Paweł Zalewski: - Powstał tu olbrzymi społeczny ruch, którego celem jest podpisanie umowy o stowarzyszeniu i głęboka transformacja kraju. To są przeważnie młodzi ludzie, zmęczeni sytuacją, w której państwo nie funkcjonuje, a politycy są totalnie skorumpowani. To oni roczpoczęli majdan, gdy premier Azarow zapowiedział, że Ukraina nie podpisze umowy stowarzyszeniowej.
- Później zostali pobici przez milicję...
Co wywołało olbrzymią akcję solidarności z nimi oraz sprzeciwu wobec Janukowycza, to była istotna zmiana sytuacji. Istnieją w tej chwili dwa komitety, które organizują opór na majdanie. Społeczny i polityczny. Współpracują one ze sobą, ale hasła polityków zaczynają dominować nad hasłami działaczy społecznych. Politycy rzucili hasło rewolucji. Zwolennicy umowy stowarzyszeniowej rozumieją, że w tej sprawie Janukowyczowi nie można ufać i z tego wynika jedność działania tych środowisk. Pytanie, jak długo da się ją utrzymać. Czy Ukraina wstanie, jak chcieli politycy, czy ten opór to będzie dłuższy proces? Ci, którzy byli na majdanie, byli bardzo zdeterminowani i gotowi kontynuować protest.
Zobacz też: Ukraina chce do Unii Europejskiej
- Ludzie na ulicach wierzą, że umowę stowarzyszeniową Ukrainy z UE da się jeszcze podpisać w bliżej określonej przyszłości?
- Ci na majdanie głęboko w to wierzą, ale uważają, że warunkiem jest zmiana rządu. Ten proces społeczny idzie równolegle z pewnym procesem w ramach elit władzy. Widać wyraźnie, że rząd jest podzielony. Jest grupa ministrów proeuropejskich i grupa zorientowanych na Rosję. Dotychczas prezydent Janukowycz balansował pomiędzy tymi grupami.
Paweł Zalewski
Europoseł PO