"Super Express": - Oglądał pan mecz Niemcy - Polska?
Paweł Kukiz: - Oglądałem.
- Jak wrażenia?
- Nie było najgorzej. Oczywiście szkoda straconych punktów. Ale kilka lat temu Niemcy by naszych piłkarzy po prostu zmiażdżyli. Teraz biało-czerwoni atakowali, po stracie bramki gonili wynik, strzelili piękną bramkę, w dwumeczu okazali się lepsi od aktualnych mistrzów świata. Awans z drugiego miejsca, który jest więcej niż prawdopodobny, też powinien nas zadowalać.
- Awans i wygrana w dwumeczu powinny cieszyć. Niska frekwencja w niedzielnym referendum to jednak prawdziwa klęska jego autorów. Czym była spowodowana?
- Niska frekwencja wynika z tego, że została wprowadzona dezinformacja. Gierki polityczne Platformy i PiS zwyczajnie obrzydziły Polakom referendum. Podczas gdy PiS i PO prowadziły walkę o wrześniowe referendum, ja wielokrotnie apelowałem o referendów tych połączenie, doprecyzowanie pytań i dopisanie kolejnych, na przykład o marihuanę leczniczą. Mieliśmy do czynienia z ewidentną grą polityczną, która sprowadziła referendum do walki partyjnej. Straciliśmy 100 milionów. Ja do końca starałem się to uratować, przejechałem 10 tysięcy kilometrów, by na spotkaniach z ludźmi propagować ideę JOW i udział w referendum.
- Na czym polegała ta "nieprecyzyjność pytań"?
- Wymyślone przez Komorowskiego pytania były całkowicie nieczytelne! Pytanie o fiskusa przyjaznego podatnikom było nieaktualne, bo nowa ordynacja podatkowa została już wprowadzona. Pytanie, czy chcesz utrzymania obecnego systemu finansowania partii z budżetu, było już absurdalne. Odpowiadając "nie"możemy z jednej strony opowiedzieć się za cofnięciem finansowania, z drugiej za jego drastycznym podwyższeniem. W sumie nieco lepiej było sformułowane pytanie o JOW, jednak i ono powinno brzmieć inaczej: "Czy chcesz zmiany konstytucji tak, aby posłów wybierać w 460 jednomandatowych okręgach wyborczych?". Komorowski zadał te pytania nieprecyzyjnie, a drugi obóz, czyli pisowski, robił wszystko, by referendum Polakom zohydzić. Z kolei gdy Senat odrzucił pomysł referendum Andrzeja Dudy o wieku emerytalnym, Polacy nie bardzo wiedzieli, którego referendum wniosek ten dotyczy.
- Pan, także na łamach "Super Expressu", wzywał do udziału w referendum. Czy tak fatalna frekwencja oznacza, a takie głosy się pojawiły, że Paweł Kukiz załamie się i zrezygnuje z dalszej działalności politycznej?
- Absolutnie nie ma takiej opcji! Ja powiedziałem, że idę do polityki nie dla władzy, ale dla zmiany systemu. Praca na rzecz odzyskania Polski przez obywateli dopiero się rozpoczyna. Choć faktycznie - to, że w niedzielę była tak niska frekwencja, jest triumfem systemu.
- Czy jest nim także nagłe pojawienie się Ludwika Dorna na listach PO?
- To już prawdziwa kpina. Ale pokazuje też, jak bardzo ten system się skorumpował.
- Pojawił się zarzut, że formacja Kukiz'15 zdominowana została przez Ruch Narodowy...
- To bzdura! Na naszych listach znajdzie się pięciu czy sześciu działaczy Ruchu Narodowego, w tym czterech na czołowych miejscach. Wszyscy widzą narodowców, a nikt nie dostrzega obecności na ostatnich miejscach Demokracji Bezpośredniej, która ma zupełnie odmienny światopogląd niż RN. Są też zasłużeni działacze dawnej opozycji antykomunistycznej, w tym Kornel Morawiecki, czy startujący w Katowicach Grzegorz Długi, postać na Śląsku legendarna. Dążę do społeczeństwa obywatelskiego. I wręcz symboliczne jest dla mnie to, że na listach znajdują się wierzący i niewierzący, konserwatyści i liberałowie. Łączy nas imperatyw zmian w takich sprawach jak reforma wymiaru sprawiedliwości czy ordynacji wyborczej.
