"Super Express": - Jak pan ocenia krok Radka Sikorskiego, żeby w Brukseli szukać wsparcia przy zwrocie wraku Tu-154, którego Rosjanie uparcie nie chcą wydać?
Paweł Kowal: - To dowód na to, że minister nie miał po prostu innego wyjścia. W tym momencie próby odzyskania wraku mają już charakter czysto wizerunkowy i taka prośba o pomoc ma pokazać, że polski rząd jest w tej sprawie aktywny.
- To już czysty PR?
- Wszyscy chyba rozumiemy, że wrak stał się już nie tylko symbolem ogromnej tragedii, do której doszło w Smoleńsku, ale także, a może przede wszystkim pomnikiem, który przypomina o nieudolności instytucji państwa polskiego w tej sprawie. Rząd nie chce mieć takiego pomnika, więc stara się wykorzystać każdą istniejącą jeszcze możliwość, aby rozwiązać sprawę wraku.
- Rząd, rękami Sikorskiego, próbuje ten pomnik zburzyć, ratując się unijną kartą?
- Patrzę na ten krok w szerszym kontekście - to zamknięcie pewnego etapu w relacjach polsko-rosyjskich. Etapu, który zaczął się w 2007 r. przyjęciem przez premiera Tuska dzień po wyborach ambasadora Rosji. Zapowiadano wtedy, że od tej pory wszystko w naszych relacjach będzie już tylko lepsze.
- Przykład wraku pokazuje, że to były pobożne życzenia?
- Ten rząd, podobnie zresztą jak poprzednie, choć ten chyba najboleśniej, przekonał się, że to Rosja dyktuje, w jakim kierunku rozwijają się nasze wzajemne relacje. Kiedy chce, dąży do ich poprawy, a kiedy nie jest jej to na rękę, ochładza je, a nawet udowadnia, że Polacy są antyrosyjscy.
- Współpraca z Rosją - przynajmniej w tej ważnej politycznie sprawie - nie istnieje?
- Na pewno zwrócenie się ministra Sikorskiego do instytucji unijnych o pomoc przypieczętowuje fakt, że stosunki polsko-rosyjskie nie są tak dobre, jak nas zapewniał polski rząd, a relacje Donalda Tuska i Władimira Putina od czasu katastrofy smoleńskiej nie istnieją.
- Nawet Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała, że minister Sikorski wykazał się w sprawie wraku bezradnością. Zakładam, że nie podoba jej się aż tak jawne potwierdzenie, że coś wyraźnie nie gra w naszych relacjach z Rosją.
- Unijna dyplomacja widzi wyraźnie, że cały polski rząd popełnił wiele błędów proceduralnych po katastrofie smoleńskiej, czym osłabił swoją pozycję wobec Rosji. Sprawa wraku pokazuje, że zbieramy tego owoce. Działanie Sikorskiego trzeba więc interpretować jako akt demonstracyjnej desperacji.
- Desperacji, która ma szansę rozwiązać sprawę pozytywnie?
- Nawet jeśli Ashton uda się nakłonić Rosję do zwrotu wraku, będzie to jej sukces, a nie Polski. Zakładam jednak, że nawet szefowa unijnej dyplomacji nic tu nie wskóra. Za to płynie sygnał do opinii publicznej, że władza się starała. W tym wszystkim widać przynajmniej jeden pozytywny element - Radosław Sikorski przerwał wreszcie zmowę milczenia i przyznał, że Polska nie jest zdolna do samodzielnego działania. Oczywiście, wolałbym, żeby polski rząd mógł sobie poradzić z tą sprawą sam. Ze smutkiem jednak stwierdzam, że nie dał rady.
Paweł Kowal
Przewodniczący PJN, były wiceszef MSZ