"Super Express": - Ubiega się pan o miejsce w Senacie z Płocka. Co pana ciągnie do polityki?
Paweł Deresz: - Polska scena polityczna jest straszliwie skłócona. Trwa wojna na inwektywy i pomówienia, a nie na merytoryczne argumenty. Jako kandydat niezależny, bezpartyjny chcę zmienić ten stan rzeczy.
- Tak w pojedynkę, samemu? Ambitne przedsięwzięcie.
- Mam nadzieję, że nowa ordynacja wyborcza spowoduje, że do Senatu dostaną się ludzie tacy jak ja - o zdroworozsądkowym myśleniu.
- Czyli chce pan walczyć o lepsze standardy. To wszystko?
- Nie. Chciałbym się generalnie zająć problematyką związaną z państwem, a zwłaszcza relacjami między państwem a prawem, demokracją oraz wolnością słowa i innymi swobodami obywatelskimi. W regionie, z którego startuję, skupiłbym się na "zbliżaniu" Mazowsza do Brukseli.
- Powiem tak: mało konkretów, dużo wielkich słów.
- Mam oczywiście konkretne plany i zamierzenia, ale ogłoszę je dopiero wtedy, gdy moja kandydatura zostanie oficjalnie zatwierdzona przez komisję wyborczą.
- Żeby zajmować się profesjonalnie polityką, trzeba mieć doświadczenie na tym polu i wiedzę na temat mechaznizmów funkcjonowania polskiej polityki czy może wystarczy sama chęć zmian?
- Nie wiem, jak jest w przypadku innych członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, ale ja jako dziennikarz od równo pięćdziesięciu lat (właśnie będę obchodził jubileusz) obserwuję zarówno naszą scenę polityczną, jak i tę międzynarodową. Polityka zagraniczna zawsze była moją dziennikarską specjalizacją. Mam na tym polu ogromne doświadczenie, którego inni kandydaci powinni mi zazdrościć.
- Powiedział pan niedawno, że jako senator nie będzie poruszał sprawy katastrofy smoleńskiej. Pana zdaniem już wszystko zostało w tej sprawie wyjaśnione?
- Oczywiście, że nie. Ale jest to sprawa wtórna i marginalna. Będę wyrażał swój pogląd na ten temat tylko wtedy, gdy ktoś mnie o to poprosi. Uważam zresztą, że należy patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość.
- Sprawa katastrofy smoleńskiej rzutuje na obecne i przyszłe relacje polsko-rosyjskie, na stan państwa polskiego. To nie jest sprawa przeszłości.
- Ma pan rację. Dlatego jednym z moich głównych priorytetów jest obecny stan naszego państwa. Chciałbym dowiedzieć się, jak wygląda problem wymiaru sprawiedliwości oraz prokuratury wojskowej i generalnej. To są rzeczy związane pośrednio z katastrofą smoleńską.
- Dlaczego wcześniej nie próbował pan sił w polityce? Można by pomysleć, że gdyby nie katastrofa, nadal trzymałby się pan od polityki z daleka.
- Bo była w niej moja żona. Zresztą prowadząc dla niej trzy kampanie, miałem okazję do gruntownego przebadania, jak funkcjonuje świat polskiej polityki od wewnątrz.
Paweł Deresz
Wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz, dziennikarz