"Super Express": - Teza, że w środowisku krytyków filmowych i literackich występuje nadreprezentacja cymbałów i impotentów intelektualnych, jest prawdziwa?
Patryk Vega: - Gdybym był krytykiem i zjeżdżał coś, co ogląda w polskich kinach 3 mln ludzi, to chyba bym zmienił zawód. Musiałbym bowiem uznać, że to, co myślę, kompletnie nie koreluje z tym, czego chcą ludzie.
- Jak reagujesz, kiedy słyszysz od krytyków, że to jest szmira, że nikt na to nie pójdzie do kina? Po premierze "Botoksu" pisali, że nikt na to nie pójdzie. Poszły 2 mln ludzi.
- Generalnie nie czytam tych opinii.
- Czytasz, czytasz albo ci donoszą.
- Nie, bo nic z tego nie wynika. Ludzie najchętniej weryfikują to, co chcą zobaczyć sami, albo kierują się opiniami innych ludzi, a nie krytyków. To już nie jest tak, jak 10 lat temu.
- Dlaczego krytycy nie rozumieją tego, co się dookoła dzieje? W Polsce wciąż tak jest, że jeżeli ktoś osiągnie sukces, to trzeba go zdołować. Masz sukces, więc trzeba cię zdołować. A w ogóle to pewnie te 3 mln wychodziłeś ty i twoja rodzina.
- Od 20 lat jestem związany z branżą filmową i obserwuję, że kasowe filmy są krytykowane i uznawane za coś gorszego. Polski film powinien być dramatem psychologicznym, na którym ludzie rwą włosy z głowy.
- To my byśmy już nie wyrwali.
- To jest jakieś nieporozumienie. Bo w USA czy Wielkiej Brytanii doceniane jest to, że ma się sukces komercyjny.
- Masz tam dobre recenzje czy podziwiają sukces?
- I to i to. I są to dziennikarze też z takich gazet jak "Guardian".
- To skąd ten rozdźwięk? Krytycy są głupi i tyle?
- W Polsce "Botoks" odbierano politycznie, a na Zachodzie po prostu jako historię filmową.
- To był trochę manifest światopoglądowy.
- Ja naprawdę byłem raz w życiu na wyborach, kiedy miałem 18 lat, głosowałem na Wałęsę. Nie żyję polityką, nie mam telewizora, nie jestem po którejś ze stron.
- Nakręciłeś "Kobiety mafii" i powiedzmy szczerze, że jesteś szczwany. Są badania, które mówią, że to nie mężczyźni wybierają, na jaki film pójdziemy do kina, ale kobiety.
- Nie dlatego to nakręciłem. Robiąc "Niebezpieczne kobiety", spojrzałem na policję, którą zajmowałem się przez kilkanaście lat z zupełnie innej perspektywy, przez optykę kobiet, tych policjantek. Uważam, że kobiety w Polsce są dyskryminowane w wielu zawodach. I to jest słabe, to powinno się zmienić.
- Proszę państwa, oto lewicujący feminista!
- I kręci mnie w tym momencie kariery pokazywanie kobiet w męskich, wcześniej niedostępnych, światach. Kobiety są też dużo bardziej skomplikowane emocjonalnie i ciekawiej buduje się takie postaci.
- Oglądałem trailer "Kobiet mafii". I tam widziałem kobiety, które nie pozwoliłyby sobie, żeby ktoś je dyskryminował.
- Starałem się skonstruować ten film, pokazując to wielowątkowo.
- Mówiłeś, że to są prawdziwe historie. Spotykasz się z gangsterami, a to nie jest łatwe. Wiem, bo "Super Express" do nich dociera.
- W tym wypadku odezwali się sami. Po "Pitbullach" i "Złych psach" gangster miał pretensje o to, jak go pokazali.
- "Kobiety mafii" nakręciłeś jako sprostowanie?!
- (śmiech) Opowiedziałem historię z jego punktu widzenia. Zaproponował mi jednak zamiast zemsty pisanie z nim scenariusza. Okazało się, że on jest współautorem z moich marzeń, bo siedzi w celi, ma czas. I przysłał mi taki ultra dokumentalny zapis wszystkich zbrodni, zabójstw, przestępstw.
