Paweł Szałamacha

i

Autor: archiwum se.pl

Paweł Szałamacha: Rząd powinien pomóc

2013-08-15 10:09

Czy po wyroku w Chorwacji zmieni się podejście polskich władz do kredytów we frankach.

"Super Express": - Sądy w Chorwacji i Hiszpanii podważyły umowy kredytowe we frankach szwajcarskich. Uznały je za "instrument spekulacyjny". Chorwaci nakazali ponowne przeliczanie kredytu po kursie z dnia, w którym zawierano umowę. W Polsce taki werdykt też jest możliwy?

Paweł Szałamacha: - Nie wydaje mi się, żeby w obecnym stanie prawnym byłoby to możliwe. Chyba że sąd potraktowałby w ostry sposób zapisy Kodeksu cywilnego o "wykorzystaniu braku doświadczenia strony kontraktującej". Musiałby jednak wyjść bardzo, bardzo daleko poza dotychczasową linię orzecznictwa.

- Czyli teoretycznie...

- Są w Kodeksie cywilnym klauzule generalne, które pozwalają sądom skorygować treść umów, jeżeli nastąpiła w międzyczasie nieprzewidziana zmiana okoliczności bądź wykorzystano niewiedzę i brak doświadczenia jednej ze stron. Podkreślmy jednak, że do tej pory sądy podchodziły do tego bardzo wstrzemięźliwie.

- Prawo i Sprawiedliwość wezwało jednak rząd do aktywnej pomocy Polakom, którzy wzięli kredyty we frankach. Dlaczego rząd powinien pomóc?

- Dlatego, że nie należy czekać na jakieś gwałtowne zmiany na rynku walutowym i moment, w którym sytuacja stanie się zapalna. Znacznie lepiej zawczasu uregulować ten problem. Kredyty we frankach ma przecież kilkaset tysięcy rodzin! Dziś sytuacja jest nieco spokojniejsza, ale nie wiadomo, kiedy może się zmienić.

- I co rząd powinien zrobić?

- PiS proponuje wprowadzenie choćby możliwości przewalutowania swoich kredytów na złotego, by ludzie nie ponosili ryzyka kursowego.

- Gdyby teraz ktoś przewalutował kredyt z franka na złotego, jeżeli wziął go kilka lat temu przy cenie powyżej 2 zł, to dopiero by was przeklinał...

- Ma pan rację i przecież to nie byłby obowiązek. To byłaby możliwość, swoboda wyboru momentu, w którym to się zrobi. To zależy od konkretnej sytuacji, ale niektórzy by przewalutowali.

- Czy to by cokolwiek zmieniło? Politycy PO przypominają, że w Polsce zagrożonych jest zaledwie 3 proc. kredytów we frankach. Przykłady Węgier, gdzie zagrożony jest co trzeci kredyt, czy Chorwacji nie bardzo do nas przystają...

- To prawda, ale te 3 procent to i tak wiele polskich rodzin. Nie czyni to problemu wydumanym, na który można machnąć ręką. I nikt nie zagwarantuje, że za jakiś czas procent niespłacanych nie będzie większy. Warto rozważyć też pomysł tzw. korytarza walutowego...

- Czyli?

- Dwa lata temu zaproponowaliśmy wprowadzenie narzędzia, dzięki któremu spłata kredytu następowałaby po kursie dnia, ale nie wyższym niż 3,95 zł ani nie niższym niż 2,95 zł.

- Co, gdyby frank znów staniał?

- Wtedy zarabiałby na tym bank. Podobnie jak przy skoku ceny franka w górę zyskałby obywatel. Zabezpieczałoby to jednak przed zbyt dużymi wahaniami. Zapewne należałoby też określić ramy wahania nie liczbowo, a procentowo.

- Rząd mógłby banki do tego zmusić?

- A dlaczego nie? Rozumiem, że podniesie się krzyk o wolnym rynku i świętości umów. Tylko że to nie może działać wyłącznie w jedną stronę! Kiedy wybuchł kryzys, to banki bez skrępowania zgłosiły się po pomoc do rządów. I wówczas wygodnie zapomniały o świętości i nienaruszalności wolnego rynku. Reguły tej gry należy zmienić, a rygory stosować dla obu stron. I tu warto podkreślić, dlaczego polski rząd powinien reagować w sprawie kredytów już dziś.

- Dlaczego?

- Zanim miał miejsce kryzys finansowy, to walczyliśmy z kryzysem dotyczącym opcji walutowych. Przez to zbankrutowało wiele polskich firm, jak huta szkła Krosno, a spółki takie jak CIECH bardzo ucierpiały. Polski rząd wtedy nie reagował. Umył ręce. Inne rządy interweniowały i wyszły na tym lepiej.

- Przewalutowanie i ten "korytarz walutowy" wystarczy? Rząd Orbana na Węgrzech nosi się z zamiarem zakazu kredytów walutowych i zmianą odsetek, rat... Za rządów PiS też tak będzie?

- Nie wiem, czy docelowo byłoby sensowne. Sytuacja jest dynamiczna i na dziś wystarczyłoby wprowadzenie tych dwóch propozycji. Nie będzie też zapewne konieczne zakazywanie kredytów walutowych. Wprowadzone przez KNF obostrzenia w dużej mierze zminimalizowały w Polsce to ryzyko i są wystarczające.

- Słyszymy, że tylko 3 proc. polskich kredytów we frankach jest zagrożonych. Może należałoby zatem poluzować tę politykę, żeby umożliwić wielu młodym branie kredytów na własne mieszkanie?

- W walutach obcych absolutnie nie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę doświadczenia krajów, takich jak Hiszpania, które przez dwie dekady pompowały syntetycznie swój wzrost dzięki kredytom walutowym i właśnie się przewróciły. Powinniśmy raczej zmieniać system wspomagania budownictwa.