„Super Express”: - Jak ocenia pan wizję polskiej polityki zagranicznej zapowiedzianą w środowym przemówieniu ministra Sikorskiego?
Paweł Kowal: - Po 1989 roku osiągaliśmy sukcesy, kiedy walczyliśmy o wielkie, wydawałoby się nieosiągalne cele. Gdy uprawiamy politykę małych kroczków i naszym celem jest ciepła woda, drobiazgi takie, jak przyjazd Władimira Putina do Polski, to było gorzej. Dziś takiego wielkiego, ambitnego planu nie ma.
- Są jakieś zmiany w polityce MSZ?
Są dwa nowe akcenty. Po pierwsze, zwrócenie uwagi, że dziś polityka zagraniczna zależy od wewnętrznej siły państwa. Tak rozumiem pierwszą część wystąpienia, te wszystkie statystyki. Po drugie mam wrażenie, że minister chciał się przedstawić jako polityk bardziej realistyczny, który widzi słabości Unii.
- Wcześniej minister Sikorski był mniej realistyczny?
Polska nie będzie silna na arenie europejskiej, bo jest słaba: nie ma silnego przemysłu, ma za duże bezrobocie, za dużo aktywnych, perspektywicznych osób emigruje. Dodatkowo rząd popełnił duży błąd przeciskając pakt fiskalny przez Sejm najmniejszą możliwą większością. Rząd abdykował z trudnego zadania, jakim jest szukanie kompromisu z opozycją w sprawach europejskich.
Minister mówił, że Unia jest nadal w kryzysie i dodał, że jej przetrwanie nie jest gwarantowane. Jednocześnie zadeklarował chęć wstąpienia Polski do strefy euro. Jak to rozumieć?
To znowu ten element realizmu, nowa rzecz u Sikorskiego. Widząc to, co działo się na Cyprze i w Grecji, zauważył, że obywatele potrafią wierzgnąć, kiedy Unia zaczyna dotykać ich kieszeni. Ale przy dzisiejszym stanie polskiej gospodarki lepiej będzie dla Polski, jeśli przyjmiemy euro. Dziś nasze rezerwy, w przypadku zagrożenia złotówki, starczyłyby na 10 dni, mniej więcej tyle co obrona Westerplatte.
Jest szansa na umowę stowarzyszeniową UE z Ukrainą? Ukraina jej chce?
Wielu ukraińskich polityków by jej chciało. Ale tam wewnętrzny spór jest tak duży, że wielu polityków nie waha się wkomponować go w sprawy europejskie. W takich warunkach Ukraina umowy nie podpisze.
Polska była orędownikiem tej sprawy na Zachodzie, wygląda na to, że się nie uda.
O tę sprawę powinniśmy walczyć do końca, nie zrażać się negatywnymi sygnałami niektórych środowisk politycznych na Ukrainie. Naszym żywotnym interesem jest ciągnąć Ukrainę na zachód. Wschodnie województwa Polski muszą się rozwijać. Do tego potrzeba otwarcia tej granicy, nawet za kilkadziesiąt lat.
Realne jest wprowadzenie ruchu bezwizowego dla obywateli Gruzji, Mołdawii, Ukrainy i Rosji?
Szybko tego nie uzyskamy. Jesteśmy w strefie układu z Schengen i jest wiele krajów, które są za wizami. Polska zbyt pokornie przyjmuje politykę wizową wspólnoty, musimy wyraźnie przesunąć się do awangardy, jako kraj, który walczy z samą ideą wiz do Unii.
Minister zapowiedział budowę sił odstraszania. Coś się zmieniło jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski, wcześniej nie były potrzebne?
Minister dochodzi do wniosków, do których wielu ekspertów doszło już dawno. Amerykanie nie kupią nam broni, nie uzbroją wojska. Także kraje UE będą nas traktować poważnie tylko, jeśli będą widzieć, że sami o siebie dbamy. Niektórzy chyba uważali, że polska historia skończyła się w 2004 roku, kiedy weszliśmy do Unii i że od tego momentu będzie już tylko wieczne szczęście. Różne wydarzenia, w tym polityka Rosji, ale również Iranu, mogły spowodować u nich jakieś refleksje. Nikt nie może liczyć, że inni będą mu pomagali w sytuacji zagrożenia, jeśli on sam sobie nie pomaga.
Minister nie wszedł trochę w buty Tomasza Siemoniaka?
Trochę tak, ale to przemówienie całe takie było. Trochę mówił jak premier, trochę jak minister obrony albo minister gospodarki. Mam nadzieję, że polityczne aspekty przemówienia panowie mieli ustalone. Dziś rząd inaczej mówi o zbrojeniu, także ze względów gospodarczych. Przy okazji cięcia środków na obronność, przycięto polski przemysł, ośrodki badawcze pracujące dla przemysłu, a co za tym idzie ograniczono możliwości rozwoju i innowacji również w sferze cywilnej.
Padły też słowa pod adresem opozycji, że powinna kierować pretensje w sprawie zwrotu wraku Tu-154 pod adresem Rosjan, a nie rządu.
Rząd zajmuje się tą sprawą od grudnia, jeśli zajmował się nią wcześniej, należałoby to wyraźniej powiedzieć. Do grudnia również miałem o to pretensje, ale dziś rząd się w tę sprawę włączył i pretensji mam mniej. Faktem jest, że przez długi czas rząd wykazywał się polityczną naiwnością w tej sprawie.