- Zweryfikowałeś to?
- Powiedziałem mu, że OK, ale że lepiej opowiedzieć tę historię z punktu widzenia kobiet. I on mnie umówił ze swoją żoną, ona z jej koleżankami.
- I ona jest gangsterem?
- No, robiła różne rzeczy.
- I jest na wolności? Po filmie to się zmieni?
- Film jest fikcją.
- Nie masz takich obaw, że jak "Ojciec chrzestny" powstał z inspiracji mafii, by pokazać ich jako ludzi honoru, z zasadami? Tymczasem sami skruszeni gangsterzy mówią, że żadnych zasad nie ma. Jedyną jest to, by być na górze. Nie czujesz, że robisz coś dla nich?
- W moim filmie jest tak, że te zasady upadły, że wspólnik wspólnikowi bzyka żonę, a w razie wpadki wszyscy się sprzedają. Nie ma więc tu budowania legendy o zasadach.
- O czym jest ten film? Ale bez spoilerów?
- Hm. To chyba mój pierwszy film, który po testowych pokazach podoba się zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Zaczyna się jak klasyczny, gangsterski film od napadu na Wólkę Kosowską. I gangsterzy trafiają do więzienia, a pałeczkę przejmują kobiety. Jedna próbuje uciec za granicę z pieniędzmi, inna chce ciągnąć interesy męża. Historia pięciu nietuzinkowych, pełnokrwistych kobiet.
- Podobno chciałeś utopić jakąś aktorkę na planie?
- Słyszałem rozmaite historie o sobie. Jest multum plotek, które słyszę. Nawet, że kazałem się kobietom onanizować na planie. Żadna plotka już mnie nie zdziwi.
- W twoich filmach często jest ten sam garnitur aktorów i aktorek. Są tak dobrzy i sprawdzeni czy mają taki znaczek "aktorzy Vegi"?
- Aktorzy z dużym spektrum możliwości pozwalają ci lepić wiele różnych postaci.
- A nie jest tak, że Linda zawsze gra Lindę, a Oświeciński Oświecińskiego?
- Nie! Linda gra tu znerwicowanego bossa mafii, z napadami lęków. Boss mafii na kontrze. Oświeciński gra psychopatę.
- A kogo wcześniej grał?
- Grał tępych mięśniaków, a teraz jednak psychopatyczną, sterylną osobowość. Myślę, że w tym filmie pierwszy raz pokazuje, że ma talent aktorski. Pokazuje, że ma szersze możliwości.
- Twoim atutem w filmach są dialogi, które później słyszę na warszawskich ulicach.
- Jestem na żywy język wyczulony. I wyłapuję to, i to trafia do języka potocznego. Tak było z tekstami o "fajnym gołębiu" czy "kanapkach z ogórkiem". I to się przyjęło.
- Jak sobie radzisz z hejtem? Ale nie środowiska filmowego, tylko tym ludzkim, np. w sieci: "A znów Vega nakręcił to samo" itd.?
- Jestem socjologiem kultury, w związku z czym zawsze marzę o sytuacji, w której film staje się zjawiskiem socjologicznym. Tworzą się dwa obozy, atakujący film i broniący go. I ludzie idą na film, by jak najszybciej włączyć się do dyskusji i opowiedzieć się po którejś ze stron. I w związku z tym dziękuję wszystkim hejterom, wykonują dla mnie świetną robotę.
- Co po "Kobietach mafii"?
- Mam pomysł na pięć filmów, same "Kobiety mafii" to będzie trylogia. Co roku, w lutym kolejna część. Zabieram się też za film "Small Work", mój pierwszy anglojęzyczny film, o handlu dziećmi w Polsce, Rosji, Stanach i RPA, z międzynarodową obsadą. Mam też w planach filmy o kobietach w sądownictwie, a także kobietach uzależnionych od różnych rzeczy, jak seks czy zakupy...
ZOBACZ TAKŻE: Vega zachwyca się Katarzyną Warnke