Ot, wybrańcy narodu - parlamentarzyści, którzy choć sowicie opłacani z naszych kieszeni, sami sobie przyznają długie urlopy, o których inni pomarzyć tylko mogą.
Gdyby choć ich praca w czasie parlamentarnych sesji była niezwykle wytężona, żeby można powiedzieć, że to zasłużony wypoczynek po harówce ponad ludzkie siły. Ale tak nie jest. W długiej kolejce do rozpatrzenia czekają niezwykle ważne projekty ustaw, a w czasie posiedzeń plenarnych - i to nawet tych najważniejszych - sala sejmowa zionie pustką. Parlamentarzyści zamiast być wzorem dla obywateli stają się coraz częściej swoistym antyprzykładem. I coraz częściej zamiast poświęcać się pracy dla dobra Polski aktywizują się jedynie wtedy, gdy chcą walczyć o swoje partykularne interesy.