Prawdę! Istotę sprawy celnie ujął Grzegorz Schetyna: "Gdyby nie było zdarzenia, gdyby nie było filmu, nie byłoby publikacji". To jest podejście ludzi, którzy rozumieją dojrzałą demokrację. Nie muszą lubić tabloidów i "Super Expressu", ale wiedzą, że takie narzędzie jest niezbędne do kontrolowania polityków. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że wystarczyłoby, gdybyśmy tylko sytuację opisali, z tymi, którzy uważają, że nie powinniśmy opublikować filmów. Przypomina mi się cytat z jednego z najwybitniejszych rosyjskich poetów, Michała Lermontowa: "Dosyć już karmiono ludzi słodyczami; od tego popsuli sobie żołądek: potrzebne są gorzkie leki, gryzące prawdy". Te filmy to gorzki lek, gryząca prawda. Prawda o części naszej klasy politycznej, ale i o niektórych dziennikarzach czy może raczej salonowych kanapowcach skumplowanych z politykami, biznesmenami. Ci pseudodziennikarze i prawdziwi hipokryci zamiast skupić się na istocie problemu z senatorem Krzysztofem Piesiewiczem, organizują nagonkę na "Super Express". A istota problemu jest niezwykle ważna. Jeśli jest tak jak twierdzi prokuratura, że senator miał u siebie i zażywał kokainę, to skąd ją wziął? Kto mu ją sprzedał? Kogo jeszcze z elit zaopatrywał ten sam diler? Czy senator częstował narkotykami znanych i wpływowych ludzi? A jeśli tak, to kogo? Aż boję się pomyśleć, że nagonka na mnie i na ciężko pracujących dziennikarzy "Super Expressu" może być związana z odpowiedziami na te właśnie pytania.
Szczyty hipokryzji w tym chórze krytyków osiągnął portal kojarzony z "Gazetą Wyborczą": gazeta.pl, który jako pierwszy opublikował stanowisko Rady Etyki Mediów w sprawie publikacji "SE". W tej publikacji podano, że Rada mnie potępia i że mogę być nawet wspólnikiem szantażystów (sic!). Problem w tym, że mam to oświadczenie przed sobą. Jest w nim napisane dokładnie: "Super Express" (a za nim inne media) naruszył standardy uczciwego dziennikarstwa.
Co to za inne media? No, na przykład portal gazeta.pl, który zabrał nam film i zdjęcia z senatorem i pokazywał na swoich stronach. Ale ten drobny fakt, że gazeta.pl stała się wspólnikiem szantażystów, jakoś w publikacji pominięto... Taka to etyka.
Tymczasem wszyscy oczekujemy już od ponad tygodnia na publiczne wystąpienie senatora Piesiewicza. Powinno być utrzymane w stylu wystąpienia gubernatora Nowego Jorku Eliota Spitzera. Ten przyłapany na kontaktach z ekskluzywną prostytutką polityk w dniu publikacji materiału o nim wystąpił publicznie, przepraszając rodzinę i wszystkich za to, że zawiódł. Odszedł z polityki, a nikt w USA nie organizował nagonki na media. Jego występ to dobry spektakl, do obejrzenia na youtube.com. Zachęcam. Panie senatorze, już pora na wystąpienie...
PS. W związku z oszczerstwem Rady Etyki Mediów jakoby "Super Express" współpracował z osobami szantażującymi senatora Krzysztofa Piesiewicza sprawę kierujemy do sądu.