ciężko nazwać demokratycznymi. A jednak dzisiejsi obrońcy demokracji, którzy chcą nas bronić przed ciemnogrodem, w tamtym czasie milczeli. Zachodzi więc podejrzenie, że państwo dziś "oburzeni" bronią nie demokracji, lecz przywilejów i władzy, którą Platforma i ZSL w październiku utraciły.
Po drugie, przedmiot sporu. Głównym powodem rzekomego zagrożenia dla demokracji ma być ustawa o Trybunale Konstytucyjnym. Warto przypomnieć, że PiS nie wymyślił tej ustawy ot tak, dla widzimisię, ale projekt był odpowiedzią na skandaliczne działania PO i prezydenta Bronisława Komorowskiego, którzy przed oddaniem władzy zmienili ustawę o TK i powołali własnych sędziów. Działanie obecnego rządu było więc nie psuciem, ale próbą naprawy prawa zepsutego wcześniej przez PO. Nie ulega wątpliwości, że pośpiech ustępującego obozu, niejako skok na Trybunał, miał na celu sparaliżowanie państwa i ochronę interesów tych, którzy władzę w wyniku demokratycznego werdyktu obywateli musieli oddać. Przy tym składzie TK nie tylko o wielkich reformach, ale o jakichkolwiek poważnych inicjatywach proobywatelskich nie byłoby mowy.
Trzecia kwestia - najważniejsza. Polska znajduje się w momencie historycznym. Waży się przyszłość państwa. Aby Rzeczpospolita była krajem liczącym się, a społeczeństwo stawało coraz zamożniejsze, niezbędna jest zmiana systemu. Zmiana ta nie będzie możliwa bez zmian prawnych, w tym tej najważniejszej - zmiany konstytucji. Należy oddać państwo obywatelom, pozwolić ludziom decydować o własnym losie.
Na ironię zakrawa fakt, że w piórka obrońców demokracji stroją się ludzie, którym przez lata łamanie standardów nie przeszkadzało. Ale wtedy rządziła słuszna PO. Dziś rządzi niesłuszny i obciachowy PiS. A że naród tak wybrał? Dla propagandystów systemu naród, obywatele czy przyzwoitość nie mają większego znaczenia.