Paweł Kowal o obchodach rocznicy 10 kwietnia: Potrzeba czynów, nie słów

2011-04-12 4:00

Wizytę prezydenta Bronisława Komorowskiego w Rosji komentują politycy. - Ocenzurowano informacje dotyczące zbrodni katyńskiej i motywów, dla których polska delegacja 10 kwietnia udawała się do Smoleńska - mówi Paweł Kowal, europoseł PJN.

"Super Express": - Jak pan ocenia spotkanie prezydentów Polski i Rosji w Katyniu i Smoleńsku. To kolejny milowy krok w pojednaniu między naszymi krajami?

Paweł Kowal: - Obawiam się, że atmosfera nadziei na zmianę w relacjach polsko-rosyjskich zmienia się powoli w atmosferę wzajemnego zrozumienia, jak to barwnie określano w peerelowskiej nowomowie.

- Jak pan to rozumie?

- Jest to atmosfera, w której wszyscy wiedzą, że nie jest tak dobrze, jak się o tym mówi i obywatele naszego kraju zdają sobie z tego wyraźnie sprawę. Myślę, że Polakom towarzyszy nieodparte poczucie, że wielka obietnica poprawy relacji polsko-rosyjskich była na wyrost. Dlatego tak ważna jest subtelność prezydenta i premiera, aby zaprzestać składania obietnic, po których, kiedy przychodzi do konkretów, zdarza się jakaś daleko idąca niezręczność ze strony Rosjan.

Patrz też: ROCZNICA SMOLEŃSKA Policjanci popychali posłów PiS, choć ci okazywali legitymacje FILM

- W takim razie jakie znaczenie ma wizyta Dmitrija Miedwiediewa na grobach polskich oficerów?

- Niestety, nie da się jej odczytać inaczej niż w kontekście zdjęcia tablicy w Smoleńsku. Ocenzurowano informacje dotyczące zbrodni katyńskiej i motywów, dla których polska delegacja 10 kwietnia udawała się do Smoleńska. Było to szalenie istotne, żeby zrozumieć historyczny sens Katynia w polskiej historii oraz motywację, dla której Polacy tam jeżdżą. Myślę, że w Polsce wszyscy doskonale czują, że trzeba jasno powiedzieć, kto odpowiada za tę zbrodnię oraz że była ona fundamentem kłamstwa, które trwało dziesiątki lat.

- Sprawa tej tablicy w czasie wizyty została odpowiednio poruszona?

- Niespecjalnie słyszeliśmy coś na ten temat. Nie jest dobrym pomysłem, żeby tę sprawę przemilczeć. Dyplomacja zna oczywiście sposoby na wychodzenie z jeszcze poważniejszych sytuacji i po to ona jest. W tej sytuacji milczenie dyplomatyczne nie pomoże, bo Polacy poczuli, że wydarzyło się coś nie do zaakceptowania. Uważam, że zaufanie polityczne w kraju jest ważniejsze niż wzajemne gesty.

- Pan się w ogóle spodziewał, że w czasie tej wizyty wydarzy się coś niezwykle donośnego?

- Myślę, że dziś nie ma już nikogo, kto by się spodziewał przełomu i nikt nie wie, na czym ten przełom miałby polegać. W ciągu ostatniego roku w sferze prawnej nie działo się nic, jeśli chodzi o sprawę katyńską.

- W sferze symboli i deklaracji było równie źle?

- Mówiono, że jeśli chodzi o przyznanie prawdy i zamknięcie kwestii Katynia w sferze symbolicznej, wszystko jest już załatwione. Tymczasem cenzura, która się wdarła na tablicę w Smoleńsku, pokazuje, że właśnie ta kwestia niezwykle kuleje. Słowa już niczego nie wyczarują. Potrzebne są czyny, dużo cierpliwości i mocnej determinacji, że relacje z Rosją się poprawią, ale nie będzie to dziś ani jutro.

- W ramach poprawy relacji między Polską i Rosją spotkanie prezydentów obu krajów jest chyba potrzebne, prawda?

- Polityka międzynarodowa to taka rzeczywistość, w której szczerości nie poznajemy po słowach, bo słowa z natury tej dziedziny są miłe i kulturalne, ale po czynach. Nie da się tu uciec od sobotnich wydarzeń, które w niezręcznej sytuacji postawiły polskie władze. Można tego nie widzieć. Można milczeć. Uważam jednak, że taka dwuznaczność w stosunkach polsko-rosyjskich może tylko zaszkodzić im w przyszłości.

- Lepiej, żeby prezydenci się jednak nie spotkali?

- Czasami w takich sytuacjach trzeba wybrać rozwiązanie, które taktycznie wydaje się dużo trudniejsze. Oczywiście, łatwiej było nie odwoływać wizyty i nie narażać się na krytykę. Jednak być może jeszcze trudniej jest przyjąć ten stan rzeczy i w konsekwencji w wielu innych sytuacjach mieć gorszą pozycję negocjacyjną w przyszłości.

Paweł Kowal

Europoseł PJN