- Na listach znalazł się też Piotr Marzec, czyli raper Liroy, którego pierwsze miejsce na liście w Świętokrzyskiem zszokowało bardziej konserwatywnych sympatyków ruchu Kukiz'15.
- Akurat Liroy jest bardzo dobrze przygotowany do tego, by pełnić mandat posła w województwie świętokrzyskim. Doskonale zna problemy mieszkających tam ludzi. A biorąc pod uwagę, że liderem świętokrzyskiej listy PO jest Grzegorz Schetyna, w województwie świętokrzyskim szykuje się ciekawe starcie. Szef MSZ ma godnego przeciwnika.
- Co się stało, że w świętokrzyskim ruchu Kukiza nie ma już Jacka Wilka?
- Jacek Wilk, w trakcie pracy nad listami, budową ruchu, pojechał na wakacje. Ja od pół roku jeżdżę po Polsce, wydaję własne pieniądze. A tymczasem ktoś jedzie sobie na wczasy. Tak się nie robi.
- Czemu nie ma już Miłosza Lodowskiego?
- To pytanie do samego Miłosza. Mam nadzieję, że jego rezygnacja wynika jedynie z przemęczenia.
- Nie boi się pan, że tak duże zróżnicowanie list, narodowcy ze skrajną lewicą, związkowcy z liberałami, sprawi, że większość wyborców odwróci się od was?
- Nie mam takich obaw. Nie idziemy po władzę dla władzy, ale po to, by oddać ją obywatelom. Dziś nie są najistotniejsze sprawy ideologiczne, ale zmiana ordynacji wyborczej, wprowadzenie mechanizmów kontroli obywateli nad politykami, reformy sądów i wymiaru sprawiedliwości. Ten cel łączy wszystkich ludzi będących na listach Kukiz'15.
- W maju zdobył pan ponad 20 proc. poparcia w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Dziś pana ruch balansuje na granicy progu wyborczego. Skąd tak wielki spadek?
- Partie w ciągu ostatnich lat dostały na swoją działalność kilka miliardów złotych. My nie mamy pieniędzy, rozbudowanych struktur, własnych mediów. Czym innym jest start w wyborach prezydenckich, z jasnym jednym komunikatem, czym innym start w wyborach parlamentarnych. Zaraz po głosowaniu studziłem optymizm współpracowników. Wiedziałem, że wynik 20 proc. nie jest do powtórzenia. Wielokrotnie mówiłem też, że kluczowe jest wprowadzenie do Sejmu małej, ale pewnej reprezentacji, uczciwych i pracowitych ludzi, a nie szerokiej grupy, z której posłowie błyskawicznie zasilą inne partie i umocnią system. Nie pozwolę na powtórkę z okrągłego stołu. Deklaruję też, że posłowie, którzy pojawią się w Sejmie z listy Kukiz'15, będą zobligowani do tego, by już na starcie kadencji zrzec się poselskiego immunitetu. Potencjalni posłowie muszą być równi wobec prawa z normalnymi obywatelami. Przywileje im się nie należą.
- Jeśli uda wam się dostać do parlamentu, z kim wejdziecie w koalicję?
- Jest bardzo mało prawdopodobne, byśmy weszli w typową koalicję rządową. Raczej zawierać będziemy koalicje celowe, w sprawach konkretnych głosowań. Poprzemy wszelkie rozwiązania proobywatelskie, takie jak odpodatkowanie pracy, reforma wymiaru sprawiedliwości. Jednocześnie głosować będziemy przeciwko wszelkim ustawom, które mogą zaszkodzić Polsce.
Mówi pan, że nie macie przychylnych mediów. Zachowanie takie jak w programie Katarzyny Gójskiej-Hejke w TV Republika raczej tym bardziej wsparcia mediów nie przysporzy...
- Mogę powiedzieć ponownie, że bardzo mi przykro, że taka sytuacja miała miejsce, a zdarzyć się nie powinna.
- Ale czy przyjmie pan zaproszenie do studia TV Republika?
- W najbliższym czasie nie.
Zobacz: Ojciec Radwańskiej podlizuje się prezesowi: Kaczyński to wielki polityk
Czytaj: Kto kazał nagrywać u Sowy? Kolejne sensacyjne doniesienia w tej sprawie
Najlepsze wideo: tv.se.pl