"Super Express": - Najpierw rząd zapragnął pozbyć się polskiego giganta branży chemicznej, a teraz broni się rękami i nogami przed przejęciem go przez rosyjską spółkę Acron. Można było uniknąć tego zamieszania?
Paweł Kowal: - Oczywiście. Wystarczyło uznać Azoty za spółkę strategiczną i nie ogłaszać sprzedaży jej akcji. To, co się wtedy działo, było pokłosiem fali naiwności w relacjach ekonomicznych z Rosją. Zaczęto uważać, że inwestycje rosyjskie są neutralne jak każde inne. A wiemy przecież, że część z nich, często o charakterze strategicznym, ma przede wszystkim naturę polityczną.
- Jakie polityczne zyski mieliby Rosjanie z przejęcia kontroli nad Grupą Azoty?
- Zyskaliby przede wszystkim wpływ na polski rynek gazu. Ważne jest też to, że ten największy konsument gazu w Polsce powinien korzystać w przyszłości z gazu łupkowego, kiedy on już będzie. Jeżeli dziś Azoty przejęliby Rosjanie, dopuścilibyśmy tani gaz z Rosji, który ograniczyłby rynek zbytu dla łupków. Cieszę się, że widać zmianę w podejściu rządu do tej sprawy.
- Podejście się zmieniło, ale Acron już ma 15 proc. akcji Azotów i chce więcej, żeby mieć wpływ na działalność spółki. Rządowi uda się obronić?
- Już dziś widać, że osią sporu mogą być zapisy wprowadzone przez Skarb Państwa, które ograniczają wpływ na spółkę innych dużych udziałowców. Zapewne czeka nas w tej kwestii duża batalia prawna na forum unijnym, kiedy już Acron zdobędzie 20 proc. udziałów. A problem polega na tym, że nie sposób w pełni kontrolować przepływu akcji między inwestorami.
- Już dziś Acron sygnalizuje, że tzw. złota akcja, którą posiada Skarb Państwa, a która daje możliwość blokowania innych udziałowców, jest czymś, co mogą chcieć usunąć na drodze prawnej.
- Właśnie. Rekomendowałbym rządowi dobre przygotowanie się prawne do walki, której być może nie uda się uniknąć. Dodatkowo Acron zaczął stosować nową strategię, która nie polega już na lobbingu polityków, bo wie, że tu nic się już ugrać nie da. Dziś Rosjanie stawiają na zapraszanie osób opiniotwórczych, np. dziennikarzy, czy wpływanie na związki zawodowe. Te mogą wskazywać, że Acron w innych krajach działa dla dobra pracowników i właśnie tej spółki chcą jako udziałowca. To bardzo niebezpieczne i trzeba się zastanowić, jak na takie kampanie społeczne reagować, ponieważ coraz więcej analityków wskazuje, że mogą się one okazać bardzo skuteczne.
Paweł Kowal
Europoseł PJN